Na początek chciałabym was wszystkich serdecznie przeprosić.
Mój laptop szlag trafił i nie mogłam nawet go uruchomić. Długo się z nim męczyłam ,ale teraz chyba umarł na poważnie. Nie miałam nawet jak wejść na blogspot i was o tym powiadomić ,ale udało mi się naprawić przglądarkę w telefonie i oto jestem ;)
Jeżeli jeszcze chociaż jedna osoba czyta tego bloga to niech zostawi tu po sobie komentarz ;)
Co do następnego rozdziału, to sama nie wiem kiedy się pojawi. Powinnam go wstawić do końca tygodnia ,albo do góra 23.12 ;)
Bardzo was przepraszam za tę nieobecność.
Wasza
NikaPlease
niedziela, 14 grudnia 2014
czwartek, 2 października 2014
Chapter 5
Przygotowując się do bitwy, zawsze orientowałem się, że plany są bezużyteczne, ale planowanie jest nieodzowne ~ Dwight Eisenhower
Gdyby łzy były słodkie. Gdyby oczy słyszały myśli ust. Czym byśmy byli ? Jak dla mnie są tylko dwie opcje i każda jest prawdziwa. Bylibyśmy wszystkim i niczym. Teraz potrafimy być tylko duchem wszystkiego i widmem niczego. To chyba nawet mniej niż nic. Nie wiem dlaczego się teraz nad tym zastanawiam. Nie potrafił bym żyć słodką rzeczywistością ,bo nie tego mnie nauczono. Od małego wyznawałem wartości inne niż wszyscy i to ich uważałem za gorszych ,bo nie byli tacy jak ja. A może to nie ja byłem taki jak oni ? Nie wiem. To ja miałem być tym lepszym, to ja miałem wszystkim rządzić, to JA miałem nic nie czuć. Nigdy nie miałem wyboru ,ale zawsze chciałem go mieć. Wszystko co powinno być proste zawsze było trudne i nawet jako dzieciak to widziałem i tego doświadczałem. Sam byłem tego ofiarą. Tylko teraz nijak miało się moje dzieciństwo i moje przeżycia i nauki do obecnej sytuacji. Stałem w dziwnym, obcym paraliżu wpatrując się w ciepłe - po raz pierwszy w życiu - oczy mojego przyjaciela. On też nie miał lekko i był jedyną osobą która w jakiś niezrozumiały sposób zawsze wiedziała co mi odpowiedzieć. Do teraz nie wiedziałem ile byłbym w stanie kiedykolwiek zrobić ,żeby znaleźć uczucia w jego oczach i ile bym oddał ,żeby odczuwał je w inny sposób i do innej osoby. Wszystko. Poza matką był on jedyną osobą na której mi kiedykolwiek zależało ,a teraz jakby zniknął. To nie był on. Mój przyjaciel znany jako Blaise Zabini posiadał ciepłe uczucia i okazał je osobie która nigdy nie powinna ich doświadczyć. I podobnie jak ja na pewno nie zasłużyła na nie.
*
Trudno było zrozumieć emocje panujące w pokoju w którym teraz stali. Znacznie łatwiej było zrozumieć tą ciszę która między nimi zaległa. Dormitorium zdawało się milczeć razem z nimi ,a jedyny dźwięk wydawały ich oddechy tonące w powietrzu. Czegoś w końcu można było dowiedzieć się o blondwłosej dziewczynie. Potrafiła jak inni odczuwać zarówno strach jak i ulgę i jej emocje ulegały łatwo zmianie. Diabłowi trudno było się w tym odnaleźć i wolał nie myśleć co odczuwa dziewczyna ,ale jego przypuszczenia nijak się miały to stanu faktycznego. W głowie Noel panowała pustka. Dawno nie czuła się tak pusta i wyprana z emocji jak teraz. Potrzebowała samotności jak nigdy w życiu i doskonale wiedziała ,że jej nie otrzyma. Takiego obrotu spraw nie przewidziała ,a to wszystko utrudniało znacznie jej misję. Nikt nie mówił ,że będzie łatwo ,ale tego było za wiele. Zawsze wiedziała co ma robić i miała wszystko idealnie zaplanowane ,ale teraz była kompletnie zagubiona. Co teraz ?
-Malfoy wychodzimy.
-Nie.
Chłodny jak nigdy głos Dracona przedzierał powietrze wokół niego jak brzytwa. Przybrał zimny i obojętny wyraz twarzy i bez uczucia wpatrywał się w oczy drugiego Ślizgona. W Hermionie coś mimowolnie zadrżało z przerażenia. Powietrze nieprzyjemnie zgęstniało. Granger wzięła głęboki oddech i ponownie zwróciła się do młodego dziedzica fortuny Malfoy'ów.
-Malfoy..Teraz.
Draco uśmiechnął się kpiąco i spojrzał na Noel.
-Nie.
W Diable coś nagle pękło. Spojrzał gwałtownie na przyjaciela.
-Smoku. Wyjdź.
-Co?
Draco pomyślał ,że w takiej chwili nawet człowiek bez uczuć mógłby poczuć się zdradzony.
Nie spodziewał się tego po Blaisie. Znali sie od dzieciństwa i dorastali obok siebie. Walczyli ramię w ramię jak brat z bratem. Teraz Diabeł chciał to wszytsko porzucić dla jakiejś Gryfonki. Żadne uczucie jakiego kiedykolwiek doświadczył Dracon nie równało się z nienawiścią i chęcią zemsty jaką odczuwał wobec Noel. Potrzebował chwili by uporządkować myśli i znów móc przybrać maskę bezgranicznej obojętności. Opuścił głowę na dół i uśmiechnął się pod nosem.
-Jak sobie życzysz.
Wysyczał przez zęby, gwałtownie podnosząc głowę i obdarowując jeszcze raz zimnym spojrzeniem Zabini'ego. Ruszył w stronę wyjścia ciągnąc za sobą Hermione. Wzruszył ramionami przechodzą przez obraz. Szedł wzdłuż korytarza i postanowił udać się do lochów. Hermiona nawet na niego nie patrząc ruszyła w przeciwną stronę. Pomyślał ,że chociaż z Granger wszystko jest po staremu. Musi powiedzieć jej dzisiaj jakiś komplement w podziękowaniu. Zatrzymał się przed wejściem do Pokoju Wspólnego ślizgonów i zdjął z twarzy złośliwy uśmiech zastępując go morderczym wyrazem twarzy. Lecz zanim zdążył podać hasło ktoś złapał go za szatę i przycisnął do ściany obok portretu.
-Co ty sobie wyobrażasz Draco ?
Zobaczył przed sobą twarz opiekuna Jego domu. Snape* choć zachował zimny wyraz twarzy to zdanie prawie wywarczał.
-O co Ci chodzi profesorze ?
-Wczoraj wyszedłeś z zamku z dwiema Gryfonkami i upiłeś się. Jak myślisz chłopcze ? Jak wróciłeś do zamku?
Draco pomyślał. Jeszcze się nad tym nie zastanawiał. Był przekonany ,że wrócił o własnych siłach.
-Jak więc wróciłem do zamku ?
Snape wyglądał jakby wpadł w furię. Zachwiał się na nogach i widać było ,że ledwo powstrzymuje się przed wyjęciem różdżki.
-Przyniosła Cię tu Noel Mecris. Dobrze Ci radzę Draco. Nie zadawaj się z nią jeżeli Ci życie miłe. Znam jej ojca. Należał do Slytherinu i ta dziewczyna pewnie cudem trafiła do Gryffindoru. Widocznie wdała się w matkę. Jej matka była najlepszą przyjaciółką matki Pottera, Draco. Dobrze znałem te kobietę.
Snape puścił Go tylko...I odszedł. Draco przez chwile analizował słowa opiekuna po czym poprawił na sobie marynarkę i znów stanął przed wejściem.
-Niewybaczalny.
Portret uniósł się do góry i otworzył przejście.
*
Hermiona szła schodami do wieży Gryffindoru myśląc o zajściu w dormitorium. Była tak zamyślona ,że nie zauważyła jak dwóch Gryfonów biegnie w jej stronę. Pierwszy w ramiona złapał ją Harry i z wyraźną ulgą na twarzy przytulił ją do serca zaciskając oczy. Po chwili te czynność powtórzył Ron. Kiedy się od niej odderwał zauważyła wyraz dezaprobaty na twarzach przyjaciół. Wyraz twarzy Harry'ego znów zrobił się zaniepokojony i rozejrzał się za Hermioną.
-A gdzie Noel ?
Hermiona spoważniała.
-Rozmawia z Zabinim.
-A ok...ZARAZ CO KURWA ROBI ?!
-Oh Ron..Mam Ci wiele do powiedzenia.
*
Stali sami w dormitorium uparcie na siebie nie patrząc. No ,bo co mieli powiedzieć ? Blaise był właściwie inicjatorem tego niezręcznego momentu więc to on postanowił się odezwać. Spojrzał na dziewczynę która wpatrywała się w swoje dłonie i uśmiechnął się sam do siebie. Dziewczyna czuła na sobie jego spojrzenie ,ale nie zamierzała nic powiedzieć.
-Zaczniemy od nowa ?
Noel drgnęła na dźwięk głosu Zabini'ego. Podniosła hardo głowę i zmarszczyła nos.
-Co ?
Blaise uśmiechnął się do niej i zachichotał pod nosem. Z takim wyrazem twarzy wyglądała jak mała dziewczynka. Dziewczyna patrzyła na niego jak na wariata i trudno było jej się dziwić.
-No wiesz...Tego nie można cofnąć. A wolałbym żyć z tobą w zgodzie niż udawać ,że wszystko jest w porządku. Dumbledore powiedział ,ze właściwie to dobrze ,że tak się stało. Nie wiem do końca co miał na myśli ,ale jak Dumbledore coś powie to zwykle się to sprawdza.
-Czyli..Mamy się polubić ? Dobrze zrozumiałam ?
Diabeł przyjrzał się jej bladej twarzy. Odniósł wrażenie ,że dziewczynie wcale nie jest to na rękę ,ale chyba ie zamierza z tym walczyć.
-Ja już Cię lubię.
Teraz Noel uśmiechnęła się ,a Blaise zachichotał znów pod nosem. Dziewczyna zrobiła coś niespodziewanego. Wyciągnęła rękę w kierunku Blaise'a.
-Jestem Noel.
Diabeł popatrzył na nią uważnie ,a potem przerzucił wzrok na jej rękę. Wyciągnął pewnie swoją dłoń i uścisnął jej wyciągnęitą rękę.
-Blaise.
*
Siedzieli już kolejną minutę pijąc piwo kremowe na kanapie w salonie. Dziewczyna rozkoszowała się tym pysznym smakiem zapominając o swoich troskach i śmiejąc się co jakiś czas z żartów Diabła. Jeszcze nigdy nie piła piwa krenowego ,ale teraz czuła ,że nie będzie mogła przestać. Ton głosu Blaise'a był spokojny i wydawał się szczęśliwy. Nie był tak wypranym z emocji człowiekiem jak Smok. Noel miała wrażenie ,że ten człowiek nie potrafiłby właściwie rozróżnić dobra od zła. Ale według Hermiony był śmierciożercą. I to powodowało ,że dziewczyna nie mogła czuć się w jego towarzystwie do końca spokojnie. W jednej chwili wydawało się ,że Zabini zaczyna rozłupywać mur ,który wytworzyła wokół się ,ale zaraz pojawia się kolejna ściana i tak w nieskończoność. Noel pierwsza usłyszała kroki w korytarzu. Draco wszedł do salonu poważny jak nigdy. Popatrzył na dwie postacie siedzące na kanapie. Dziewczyna trzymała w ręku kufel piwa kremowego ,a chłopak szklankę ognistej whiskey. Smok uśmiechnął się kpiarsko patrząc na przyjaciela. Spojrzał na kalendarz wiszący na ścianie i zmarszczył brwi.
-Blaise, chyba się pomyliłeś. Dzień Dobroci dla zwierząt nie wypada dzisiaj.
Diabeł nie odpowiedział. Popatrzył na Noel z smutkiem w oku ,ale nie zamierzał dać sprowokować się Draconowi.
-A ty Mecris..Dzięki za odholowanie do zamku. Następnym razem umyj ręce zanim mnie dotkniesz.
-Uważaj ,bo zacznę tego żałować Malfoy.
-Jasne - mruknął znudzony Smok - Nie zależy mi. Kogo obchodzi twoje zdanie Mecris.
Diabeł zrobił coś czego nikt się nie spodziewał. Wstał i wycelował różdżką w gardło Dracona z morderczym wyrazem twarzy ,ale ten tylko uśmiechnął się szerzej.
-No dalej. Wypowiedz to.
-Nie, Draco.
Stali tak wpatrzeni w siebie. Każdy miał na myśli zaklęcie ,ale nie potrafiłby go rzucić na drugiego. Noel stała obok nich wpatrując się w Diabła i próbując mu mentalnie przekazać ,że nie warto. Jeszcze ani razu się nie pokłócili. Nigdy.
-Diable ?
-Tak Draco ?
-Nalejesz mi Ognistej ?
Zabini uśmiechnął się szczerze i usiadł na kanapie biorąc do ręki czystą szklanę i powoli zapełnił ją trunkiem. Podał ją Draco ,a ten usiadł obok niego.
-Dzięki stary.
Noel wciąż stała przodem do kominka zupełnie nie zwracając uwagi na dwóch wpatrujących się w jej drobną sylwetkę mężczyzn. Gdyby rzucili te zaklęcia byłoby mi łatwiej wykonać zadanie.
Bardzo przepraszam za takie opóźnienie :) Patrząc z perspektywy czasu moim zdaniem było nieuniknione. Głównym powodem tego był kompletny brak weny. Dacie radę mnie jakoś zmotywować do napisania kolejnego rozdziału ?
*Nie mogłabym żyć ze świadomością ,że Snape'a nie będzie w 'Niewybaczalny' :)
NXX
Gdyby łzy były słodkie. Gdyby oczy słyszały myśli ust. Czym byśmy byli ? Jak dla mnie są tylko dwie opcje i każda jest prawdziwa. Bylibyśmy wszystkim i niczym. Teraz potrafimy być tylko duchem wszystkiego i widmem niczego. To chyba nawet mniej niż nic. Nie wiem dlaczego się teraz nad tym zastanawiam. Nie potrafił bym żyć słodką rzeczywistością ,bo nie tego mnie nauczono. Od małego wyznawałem wartości inne niż wszyscy i to ich uważałem za gorszych ,bo nie byli tacy jak ja. A może to nie ja byłem taki jak oni ? Nie wiem. To ja miałem być tym lepszym, to ja miałem wszystkim rządzić, to JA miałem nic nie czuć. Nigdy nie miałem wyboru ,ale zawsze chciałem go mieć. Wszystko co powinno być proste zawsze było trudne i nawet jako dzieciak to widziałem i tego doświadczałem. Sam byłem tego ofiarą. Tylko teraz nijak miało się moje dzieciństwo i moje przeżycia i nauki do obecnej sytuacji. Stałem w dziwnym, obcym paraliżu wpatrując się w ciepłe - po raz pierwszy w życiu - oczy mojego przyjaciela. On też nie miał lekko i był jedyną osobą która w jakiś niezrozumiały sposób zawsze wiedziała co mi odpowiedzieć. Do teraz nie wiedziałem ile byłbym w stanie kiedykolwiek zrobić ,żeby znaleźć uczucia w jego oczach i ile bym oddał ,żeby odczuwał je w inny sposób i do innej osoby. Wszystko. Poza matką był on jedyną osobą na której mi kiedykolwiek zależało ,a teraz jakby zniknął. To nie był on. Mój przyjaciel znany jako Blaise Zabini posiadał ciepłe uczucia i okazał je osobie która nigdy nie powinna ich doświadczyć. I podobnie jak ja na pewno nie zasłużyła na nie.
*
Trudno było zrozumieć emocje panujące w pokoju w którym teraz stali. Znacznie łatwiej było zrozumieć tą ciszę która między nimi zaległa. Dormitorium zdawało się milczeć razem z nimi ,a jedyny dźwięk wydawały ich oddechy tonące w powietrzu. Czegoś w końcu można było dowiedzieć się o blondwłosej dziewczynie. Potrafiła jak inni odczuwać zarówno strach jak i ulgę i jej emocje ulegały łatwo zmianie. Diabłowi trudno było się w tym odnaleźć i wolał nie myśleć co odczuwa dziewczyna ,ale jego przypuszczenia nijak się miały to stanu faktycznego. W głowie Noel panowała pustka. Dawno nie czuła się tak pusta i wyprana z emocji jak teraz. Potrzebowała samotności jak nigdy w życiu i doskonale wiedziała ,że jej nie otrzyma. Takiego obrotu spraw nie przewidziała ,a to wszystko utrudniało znacznie jej misję. Nikt nie mówił ,że będzie łatwo ,ale tego było za wiele. Zawsze wiedziała co ma robić i miała wszystko idealnie zaplanowane ,ale teraz była kompletnie zagubiona. Co teraz ?
-Malfoy wychodzimy.
-Nie.
Chłodny jak nigdy głos Dracona przedzierał powietrze wokół niego jak brzytwa. Przybrał zimny i obojętny wyraz twarzy i bez uczucia wpatrywał się w oczy drugiego Ślizgona. W Hermionie coś mimowolnie zadrżało z przerażenia. Powietrze nieprzyjemnie zgęstniało. Granger wzięła głęboki oddech i ponownie zwróciła się do młodego dziedzica fortuny Malfoy'ów.
-Malfoy..Teraz.
Draco uśmiechnął się kpiąco i spojrzał na Noel.
-Nie.
W Diable coś nagle pękło. Spojrzał gwałtownie na przyjaciela.
-Smoku. Wyjdź.
-Co?
Draco pomyślał ,że w takiej chwili nawet człowiek bez uczuć mógłby poczuć się zdradzony.
Nie spodziewał się tego po Blaisie. Znali sie od dzieciństwa i dorastali obok siebie. Walczyli ramię w ramię jak brat z bratem. Teraz Diabeł chciał to wszytsko porzucić dla jakiejś Gryfonki. Żadne uczucie jakiego kiedykolwiek doświadczył Dracon nie równało się z nienawiścią i chęcią zemsty jaką odczuwał wobec Noel. Potrzebował chwili by uporządkować myśli i znów móc przybrać maskę bezgranicznej obojętności. Opuścił głowę na dół i uśmiechnął się pod nosem.
-Jak sobie życzysz.
Wysyczał przez zęby, gwałtownie podnosząc głowę i obdarowując jeszcze raz zimnym spojrzeniem Zabini'ego. Ruszył w stronę wyjścia ciągnąc za sobą Hermione. Wzruszył ramionami przechodzą przez obraz. Szedł wzdłuż korytarza i postanowił udać się do lochów. Hermiona nawet na niego nie patrząc ruszyła w przeciwną stronę. Pomyślał ,że chociaż z Granger wszystko jest po staremu. Musi powiedzieć jej dzisiaj jakiś komplement w podziękowaniu. Zatrzymał się przed wejściem do Pokoju Wspólnego ślizgonów i zdjął z twarzy złośliwy uśmiech zastępując go morderczym wyrazem twarzy. Lecz zanim zdążył podać hasło ktoś złapał go za szatę i przycisnął do ściany obok portretu.
-Co ty sobie wyobrażasz Draco ?
Zobaczył przed sobą twarz opiekuna Jego domu. Snape* choć zachował zimny wyraz twarzy to zdanie prawie wywarczał.
-O co Ci chodzi profesorze ?
-Wczoraj wyszedłeś z zamku z dwiema Gryfonkami i upiłeś się. Jak myślisz chłopcze ? Jak wróciłeś do zamku?
Draco pomyślał. Jeszcze się nad tym nie zastanawiał. Był przekonany ,że wrócił o własnych siłach.
-Jak więc wróciłem do zamku ?
Snape wyglądał jakby wpadł w furię. Zachwiał się na nogach i widać było ,że ledwo powstrzymuje się przed wyjęciem różdżki.
-Przyniosła Cię tu Noel Mecris. Dobrze Ci radzę Draco. Nie zadawaj się z nią jeżeli Ci życie miłe. Znam jej ojca. Należał do Slytherinu i ta dziewczyna pewnie cudem trafiła do Gryffindoru. Widocznie wdała się w matkę. Jej matka była najlepszą przyjaciółką matki Pottera, Draco. Dobrze znałem te kobietę.
Snape puścił Go tylko...I odszedł. Draco przez chwile analizował słowa opiekuna po czym poprawił na sobie marynarkę i znów stanął przed wejściem.
-Niewybaczalny.
Portret uniósł się do góry i otworzył przejście.
*
Hermiona szła schodami do wieży Gryffindoru myśląc o zajściu w dormitorium. Była tak zamyślona ,że nie zauważyła jak dwóch Gryfonów biegnie w jej stronę. Pierwszy w ramiona złapał ją Harry i z wyraźną ulgą na twarzy przytulił ją do serca zaciskając oczy. Po chwili te czynność powtórzył Ron. Kiedy się od niej odderwał zauważyła wyraz dezaprobaty na twarzach przyjaciół. Wyraz twarzy Harry'ego znów zrobił się zaniepokojony i rozejrzał się za Hermioną.
-A gdzie Noel ?
Hermiona spoważniała.
-Rozmawia z Zabinim.
-A ok...ZARAZ CO KURWA ROBI ?!
-Oh Ron..Mam Ci wiele do powiedzenia.
*
Stali sami w dormitorium uparcie na siebie nie patrząc. No ,bo co mieli powiedzieć ? Blaise był właściwie inicjatorem tego niezręcznego momentu więc to on postanowił się odezwać. Spojrzał na dziewczynę która wpatrywała się w swoje dłonie i uśmiechnął się sam do siebie. Dziewczyna czuła na sobie jego spojrzenie ,ale nie zamierzała nic powiedzieć.
-Zaczniemy od nowa ?
Noel drgnęła na dźwięk głosu Zabini'ego. Podniosła hardo głowę i zmarszczyła nos.
-Co ?
Blaise uśmiechnął się do niej i zachichotał pod nosem. Z takim wyrazem twarzy wyglądała jak mała dziewczynka. Dziewczyna patrzyła na niego jak na wariata i trudno było jej się dziwić.
-No wiesz...Tego nie można cofnąć. A wolałbym żyć z tobą w zgodzie niż udawać ,że wszystko jest w porządku. Dumbledore powiedział ,ze właściwie to dobrze ,że tak się stało. Nie wiem do końca co miał na myśli ,ale jak Dumbledore coś powie to zwykle się to sprawdza.
-Czyli..Mamy się polubić ? Dobrze zrozumiałam ?
Diabeł przyjrzał się jej bladej twarzy. Odniósł wrażenie ,że dziewczynie wcale nie jest to na rękę ,ale chyba ie zamierza z tym walczyć.
-Ja już Cię lubię.
Teraz Noel uśmiechnęła się ,a Blaise zachichotał znów pod nosem. Dziewczyna zrobiła coś niespodziewanego. Wyciągnęła rękę w kierunku Blaise'a.
-Jestem Noel.
Diabeł popatrzył na nią uważnie ,a potem przerzucił wzrok na jej rękę. Wyciągnął pewnie swoją dłoń i uścisnął jej wyciągnęitą rękę.
-Blaise.
*
Siedzieli już kolejną minutę pijąc piwo kremowe na kanapie w salonie. Dziewczyna rozkoszowała się tym pysznym smakiem zapominając o swoich troskach i śmiejąc się co jakiś czas z żartów Diabła. Jeszcze nigdy nie piła piwa krenowego ,ale teraz czuła ,że nie będzie mogła przestać. Ton głosu Blaise'a był spokojny i wydawał się szczęśliwy. Nie był tak wypranym z emocji człowiekiem jak Smok. Noel miała wrażenie ,że ten człowiek nie potrafiłby właściwie rozróżnić dobra od zła. Ale według Hermiony był śmierciożercą. I to powodowało ,że dziewczyna nie mogła czuć się w jego towarzystwie do końca spokojnie. W jednej chwili wydawało się ,że Zabini zaczyna rozłupywać mur ,który wytworzyła wokół się ,ale zaraz pojawia się kolejna ściana i tak w nieskończoność. Noel pierwsza usłyszała kroki w korytarzu. Draco wszedł do salonu poważny jak nigdy. Popatrzył na dwie postacie siedzące na kanapie. Dziewczyna trzymała w ręku kufel piwa kremowego ,a chłopak szklankę ognistej whiskey. Smok uśmiechnął się kpiarsko patrząc na przyjaciela. Spojrzał na kalendarz wiszący na ścianie i zmarszczył brwi.
-Blaise, chyba się pomyliłeś. Dzień Dobroci dla zwierząt nie wypada dzisiaj.
Diabeł nie odpowiedział. Popatrzył na Noel z smutkiem w oku ,ale nie zamierzał dać sprowokować się Draconowi.
-A ty Mecris..Dzięki za odholowanie do zamku. Następnym razem umyj ręce zanim mnie dotkniesz.
-Uważaj ,bo zacznę tego żałować Malfoy.
-Jasne - mruknął znudzony Smok - Nie zależy mi. Kogo obchodzi twoje zdanie Mecris.
Diabeł zrobił coś czego nikt się nie spodziewał. Wstał i wycelował różdżką w gardło Dracona z morderczym wyrazem twarzy ,ale ten tylko uśmiechnął się szerzej.
-No dalej. Wypowiedz to.
-Nie, Draco.
Stali tak wpatrzeni w siebie. Każdy miał na myśli zaklęcie ,ale nie potrafiłby go rzucić na drugiego. Noel stała obok nich wpatrując się w Diabła i próbując mu mentalnie przekazać ,że nie warto. Jeszcze ani razu się nie pokłócili. Nigdy.
-Diable ?
-Tak Draco ?
-Nalejesz mi Ognistej ?
Zabini uśmiechnął się szczerze i usiadł na kanapie biorąc do ręki czystą szklanę i powoli zapełnił ją trunkiem. Podał ją Draco ,a ten usiadł obok niego.
-Dzięki stary.
Noel wciąż stała przodem do kominka zupełnie nie zwracając uwagi na dwóch wpatrujących się w jej drobną sylwetkę mężczyzn. Gdyby rzucili te zaklęcia byłoby mi łatwiej wykonać zadanie.
Bardzo przepraszam za takie opóźnienie :) Patrząc z perspektywy czasu moim zdaniem było nieuniknione. Głównym powodem tego był kompletny brak weny. Dacie radę mnie jakoś zmotywować do napisania kolejnego rozdziału ?
*Nie mogłabym żyć ze świadomością ,że Snape'a nie będzie w 'Niewybaczalny' :)
NXX
niedziela, 21 września 2014
Chapter 4
Noel nie miała pojęcia jak znalazła się na obcym łóżku w obcym pokoju. Leżała nieruchomo wpatrując się w sufit i próbowała przypomnieć sobie jak się tu znalazła. Pamiętała jak piła w Trzech Miotłach, jak ciągnęła Malfoya do zamku..Jak pomogła jej jakaś dziewczyna...I na pewno weszła do dormitorium. Nie wiedziała czy dalej się w nim znajduje ,bo nie była pewna czy kładła sie do łóżka. Po chwili namysłów postanowiła podnieść głowę ,ale żadnych śladów kaca nie było. Kiedy jej spojówki przyzwyczaiły się już do światła rozejrzała się po pokoju. Najpierw zobaczyła wielkie przestronne okno, obite kremowymi zasłonami wyglądające na błonie i kawałek zakazanego lasu. Pod oknem koło jej łóżka stała jasna szafa z podwójnymi drzwami ,a obok niej jej własny kufer zapełniony rzeczami. Po prawej stronie szafy stał skórzany duży fotel w kolorze jaskrów. Zauważyła ,że i jej pościel i koce leżące obok łóżka są w tym kolorze. Dalej za fotelem stała klatka z jej sową Driadą ,a dalej były już tylko jasne, brzozowe drzwi. Po drugiej stronie drzwi na obszernym legowisku spał rudy, puszysty kot z zadowolonym wyrazem twarzy. Koło kota stał inny kufer z inisiałami 'H.J.G' ,a dalej za kufrem szafa identyczna do tej obok okna. Po drugiej stronie nie było okna ,ale była jednak piękna toaletka z dużym lustrem. Przed toaletką było kolejne łóżko ,a na nim Noel zauważyła Hermionę Granger z rozczochranymi włosami i w tym samym ubraniu w którym była wczoraj. Po oględzinach całego pokoju stwierdziła ,że nie ma się o co martwić ,bo skoro Hermiona tu jest to znaczy ,że wszystko gra. Wychyliła stopy zza kołdry smakując chłodu ,który panowałna zewnątrz jej kokonu i usiadła delikatnie. Błąd. Kac faktycznie był tylko uderzył w innym momencie niż się spodziewała i przez mocny ból głowy znów położyła się do łóżka. Jęknęła gardłowo kiedy poczuła odruch wymiotny i szybko zasłoniła sobie usta dłonią i zahamowała płyn z żołądka. Jedno było pewne. Musiała wstać ,żeby iść szybko do łazienki ,bo była przekonana ,że następnym razem już nie zdoła zapanować nad sytuacją. Pośpiesznie zgarnęła wszystkie włosy w rękę i związała je w luźnego koka po czym usiadła znów krztusząc się własną śliną. Jej stopy dotknęły mięciutkiego śnieżnobiałego dywanu i w tym momencie poczuła ,że od nowa zaczyna poprawnie funkcjonować. Wstała podpierając się najpierw o łóżko ,a potem o parapet i kiedy już sytuacja była w miarę stabilna przetarła oczy i rozciągnęła ostrożnie ramiona. Odwróciła się w stronę łóżka stwierdzając ,że jej ciuchy również wyglądaja tak samo jak zeszłego wieczora więc wyciągnęła z szafy luźne, szare dresy ze ściągaczali na nogawkach i szybko przebrała spodnie. Zdecydowała się na dużą luźną koszulkę i ją równie szybko i sprawnie naciągnęła przez głowę. Wyjęła z kufra jeszcze ręcznik i szczotkę po czym skierowała się w stronę łazienki. Nie miała jednak czasu przyjrzeć się wnętrzu dormitorium ,bo znów poczuła gorzki smak na języku i pobiegła do łazienki tak szybko jak tylko mogła. Łazienka na szczęście okazała się być pierwszymi drzwiami które otworzyła i zaoszczędziła dzięki temu odrobinę czasu. Szybkimi krokami podeszła do muszli i...nic. Nic się nie stało. Nie zwymiotowała. Odetchnęła trochę z ulgą, troche z zażenowaniem i nalała sobie gorącej wody do wanny. Rozebrała się powoli i z ulgą weszła do pełnej wanny. Nie wiedziała jak długo leżała w wannie ,ale woda zaczynała już być chłodna ,a ona coraz lepiej się czuła. Z jej transu wyrwało ją głośne i nierównomierne pukanie do drzwi. Zamierzała udawać ,że nic nie słyszy ,ale powtórzyło się to kolejne kilka razy więc zmuszona była odpowiedzieć:
-Kto tam ?
-Czy to ważne ? Otwórz te jebane drzwi Mecris ,albo zrzygam ci się do kufra!
Głoś Malfoy'a wypełnił pomieszczenie na co dziewczyna głośno sapnęła i wyciągnęła środkowy palec w stonę z której dobiegał głos. Wstała powoli z wanny i owinęła się ręcznikiem. Wytarła się i założyła nowe ubrania po czym stanęła przed lustrem i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Obok wanny w której właśnie brała kąpiel stał jeszcze prysznic z deszczownicą i pełnym wyposażeniem w żele do kąpieli damskie i męskie. Dalej mała umywaleczka z szafką pod spodem ,a obok niej tylko drzwi. Koło lustra była półka na ręczniki i szafka na różnorakie kosmetyki. Ściany były w kolorze oliwkowym ,a meble i płytki były białe. Łazienka jak i jej pokój były olśniewające. Było to z pewnością najnowocześniejsze pomieszczenie w Hogwarcie.
Wyszła w końcu z pomieszczenia pierwsze co rzuciło jej się w oczy to wyścielony zielonym, puchatym dywanem przedpokój i dużą drewnianą szafą na szaty i buty. Na lewo od szafy były 'drzwi' wejściowe ,a na prawo wejście do salonu. Z ciężkim sercem skręciła w prawo i ujrzała kolejne duże przestronne okno wychodzące podobnie jak to w jej pokoju na błonie. Pod oknem na podłodze z ciemnych paneli stały doniczki z dużymi kwiatami. Po prawej stronie okna koło wejścia do sypialni dziewczyn stała drewniana komoda z kolekcją książek różnego rodzaju i barkiem który właśnie był wypełniany przez Zabiniego najróżniejszymi trunkami. Dziewczynie przemknęło przez myśl skąd on właściwie to wszystko ma ,ale postanowiła kontynuować oględziny pomieszczeń.Dalej były tylko drzwi do pokoju Gryfonek. Po drugiej stronie pomieszczenia były drzwi do pokoju chłopaków otoczone dwoma fotelami. Na przeciwko okna stał rozbudowany kominek z cegieł ,a tuż pod oknem skórzana, ciemna kanapa idealnie kontrastująca z beżowymi ścianami.
-Umm...Dobrze się spało ?
Z zamyślenia wyrwał ją głos którego nie spodziewała się usłyszeć. Odwróciła się w stronę ciemnoskórego mężczyzny z nieodgadnionym wyrazem twarzy i przyjrzała mu się podejrzliwie. Nie zamierzała odpowiedzieć i znów odwróciła się w stronę kanapy. Usiadła ostrożnie na meblu jakby miał się zaraz rozpłynąć i podciągnęła kolana pod brodę. Zapatrzyła się w płomienie, nie zauważając nawet ,że ktoś obok niej usiadł. Kiedy poczuła jak kanapa ugina się obok niej odwróciła wzrok od płomieni i przyjrzała się twarzy Diabła. To tylko on, nie ma się o co martwić..Zaraz! To ,aż on. Czego od niej chce ? Ci ślizgoni są męczący.
-Chyba powinnaś porozmawiać z Dumbledore'm.
Westchnęła.
-Dlaczego ?
-Miał Ci coś do powiedzenia.
-Jasne - warknęła - Obudzę Hermione.
Niechętnie zeszła z wygodnej kanapy i szybkim krokiem udała sie do pokoju w którym wciąż smacznie spała gryfonka. Uchyliła drzwi i rozejrzała się po pokoju. Na szczęście dziewczyna wciąż leżała w tej samej pozycji.
-Hemiona..- szturchnęła ją lekko - Hej Hermiona..Wstawaj.
Dziewczyna odwróciła się tyłem do Noel i mruknęła coś niezrozumiałego po czym zakryła głowę poduszką.
-Hermiona jak możesz z czystym sumieniem zostawiać na pastwę ślizgonów! Co z ciebie za Gryfon ?!
Hermionę jakby oblano wiadrem zimnej wody. Otworzyła szybko oczy i usiadła przez co złapała się od razu za głowę. Jęknęła cicho znów kładąc się do łóżka.
-Co się stało ? - wychrypiała.
-Przesadziłaś z alkoholem - powiedziała uśmiechając się Noel.
-C-co? Piłam ? Nie, nie, nie, nie...Jak ja mogłam się tak upokorzyć ?! Jeszcze w życiu tak się nie zbłaźniłam...
-Um Hermiona...Ja też tam byłam.
-Och przepraszam..Nie miałam tego na myśli. Po prostu to dla mnie nowe. A tak właściwie gdzie jesteśmy ?
-Jesteśmy w naszym pokoju w nowym dormitorium - odparła spokojnie blondynka- Wczoraj Cię tu przyniosłam.
Ciemnowłosa schowała twarz w dłoniach. Trzęsła się jakby miała się zaraz ropłakać i oddychała ciężko. Noel wzięła jej rozczochrane włosy do ręki i związała w wysokiego kucyka. Potarłą jej ramiona rękami i odsunęła ręce od twarzy. Dziewczyna miała zaczerwienione policzki ,ale nie płakała.
-Hej nic się nie stało. Zafundowaliśmy ludziom niezły widok. Zwłaszcza Malfoy szorujący zębami po ziemi.
Hermiona łypnęła nad nią wzrokiem z cwanym uśmiechem na twarzy ,ale zaraz spoważniała i usiadła uważnie się jej przypatrując.
-Zaraz....To Malfoya też tu ciągnęłaś ?
-Ta...Po pijaku robi się różne rzeczy.
*
Diabeł rozumiał niechęć Noel względem siebie, w końcu był ślizgonem i nie wywarł na niej zbyt dobrego wrażenia przy pierwszym spotkaniu. Przemyślał sobie całą wczorajszą rozmowę z Dumbledore'm i postanowił pogodzić się z sytuacją w której się znalazł. Faktem było ,że nie spał całą noc myśląc jak powiedzieć to dziewczynie. Kiedy on zrobi się się wobec dziewczyny opiekuńczy Draco i Granger pewnie zauważą więc chcąc-niechcąc im też musiał powiedzieć. Draco właśnie wyszedł z łazienki z podkrążonymi oczami wciąż blady ,ale zdecydowanie bardziej orzeźwiony. Spojrzał na przyjaciela przymrużonymi oczami i usiadł obok niego na kanapie. Mógł udawać ,że nie widzi strapionej miny przyjaciela ,ale przypomniał sobie ,że to przecież nie Goyle i jego problemy nie ograniczają się się pustej lodówki. Nie znał się na emocjach i nie wiedział czy da radę zrozumieć przyjaciela ,ale postanowił spróbować. Uderzył Blaise'a w ramię ,a ten odwrócił na niego wzrok.
-Coś nie gra stary ?
-Chyba muszę zwołać naradę rodzinną..-mruknął zniesmaczony Diabeł.
-Co musisz kurwa..
-EJ EKIPA! Do salonu.
Dwie dziewczyny niechętnie wlokły się do kanapy i stanęły zaraz obok niej. Noel wyczuwając jakiś podstęp trzymała różdżkę w pogotowiu i szła stala tuż przed Hermioną.
-Mam wam coś ważnego do powiedzenia...-Zaczął niespokojnie Blaise - Jak wy wyszliście od McGonagall to ja jeszcze zostałem porozmawiać z Dumbledore'm. W sumie too dotyczy tylko mnie i Mecris ,ale wy i tak byście się domyślili..Więc..No to ten..Ja..
-Umiesz mówić Zabini ? - warknęła wreszcie zdenerwowana Noel.
-Zamknij się - syknął w jej stronę Smok - Ale poważnie stary, umiesz mówić ?
-Jak będziecie siedzieć cicho to się zastanowię - powiedział Blaise - No, Mecris na nasze rodziny na moje nieszczęście padła kiedyś klątwa czy coś. Chodzi o to ,że mam się tobą opiekować ,bo taka jest ta klątwa...Nie wiem kurwa o co chodzi nie patrzcie się tak na mnie! Nie moja wina..No ,ale tak jest po prostu..
Cały salon zamarł. Nikt się nie poruszał i nie wydawał żadnego dźwięku. Cholera, nawet ropucha Neville'a siedziała cicho gdzieś w pokoju wspólnym Gryfonów. Nagle ciszę rozdarł histeryczny śmiech Draco który zgiął się w pół, łapiąc za brzuch i rechotał w najlepsze. Hermiona poszła w jego ślady i po chwili pomieszczenie wypełnił również jej perlisty śmiech. Noel i Blaise stali jednak po środku salonu wpatrując się w siebie z kamiennym wyrazem twarzy. Noel poruszyła się nieznacznie budząc zainteresowanie wśród pozostałych.
-To dlatego..
Dziewczyna zbladła nagle i upadła na kanapę nie panując nad odruchami. Zasłoniła sobie usta dłonią i spojrzała w ciemne tęczówki Zabini'ego.
-Co 'dlatego' ? - zapytał z rozczuleniem sobie nieznanym Blaise.
-Wtedy..na korytarzu kiedy wpadłam na Malfoya...Znaczy kiedy Malfoy wpadł na mnie..Jak na Ciebie spojrzałam to przestałam się bać.
No i jest 4 :)
Wyszedł chyba bardzo lekki i to jak dla mnie miłe odświeżenie :)
Martynko jak obiecałam dodaje. Wiem ,że miał być dłuższy ,ale wyszedł jaki wyszedł :D
Jak mówię 'Napisz długą opinię' to znaczy ,że ma mieć więcej niż 2 linijki :D
Patrząc na liczbę wyświetleń zakładam ,że bloga czyta więcej niż 2 osoby więc następny rozdział pojawi się za 4 komentarze :)
NXX
-Kto tam ?
-Czy to ważne ? Otwórz te jebane drzwi Mecris ,albo zrzygam ci się do kufra!
Głoś Malfoy'a wypełnił pomieszczenie na co dziewczyna głośno sapnęła i wyciągnęła środkowy palec w stonę z której dobiegał głos. Wstała powoli z wanny i owinęła się ręcznikiem. Wytarła się i założyła nowe ubrania po czym stanęła przed lustrem i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Obok wanny w której właśnie brała kąpiel stał jeszcze prysznic z deszczownicą i pełnym wyposażeniem w żele do kąpieli damskie i męskie. Dalej mała umywaleczka z szafką pod spodem ,a obok niej tylko drzwi. Koło lustra była półka na ręczniki i szafka na różnorakie kosmetyki. Ściany były w kolorze oliwkowym ,a meble i płytki były białe. Łazienka jak i jej pokój były olśniewające. Było to z pewnością najnowocześniejsze pomieszczenie w Hogwarcie.
Wyszła w końcu z pomieszczenia pierwsze co rzuciło jej się w oczy to wyścielony zielonym, puchatym dywanem przedpokój i dużą drewnianą szafą na szaty i buty. Na lewo od szafy były 'drzwi' wejściowe ,a na prawo wejście do salonu. Z ciężkim sercem skręciła w prawo i ujrzała kolejne duże przestronne okno wychodzące podobnie jak to w jej pokoju na błonie. Pod oknem na podłodze z ciemnych paneli stały doniczki z dużymi kwiatami. Po prawej stronie okna koło wejścia do sypialni dziewczyn stała drewniana komoda z kolekcją książek różnego rodzaju i barkiem który właśnie był wypełniany przez Zabiniego najróżniejszymi trunkami. Dziewczynie przemknęło przez myśl skąd on właściwie to wszystko ma ,ale postanowiła kontynuować oględziny pomieszczeń.Dalej były tylko drzwi do pokoju Gryfonek. Po drugiej stronie pomieszczenia były drzwi do pokoju chłopaków otoczone dwoma fotelami. Na przeciwko okna stał rozbudowany kominek z cegieł ,a tuż pod oknem skórzana, ciemna kanapa idealnie kontrastująca z beżowymi ścianami.
-Umm...Dobrze się spało ?
Z zamyślenia wyrwał ją głos którego nie spodziewała się usłyszeć. Odwróciła się w stronę ciemnoskórego mężczyzny z nieodgadnionym wyrazem twarzy i przyjrzała mu się podejrzliwie. Nie zamierzała odpowiedzieć i znów odwróciła się w stronę kanapy. Usiadła ostrożnie na meblu jakby miał się zaraz rozpłynąć i podciągnęła kolana pod brodę. Zapatrzyła się w płomienie, nie zauważając nawet ,że ktoś obok niej usiadł. Kiedy poczuła jak kanapa ugina się obok niej odwróciła wzrok od płomieni i przyjrzała się twarzy Diabła. To tylko on, nie ma się o co martwić..Zaraz! To ,aż on. Czego od niej chce ? Ci ślizgoni są męczący.
-Chyba powinnaś porozmawiać z Dumbledore'm.
Westchnęła.
-Dlaczego ?
-Miał Ci coś do powiedzenia.
-Jasne - warknęła - Obudzę Hermione.
Niechętnie zeszła z wygodnej kanapy i szybkim krokiem udała sie do pokoju w którym wciąż smacznie spała gryfonka. Uchyliła drzwi i rozejrzała się po pokoju. Na szczęście dziewczyna wciąż leżała w tej samej pozycji.
-Hemiona..- szturchnęła ją lekko - Hej Hermiona..Wstawaj.
Dziewczyna odwróciła się tyłem do Noel i mruknęła coś niezrozumiałego po czym zakryła głowę poduszką.
-Hermiona jak możesz z czystym sumieniem zostawiać na pastwę ślizgonów! Co z ciebie za Gryfon ?!
Hermionę jakby oblano wiadrem zimnej wody. Otworzyła szybko oczy i usiadła przez co złapała się od razu za głowę. Jęknęła cicho znów kładąc się do łóżka.
-Co się stało ? - wychrypiała.
-Przesadziłaś z alkoholem - powiedziała uśmiechając się Noel.
-C-co? Piłam ? Nie, nie, nie, nie...Jak ja mogłam się tak upokorzyć ?! Jeszcze w życiu tak się nie zbłaźniłam...
-Um Hermiona...Ja też tam byłam.
-Och przepraszam..Nie miałam tego na myśli. Po prostu to dla mnie nowe. A tak właściwie gdzie jesteśmy ?
-Jesteśmy w naszym pokoju w nowym dormitorium - odparła spokojnie blondynka- Wczoraj Cię tu przyniosłam.
Ciemnowłosa schowała twarz w dłoniach. Trzęsła się jakby miała się zaraz ropłakać i oddychała ciężko. Noel wzięła jej rozczochrane włosy do ręki i związała w wysokiego kucyka. Potarłą jej ramiona rękami i odsunęła ręce od twarzy. Dziewczyna miała zaczerwienione policzki ,ale nie płakała.
-Hej nic się nie stało. Zafundowaliśmy ludziom niezły widok. Zwłaszcza Malfoy szorujący zębami po ziemi.
Hermiona łypnęła nad nią wzrokiem z cwanym uśmiechem na twarzy ,ale zaraz spoważniała i usiadła uważnie się jej przypatrując.
-Zaraz....To Malfoya też tu ciągnęłaś ?
-Ta...Po pijaku robi się różne rzeczy.
*
Diabeł rozumiał niechęć Noel względem siebie, w końcu był ślizgonem i nie wywarł na niej zbyt dobrego wrażenia przy pierwszym spotkaniu. Przemyślał sobie całą wczorajszą rozmowę z Dumbledore'm i postanowił pogodzić się z sytuacją w której się znalazł. Faktem było ,że nie spał całą noc myśląc jak powiedzieć to dziewczynie. Kiedy on zrobi się się wobec dziewczyny opiekuńczy Draco i Granger pewnie zauważą więc chcąc-niechcąc im też musiał powiedzieć. Draco właśnie wyszedł z łazienki z podkrążonymi oczami wciąż blady ,ale zdecydowanie bardziej orzeźwiony. Spojrzał na przyjaciela przymrużonymi oczami i usiadł obok niego na kanapie. Mógł udawać ,że nie widzi strapionej miny przyjaciela ,ale przypomniał sobie ,że to przecież nie Goyle i jego problemy nie ograniczają się się pustej lodówki. Nie znał się na emocjach i nie wiedział czy da radę zrozumieć przyjaciela ,ale postanowił spróbować. Uderzył Blaise'a w ramię ,a ten odwrócił na niego wzrok.
-Coś nie gra stary ?
-Chyba muszę zwołać naradę rodzinną..-mruknął zniesmaczony Diabeł.
-Co musisz kurwa..
-EJ EKIPA! Do salonu.
Dwie dziewczyny niechętnie wlokły się do kanapy i stanęły zaraz obok niej. Noel wyczuwając jakiś podstęp trzymała różdżkę w pogotowiu i szła stala tuż przed Hermioną.
-Mam wam coś ważnego do powiedzenia...-Zaczął niespokojnie Blaise - Jak wy wyszliście od McGonagall to ja jeszcze zostałem porozmawiać z Dumbledore'm. W sumie too dotyczy tylko mnie i Mecris ,ale wy i tak byście się domyślili..Więc..No to ten..Ja..
-Umiesz mówić Zabini ? - warknęła wreszcie zdenerwowana Noel.
-Zamknij się - syknął w jej stronę Smok - Ale poważnie stary, umiesz mówić ?
-Jak będziecie siedzieć cicho to się zastanowię - powiedział Blaise - No, Mecris na nasze rodziny na moje nieszczęście padła kiedyś klątwa czy coś. Chodzi o to ,że mam się tobą opiekować ,bo taka jest ta klątwa...Nie wiem kurwa o co chodzi nie patrzcie się tak na mnie! Nie moja wina..No ,ale tak jest po prostu..
Cały salon zamarł. Nikt się nie poruszał i nie wydawał żadnego dźwięku. Cholera, nawet ropucha Neville'a siedziała cicho gdzieś w pokoju wspólnym Gryfonów. Nagle ciszę rozdarł histeryczny śmiech Draco który zgiął się w pół, łapiąc za brzuch i rechotał w najlepsze. Hermiona poszła w jego ślady i po chwili pomieszczenie wypełnił również jej perlisty śmiech. Noel i Blaise stali jednak po środku salonu wpatrując się w siebie z kamiennym wyrazem twarzy. Noel poruszyła się nieznacznie budząc zainteresowanie wśród pozostałych.
-To dlatego..
Dziewczyna zbladła nagle i upadła na kanapę nie panując nad odruchami. Zasłoniła sobie usta dłonią i spojrzała w ciemne tęczówki Zabini'ego.
-Co 'dlatego' ? - zapytał z rozczuleniem sobie nieznanym Blaise.
-Wtedy..na korytarzu kiedy wpadłam na Malfoya...Znaczy kiedy Malfoy wpadł na mnie..Jak na Ciebie spojrzałam to przestałam się bać.
No i jest 4 :)
Wyszedł chyba bardzo lekki i to jak dla mnie miłe odświeżenie :)
Martynko jak obiecałam dodaje. Wiem ,że miał być dłuższy ,ale wyszedł jaki wyszedł :D
Jak mówię 'Napisz długą opinię' to znaczy ,że ma mieć więcej niż 2 linijki :D
Patrząc na liczbę wyświetleń zakładam ,że bloga czyta więcej niż 2 osoby więc następny rozdział pojawi się za 4 komentarze :)
NXX
środa, 17 września 2014
Chapter 3
Po tym wszystkim cała czwórka musiała odetchnąć, a jednynym czego pragnęli był kufel piwa kremowego. Patrzyli przez chwilę z nienawiścią w oczach nie rozumiejąc co tak na prawdę się stało. Oni mieli razem zamieszkać. Oni. Mają. Razem. Zamieszkać. Oni do kurwy nędzy się pozabijają.
Hermiona.
Hermiona planowała zamieszkać na tym roku z Ginny wiedząc, że zostanie Prefekt Naczelną, ale nie spodziewała się żadnego innego lokatora. Natomiast Ginny nie wróciła na ten rok do Hogwartu, bo chciała pomóc swojej matce pozbierać się po śmierci Freda. Od kiedy wojna dobiegła końca nie wychodziła z Nory zbyt załamana by nawet myśleć. Hermione bolała ta sytuacja i nie chodziło tylko o nieobecność przyjaciółki w Hogwarcie. Chodziło też o śmierć Freda przecież dla niej był również jak starszy brat. Nieraz przepłakiwała noce tęskniąc za jego poczuciem humoru. Często bała się wrócić do rzeczywistości która była teraz bardzo szara. Do tego musiała zamieszkać że Ślizgonami ,a to nie był szczyt jej marzeń. Jeżeli chodzi o Noel to w tej sytuacji nie miała nic przeciwko mieszkaniu z nią ,bo polubiła tą dziewczynę.
Draco był jednak zupełnie innego zdania. W ogóle nie miał ochoty na mieszkanie w jednym dormitorium z tymi dwiema irytującymi gryfonkami. Pragnął się upić i zasnąć na stole w jakimś barze i nie budzić się co najmniej do końca roku szkolnego. Tyle,że nie mógł zostawić Diabła na pastwę tych cholernych Granger i Mecris, bo jeszcze brakowało tego ,żeby był po ich stronie. Cały aż się wzdrygnął na myśl o tym. Nie miał wyboru.
Noel miała chyba najgorzej. Nie dość ,że bała się ,że ten przeklęty Ślizgon zabije ją we śnie to jeszcze miała z nim mieszkać do końca roku. Od tego wszystkiego rozbolała ją na dodatek głowa i dlatego nikt się nie zdziwił kiedy ona, Hermiona i Draco jak w amoku udali się do baru upić się do utraty przytomności. Blaise nie miał jednak tak łatwo. Profesor Dumbledore postanowił poważnie z nim porozmawiać i kiedy tylko uczniowie wyszli z gabinetu grzecznie wyprosił dyrektor McGonagall.
-Więc Blaise pewnie się zastanawiasz co to za dziwne uczucie wobec Noel ? y
Skąd on wie do cholery? Przecież nie musi tego potwierdzać i wcale nie zamierzał tego robić. Dumbledore nic nie musi wiedzieć ,a on po prostu się tego wyprze i nie będzie zwracał na to uwagi. Świetny plan, prosty i niewykonalny. No ,bo niby jak ma pozbyć się tego chorego instynktu? A może stary profesorek zna tego przyczynę ? Może wie jak to wyłączyć? Kazde rozwiązanie mile widziane.
-Tak..Właściwie to tak.
Dumbledore jednak wcale nie był zaskoczony tą odpowiedzią. Bynajmniej nie bardziej niż Diabeł. Nie znał jednak na to rozwiązania i nie chciał nawet myśleć by coś zmienić. Dumbledor'owi odpowiadał ten stan rzeczy i nie zamierzał udawać ,że jest inaczej.
-Więc od razu muszę Ci powiedzieć ,że na to nie ma rozwiązania.
No to pięknie. Umarł w butach. Blaise zdenerwowany obrócił się w stronę okna. Ptaki potulnie siedziały na drzewach pewnie nucąc sobie jakąś cichą melodię. Wiatr rozbijał się o okna głośno szeleszcząc i uciszając świergot ptaków. Powolne krople spływały po starych okiennicach w blasku zachodzącego słońca dopełniają jesienny krajobraz. Taki widok uspokajał każde zszargane nerwy. No cóż, prawie każde.
-O co chodzi ?
To pytanie niechcący uciekło z ust Diabła zanim zdążył opanować nerwy i poukładać sobie wszystko w głowie.
-Zacznę może od początku. Twój przodek był dobrym przyjacielem mojego praprapradziadka. Stąd znam pewną historię która w mojej rodzinie stała się już legendą. Niestety nie wiem na ilę jest prawdziwa więc oszczędzę Ci czasu i powiem tylko jaki jest tego skutek. Na rodziny twoją i Noel Mecris został przed wiekami rzucony pewien urok. Na każdym objawia się on inaczej. Ty odczuwasz potrzebę opiekowania się nią ,a twój dziadek kiedy poznał jej babcię bardzo jej nienawidził. Chodzi o to ,że i tak i tak bez tego zaklęcia czułbyś się za nią odpowiedzialny tylko pewnie w nie tak dużym natężeniu i nie tak wcześnie. W tej sytuacji masz dwa wyjścia. Albo to zaakceptujesz ,albo nie.
W głowie Diabła dawno nie było tak tłoczno. Myślał teraz o tym wszystkim czego doświadczył w ciągu tego dnia. Faktycznie czuł potrzebę opiekowania się dziewczyną i faktycznie lubił ją bardziej niż powinien. Ale czy to nie byłoby zbyt wygodne wytłumaczenie. Oczywiście, mógł przyznać Dumbledore'owi rację i zwalić wszystko na tą klątwe. Ale to by było zbyt łatwe. O nic nie podejrzewał Dumbledore'a i wiedział ,że ten nie ma powodu by go oszukiwać.
-Mam w to uwierzyć ?
-Powinieneś. Powiedziałbym nawet ,że nie masz wyboru.
*
Hogwart był miejscem pełnym niespodzianek. W zamku działo się wiele nie zywkłych rzeczy i wydawało się ,że nic już nie może nikogo zaskoczyć. Nic bardziej mylnego. Każdy uczeń który znajdował się teraz na korytarzu wybałuszał oczy i przyglądał się niecodziennej sytuacji. Książe Slytherinu, bardzo opanowany i nienawidzący każdego Gryfona szedł środkiem korytarza z miną jakby zobaczył ducha. Towarzyszyły mu dwie dziewczyny z mdlącym wyrazem twarzy, obie blade jak ściana. Szli wszyscy ramię w ramię pokonując kolejne piętra nie zważając na nawoływania swoich przyjaciół i trącając każdego kto stanął im na drodze. Wołali ich nie tylko uczniowie ,ale również nauczyciele zaniepokojeni tym niecodziennym widokiem.Stanęli przed drzwiami wyjściowymi ze szkoły i nie zwracając uwagi na woźnego Filch'a i jego kotkę Panią Norris wybiegli z zamku coraz bardziej przyśpieszając. Sami nie wiedząc kiedy wpadli do Trzech Mioteł i usiedli przy tym samym stoliku,obok siebie wpatrując się w tylko sobie znany punkt. Kiedy podeszła do nich kelnerka prosząc o zamówienia zdawali się nie słyszeć jej pytania. Odpowiadali tylko kolejno 'Ognista Whiskey' i nie mogli z siebie wydusić innego słowa. Nie zdając sobie również z tego sprawy wypili nie wiadomo jak szybko 5 szklanek trunku. Najpierw porozumiewali się półsłówkami.
-Złe
-Tak
-Racja
W końcu przeszli na zdanie.
-Jest źle.
-Bardzo źle.
-Tak, macie racje.
Później posługiwali się dziwnymi dźwiękami.
-Ugh..
-Ehh..
-Kurwa.
Cztery szklanki później znaleźli punkt podparcia w rozmowie i świadomie czy nie postanowili się otworzyć przed nowymi współlokatorami.
-I wiecie co jest najgorsze? - zapytała Noel pochylając się nisko nad stołem, próbując złapać ostrość obrazu - Że to mój pierwszy rooook.
-Ty mówisz ,ze masz HIK źle ? - zapytał Draco czkając tak mocno ,że uderzył kolanem o stół - To mój ostatni rok ,a mam mieszkać z dwoma HIK idiotycznymi Gryfonkami w jednym dormitorium.
Hermiona głośno westchnęła i osunęła głowę którą podpierała na rękach na stół.
-Ale nie martw się HIK Granger - wymruczał sennie Draco, zamykając oczy - Naprawię to. Wykończę was jeszcze dziś HIK w nocy.
-Oby. - mruknęła Noel i nie zamierzała już nic mówić.
Pół godziny później cała trójka leżała na stoliku mrucząc coś czasem. Pierwsza postanowiła otworzyć oczy Noel. Podniosła ociężale głowę i zaciamkała ustami przyglądając się otoczeniu. Pierwszym co zobaczyła były włosy pewnego ślizgona które dawały taki blask ,że musiała znów zamknąć oczy w obawie ,że oślepnie. Gdy obróciła głowę w lewo ujrzała..No właśnie nic. Oczy zasłoniła jej potargana czupryna jej współlokatorki. Kiedy już wypluła włosy z ust usiadła ciężko opierając ciało o oparcie krzesła. Przez okna wpadały właśnie ostatnie promienie słońca i powoli ustępowały nocy. Jeżeli zjawią się w zamku w nocy zostaną wyrzuceni już pierwszego dnia. Potrząsnęła ramieniem koleżanki kilkukrotnie ,ale nic to nie dało. Przęłknęła głośno ślinę i rozpoczęła poszukiwania swojej różdżki. Kiedy już ją wyciągnęła wskazała nią w stronę Hermiony i mruknęła ciche:
-"Vingardium Leviosa"
Wstała wciąż trzymając różdżkę na Hermione która teraz nieświadomie lewitowała w powietrzu tuż nad stolikiem na którym przed chwilą drzemała. Noel spojrzała na ciało ślizgona zupełnie nieświadomego stanu w którym się znajduję. Zamknęła oczy i westchnęła. To chyba dzień dobroci dla zwierząt. W Jego przypadku nie zamierzała być delikatna. Szarpnęła Go za szatę zrzucając tym samym z krzesła ,ale ten dalej chrapał w najlepsze. Zrezygnowana obróciła go na plecy i mamrocząc coś co brzamiało niepokojąco podobnie do 'w nocy i tak go za to zabije' i bez pomocy różdżki ciągnęła nieprzytomnego chłopaka najpierw po podłodze w pub'ie ,a potem po ziemi idąc w stronę Hogwartu. Jakimś sposobem wywlokła ciało Draco z łódki i stałęła pod drzwiami szkoły. Mrużąc oczy chwyciła za klamkę i weszła do sali wejściowej.Oczy wszystkich ebranych na korytarzach spoczęły na ledwo przytomnej dziewczynie i jej ani trochę przytomnych kompanach. Kiedy stanęła przed schodami na pierwsze piętro wiedziała ,że nie da już sobie rady wciągnąć chłopaka i zamierzała zostawić go na miejscu. Ale w tym momencie podeszła do niej ciemnowłosa dziewczyna z dziarskim uśmiechem na twarzy.
-Może pomóc?
Zapytała blondynki która podejrzliwie się jej przyjrzała. Nie wyglądała jakoś niepokojąco więc chcąc-niechcąc odwzajemniła uśmiech.
-Jasne, czemu nie.
Brązowo włosa wyjęła swoją różdżkę i powtórzyła zaklęcie podnosząc Smoka ku górze. Szły nie długo rozmawiając i śmiejąc się. Dogadywały się bardzo dobrze i nim się obejrzały stały już pod drzwiami nowego dormitorium prefektów.
-No to dziękuję za pomoc.-powiedziała Gryfonka wyciągając rękę w stronę przyjaznej nieznzjomej - Jestem Noel Mecris.
-Pansy Parkinson.
Zanim zdążyła się zastanowić dlaczego nie powinna jej lubić obraz młodej dziewczyny trzymającej szczotkę i gładzącą swoje długie włosy zapytał o hasło.
-A no tak..Zgoda.
Obraz rozsunął się na dwie części i zaprosił dziewczynę do środka. Nie rozejrzała się nawet po pomieszczeniu tylko położyła dwa bezwładne ciała na podłogę pod drzwiami i sama położyła się gdzieś obok nich i usnęła natychmiast.
*
Ale ,żeby zrozumieć co się stało później należy wrócić trochę do przeszłości. Blaise znów stał twarzą w twarz z Dumbledore'm przypatrując się mu uważnie.
-Blaise wiem ,że to dla Ciebie trudna sytuacja ,ale ta dziewczyna potrzebuje kogoś takiego jak ty. Nie broń się przed tym.
Blaise prychnął gniewnie i zacisnął pięści. Oddychał ciężko.
-Kim mam niby być ? - wysyczał - Ochroniarzem ?
-Nie panie Zabini. Kimś w rodzaju anioła Stróża.
Diabeł odwrócił się plecami do profesora i uśmiechnął się wściekle. Bez pożegnania ruszył w stronę wyjścia anie zatrzymując się nawet na chwilę. Dotarł na czwarte piętro szybciej niż zamierzał i kiedy już wszedł do swojego nowego dormitorium nie wiedział dlaczego widok który miał przed sobą go nie zaskoczył. Na podłodze leżała Granger wtulona twarzą w dywan ,a obok niej Jego najlepszy przyjaciel który był przygnieciony blondynkę. Gdy podniósł dziewczynę ,a ta wtuliła się w niego ufnie opuściła go cała złość. Położył ją delikatnie na łóżku w pokoju dziewczyn i przykrył kołdrą. Jakoś uporał się jeszcze z Draco i Granger i sam usiadł na kanapie w salonie tępo wpatrując się w kominek przed nim. Anioł stróż co profesorze ?
No i mamy rozdział nr 3 :) Mam nadzieję ,że się spodoba.
Baaaardzo dziękuję Pannie Nieporozumienie za te mega motywujące komentarze. Jesteś wielka <3
Zaglądam na twój blog kiedy tylko mam czas i obiecuję ,że przy przypływie czasu skomentuję wszystkie rozdziały ,bo są genialne :)
2 kom = następny rozdział
NXX
Hermiona.
Hermiona planowała zamieszkać na tym roku z Ginny wiedząc, że zostanie Prefekt Naczelną, ale nie spodziewała się żadnego innego lokatora. Natomiast Ginny nie wróciła na ten rok do Hogwartu, bo chciała pomóc swojej matce pozbierać się po śmierci Freda. Od kiedy wojna dobiegła końca nie wychodziła z Nory zbyt załamana by nawet myśleć. Hermione bolała ta sytuacja i nie chodziło tylko o nieobecność przyjaciółki w Hogwarcie. Chodziło też o śmierć Freda przecież dla niej był również jak starszy brat. Nieraz przepłakiwała noce tęskniąc za jego poczuciem humoru. Często bała się wrócić do rzeczywistości która była teraz bardzo szara. Do tego musiała zamieszkać że Ślizgonami ,a to nie był szczyt jej marzeń. Jeżeli chodzi o Noel to w tej sytuacji nie miała nic przeciwko mieszkaniu z nią ,bo polubiła tą dziewczynę.
Draco był jednak zupełnie innego zdania. W ogóle nie miał ochoty na mieszkanie w jednym dormitorium z tymi dwiema irytującymi gryfonkami. Pragnął się upić i zasnąć na stole w jakimś barze i nie budzić się co najmniej do końca roku szkolnego. Tyle,że nie mógł zostawić Diabła na pastwę tych cholernych Granger i Mecris, bo jeszcze brakowało tego ,żeby był po ich stronie. Cały aż się wzdrygnął na myśl o tym. Nie miał wyboru.
Noel miała chyba najgorzej. Nie dość ,że bała się ,że ten przeklęty Ślizgon zabije ją we śnie to jeszcze miała z nim mieszkać do końca roku. Od tego wszystkiego rozbolała ją na dodatek głowa i dlatego nikt się nie zdziwił kiedy ona, Hermiona i Draco jak w amoku udali się do baru upić się do utraty przytomności. Blaise nie miał jednak tak łatwo. Profesor Dumbledore postanowił poważnie z nim porozmawiać i kiedy tylko uczniowie wyszli z gabinetu grzecznie wyprosił dyrektor McGonagall.
-Więc Blaise pewnie się zastanawiasz co to za dziwne uczucie wobec Noel ? y
Skąd on wie do cholery? Przecież nie musi tego potwierdzać i wcale nie zamierzał tego robić. Dumbledore nic nie musi wiedzieć ,a on po prostu się tego wyprze i nie będzie zwracał na to uwagi. Świetny plan, prosty i niewykonalny. No ,bo niby jak ma pozbyć się tego chorego instynktu? A może stary profesorek zna tego przyczynę ? Może wie jak to wyłączyć? Kazde rozwiązanie mile widziane.
-Tak..Właściwie to tak.
Dumbledore jednak wcale nie był zaskoczony tą odpowiedzią. Bynajmniej nie bardziej niż Diabeł. Nie znał jednak na to rozwiązania i nie chciał nawet myśleć by coś zmienić. Dumbledor'owi odpowiadał ten stan rzeczy i nie zamierzał udawać ,że jest inaczej.
-Więc od razu muszę Ci powiedzieć ,że na to nie ma rozwiązania.
No to pięknie. Umarł w butach. Blaise zdenerwowany obrócił się w stronę okna. Ptaki potulnie siedziały na drzewach pewnie nucąc sobie jakąś cichą melodię. Wiatr rozbijał się o okna głośno szeleszcząc i uciszając świergot ptaków. Powolne krople spływały po starych okiennicach w blasku zachodzącego słońca dopełniają jesienny krajobraz. Taki widok uspokajał każde zszargane nerwy. No cóż, prawie każde.
-O co chodzi ?
To pytanie niechcący uciekło z ust Diabła zanim zdążył opanować nerwy i poukładać sobie wszystko w głowie.
-Zacznę może od początku. Twój przodek był dobrym przyjacielem mojego praprapradziadka. Stąd znam pewną historię która w mojej rodzinie stała się już legendą. Niestety nie wiem na ilę jest prawdziwa więc oszczędzę Ci czasu i powiem tylko jaki jest tego skutek. Na rodziny twoją i Noel Mecris został przed wiekami rzucony pewien urok. Na każdym objawia się on inaczej. Ty odczuwasz potrzebę opiekowania się nią ,a twój dziadek kiedy poznał jej babcię bardzo jej nienawidził. Chodzi o to ,że i tak i tak bez tego zaklęcia czułbyś się za nią odpowiedzialny tylko pewnie w nie tak dużym natężeniu i nie tak wcześnie. W tej sytuacji masz dwa wyjścia. Albo to zaakceptujesz ,albo nie.
W głowie Diabła dawno nie było tak tłoczno. Myślał teraz o tym wszystkim czego doświadczył w ciągu tego dnia. Faktycznie czuł potrzebę opiekowania się dziewczyną i faktycznie lubił ją bardziej niż powinien. Ale czy to nie byłoby zbyt wygodne wytłumaczenie. Oczywiście, mógł przyznać Dumbledore'owi rację i zwalić wszystko na tą klątwe. Ale to by było zbyt łatwe. O nic nie podejrzewał Dumbledore'a i wiedział ,że ten nie ma powodu by go oszukiwać.
-Mam w to uwierzyć ?
-Powinieneś. Powiedziałbym nawet ,że nie masz wyboru.
*
Hogwart był miejscem pełnym niespodzianek. W zamku działo się wiele nie zywkłych rzeczy i wydawało się ,że nic już nie może nikogo zaskoczyć. Nic bardziej mylnego. Każdy uczeń który znajdował się teraz na korytarzu wybałuszał oczy i przyglądał się niecodziennej sytuacji. Książe Slytherinu, bardzo opanowany i nienawidzący każdego Gryfona szedł środkiem korytarza z miną jakby zobaczył ducha. Towarzyszyły mu dwie dziewczyny z mdlącym wyrazem twarzy, obie blade jak ściana. Szli wszyscy ramię w ramię pokonując kolejne piętra nie zważając na nawoływania swoich przyjaciół i trącając każdego kto stanął im na drodze. Wołali ich nie tylko uczniowie ,ale również nauczyciele zaniepokojeni tym niecodziennym widokiem.Stanęli przed drzwiami wyjściowymi ze szkoły i nie zwracając uwagi na woźnego Filch'a i jego kotkę Panią Norris wybiegli z zamku coraz bardziej przyśpieszając. Sami nie wiedząc kiedy wpadli do Trzech Mioteł i usiedli przy tym samym stoliku,obok siebie wpatrując się w tylko sobie znany punkt. Kiedy podeszła do nich kelnerka prosząc o zamówienia zdawali się nie słyszeć jej pytania. Odpowiadali tylko kolejno 'Ognista Whiskey' i nie mogli z siebie wydusić innego słowa. Nie zdając sobie również z tego sprawy wypili nie wiadomo jak szybko 5 szklanek trunku. Najpierw porozumiewali się półsłówkami.
-Złe
-Tak
-Racja
W końcu przeszli na zdanie.
-Jest źle.
-Bardzo źle.
-Tak, macie racje.
Później posługiwali się dziwnymi dźwiękami.
-Ugh..
-Ehh..
-Kurwa.
Cztery szklanki później znaleźli punkt podparcia w rozmowie i świadomie czy nie postanowili się otworzyć przed nowymi współlokatorami.
-I wiecie co jest najgorsze? - zapytała Noel pochylając się nisko nad stołem, próbując złapać ostrość obrazu - Że to mój pierwszy rooook.
-Ty mówisz ,ze masz HIK źle ? - zapytał Draco czkając tak mocno ,że uderzył kolanem o stół - To mój ostatni rok ,a mam mieszkać z dwoma HIK idiotycznymi Gryfonkami w jednym dormitorium.
Hermiona głośno westchnęła i osunęła głowę którą podpierała na rękach na stół.
-Ale nie martw się HIK Granger - wymruczał sennie Draco, zamykając oczy - Naprawię to. Wykończę was jeszcze dziś HIK w nocy.
-Oby. - mruknęła Noel i nie zamierzała już nic mówić.
Pół godziny później cała trójka leżała na stoliku mrucząc coś czasem. Pierwsza postanowiła otworzyć oczy Noel. Podniosła ociężale głowę i zaciamkała ustami przyglądając się otoczeniu. Pierwszym co zobaczyła były włosy pewnego ślizgona które dawały taki blask ,że musiała znów zamknąć oczy w obawie ,że oślepnie. Gdy obróciła głowę w lewo ujrzała..No właśnie nic. Oczy zasłoniła jej potargana czupryna jej współlokatorki. Kiedy już wypluła włosy z ust usiadła ciężko opierając ciało o oparcie krzesła. Przez okna wpadały właśnie ostatnie promienie słońca i powoli ustępowały nocy. Jeżeli zjawią się w zamku w nocy zostaną wyrzuceni już pierwszego dnia. Potrząsnęła ramieniem koleżanki kilkukrotnie ,ale nic to nie dało. Przęłknęła głośno ślinę i rozpoczęła poszukiwania swojej różdżki. Kiedy już ją wyciągnęła wskazała nią w stronę Hermiony i mruknęła ciche:
-"Vingardium Leviosa"
Wstała wciąż trzymając różdżkę na Hermione która teraz nieświadomie lewitowała w powietrzu tuż nad stolikiem na którym przed chwilą drzemała. Noel spojrzała na ciało ślizgona zupełnie nieświadomego stanu w którym się znajduję. Zamknęła oczy i westchnęła. To chyba dzień dobroci dla zwierząt. W Jego przypadku nie zamierzała być delikatna. Szarpnęła Go za szatę zrzucając tym samym z krzesła ,ale ten dalej chrapał w najlepsze. Zrezygnowana obróciła go na plecy i mamrocząc coś co brzamiało niepokojąco podobnie do 'w nocy i tak go za to zabije' i bez pomocy różdżki ciągnęła nieprzytomnego chłopaka najpierw po podłodze w pub'ie ,a potem po ziemi idąc w stronę Hogwartu. Jakimś sposobem wywlokła ciało Draco z łódki i stałęła pod drzwiami szkoły. Mrużąc oczy chwyciła za klamkę i weszła do sali wejściowej.Oczy wszystkich ebranych na korytarzach spoczęły na ledwo przytomnej dziewczynie i jej ani trochę przytomnych kompanach. Kiedy stanęła przed schodami na pierwsze piętro wiedziała ,że nie da już sobie rady wciągnąć chłopaka i zamierzała zostawić go na miejscu. Ale w tym momencie podeszła do niej ciemnowłosa dziewczyna z dziarskim uśmiechem na twarzy.
-Może pomóc?
Zapytała blondynki która podejrzliwie się jej przyjrzała. Nie wyglądała jakoś niepokojąco więc chcąc-niechcąc odwzajemniła uśmiech.
-Jasne, czemu nie.
Brązowo włosa wyjęła swoją różdżkę i powtórzyła zaklęcie podnosząc Smoka ku górze. Szły nie długo rozmawiając i śmiejąc się. Dogadywały się bardzo dobrze i nim się obejrzały stały już pod drzwiami nowego dormitorium prefektów.
-No to dziękuję za pomoc.-powiedziała Gryfonka wyciągając rękę w stronę przyjaznej nieznzjomej - Jestem Noel Mecris.
-Pansy Parkinson.
Zanim zdążyła się zastanowić dlaczego nie powinna jej lubić obraz młodej dziewczyny trzymającej szczotkę i gładzącą swoje długie włosy zapytał o hasło.
-A no tak..Zgoda.
Obraz rozsunął się na dwie części i zaprosił dziewczynę do środka. Nie rozejrzała się nawet po pomieszczeniu tylko położyła dwa bezwładne ciała na podłogę pod drzwiami i sama położyła się gdzieś obok nich i usnęła natychmiast.
*
Ale ,żeby zrozumieć co się stało później należy wrócić trochę do przeszłości. Blaise znów stał twarzą w twarz z Dumbledore'm przypatrując się mu uważnie.
-Blaise wiem ,że to dla Ciebie trudna sytuacja ,ale ta dziewczyna potrzebuje kogoś takiego jak ty. Nie broń się przed tym.
Blaise prychnął gniewnie i zacisnął pięści. Oddychał ciężko.
-Kim mam niby być ? - wysyczał - Ochroniarzem ?
-Nie panie Zabini. Kimś w rodzaju anioła Stróża.
Diabeł odwrócił się plecami do profesora i uśmiechnął się wściekle. Bez pożegnania ruszył w stronę wyjścia anie zatrzymując się nawet na chwilę. Dotarł na czwarte piętro szybciej niż zamierzał i kiedy już wszedł do swojego nowego dormitorium nie wiedział dlaczego widok który miał przed sobą go nie zaskoczył. Na podłodze leżała Granger wtulona twarzą w dywan ,a obok niej Jego najlepszy przyjaciel który był przygnieciony blondynkę. Gdy podniósł dziewczynę ,a ta wtuliła się w niego ufnie opuściła go cała złość. Położył ją delikatnie na łóżku w pokoju dziewczyn i przykrył kołdrą. Jakoś uporał się jeszcze z Draco i Granger i sam usiadł na kanapie w salonie tępo wpatrując się w kominek przed nim. Anioł stróż co profesorze ?
No i mamy rozdział nr 3 :) Mam nadzieję ,że się spodoba.
Baaaardzo dziękuję Pannie Nieporozumienie za te mega motywujące komentarze. Jesteś wielka <3
Zaglądam na twój blog kiedy tylko mam czas i obiecuję ,że przy przypływie czasu skomentuję wszystkie rozdziały ,bo są genialne :)
2 kom = następny rozdział
NXX
sobota, 13 września 2014
Chapter 2
Od początku końca zeszłego roku było pewne kim będą Prefekci Naczelni. I ani jednemu ,ani drugiemu nie podobał się pomysł zajmowania wspólnego dormitorium. Wręcz przeciwnie, bo byli pewni, że mieszkając razem pozabijają się prędzej niż którekolwiek wniesie swoje rzeczy. Pewien ślizgon był świadomy tej sytuacji i postanowił się przygotować. Mimo sporego natłoku myśli związanych z klęska Czarnego Pana, ojcem w Azkabanie i naprawianiu szkód wyrządzonych z własnej winy wymyślił iście przebiegły i ślizgoński plan. Draco' Mądra Głowa' Malfoy postanowił po prostu nie zgadzać się na wejście w wyznaczone stanowisko. Był z tego planu tak dumny ,że po raz pierwszy patrząc w lustro nic sobie nie wyrzucał, a wręcz przeciwnie. Pochwalił sam siebie. Uzyskał opinię na której bardzo mu zależało i okazała się dobra więc przez kilka dni chodził dumny jak paw. Kilka dni ,bo po tym błogosławieństwie nastały dni zgrozy i rozpiździeju. Jego były najlepszy przyjaciel postanowił zażartować sobie z Niego i przyjął stanowisko Prefekta Naczelnego tym samym wybierając sobie właśnie Smoka na swojego współlokatora. I tym sposobem Jego cały misterny plan poszedł się jebać.
*
Wcześniej Rozmowę przerwał piskliwy głosik.
-Panienka Granger? - zapytała urocza pierwszoroczna krukonka zdziwionej Hermiony. Dziewczyna popatrzyła na nią z pewnym zwątpieniem wymalowanym na twarzy ,ale w końcu uśmiechnęła się i odpowiedziała uprzejmym tonem.
-Tak to ja, czy coś się stało?
-Dyrektor McGonagal wzywa cię do siebie.
Powiedziała ,że to pilne i ,żebyś przeprowadziła ze sobą Noel Mecris. Noel wyraźnie zdziwiła się kiedy usłyszała swoje nazwisko. Czyżby Pani Dyrektor wiedziała coś więcej o jej przeszłości? Może chodziło o kłótnię z Malfoy'em ? Lub po prostu chciała się z nią przywitać? Nie zdążyła pomyśleć dłużej ,bo równie zdziwiona Hermiona ciągnęła ją w stronę gabinetu McGonagall i obie zerkając na siebie co chwila w milczeniu szły w wyznaczonym kierunku, zostawiając zdezorientowanych chłopaków w tyle. Chociaż Noel z wyuczonym kamiennym wyrazem twarzy przemierzała Hogwarckie korytarze to w środku jej umysłu trwała prawdziwa wojna. Zaczęła wyliczać powody dla których mogłaby trafić do gabinetu dyrektora i będąc pewna, że jej tajemnice są na miejscu doszła do dwóch wniosków. Po pierwsze dyrektor może chciała ją powitać i dać jej plan lekcji, a po drugie i mniej prawdopodobne chodziło o kłótnie z Malfoy'em. A jeżeli o to chodzi to poprzysięgła sobie, że wydrapie oczy tej cholernej fretce. Nim się obejrzała Hermiona podała hasło do portretu rycerza i weszły do gabinetu. Na ścianach pomieszczenia widniały portrety poprzedników pani Dyrektor w tym Albusa Dumbledora, który z wielkim uśmiechem powitał Hermione ,a następnie spojrzał tajemniczo na Noel. W końcu uśmiechnął się do niej lekko ,a ona skinęła głową czując jakby jego wzrok wywiercał dziurę w głowie tym samym poznając jej największe sekrety. Niestety nie myliła się. * Profesor Minerwa McGonagall właściwie sama nie wiedziała dla czego tak chce skrzywdzić obie swoje podopieczne. Właściwie wcale nie chciała tego robić ,ale jej wieloletni przyjaciel, a także poprzednik Dumbledore miał wobec pewnej dwójki pewne plany ,a był pewny, że Minerwa weźmie pod uwagę jego zdanie i nie mylił się ,bo pani Dyrektor zbyt bardzo go szanowała by mu odmówić. Tak więc stojąc teraz przed czwórką nienawidzących się uczniów ciężko przełknęła ślinę była pewna, że przez jej decyzję dojdzie do co najmniej 4 zabójstw z zimną krwią. Przystąpiła nerwowo z nogi na nogę i w końcu postanowiła się odezwać.
-No więc drogie dzieci pewnie zastanawiacie się dlaczego poprosiłam byście się tu zjawili. Otóż panna Granger i pan Zabini zostali prefektami naczelnymi. Swoje prawa i obowiązki odczytaliście już państwo w wakacje. Została jeszcze jedna sprawa. Zamieszkacie w jednym dormitorium.
-Co?! - krzyknęli w tym samym czasie Blaise i Hermiona po czym spojrzeli na siebie z czystą nienawiścią w oczach, po czym Hermiona dodała -Mam mieszkać z tym ohydnym, samolubnym, złośliwym śmierciożercą?!
-Też cię nienawidzę Granger- syknął rozjuszony Zabini. Oboje byli gotowi rzucić się sobie do gardeł ,a ich towarzysze pewnie stanęli by w ich obronie. Już teraz Noel patrzyła na Dracona z odrazą, a ten nie pozostawał jej dłużny i w końcu rozzłoszczony do granic możliwości szybkim ruchem przyparł dziewczynę do ściany która pisnęła cicho czując ból w plecach , jedną ręką ściskając ją za szyję ,a drugą wyciągając rożdżkę. Profesor McGonagall istotnie zszokowana całą sytuacją na początku nie mogła wydobyć z siebie słowa podobnie jak Hermiona nie wiedziała co ma zrobić. Jedynie Diabeł otrzeźwiał i zanim stała się jakaś tragedia podszedł do Smoka i odciągnął go od dziewczyny ,która zaczynała już tracić powietrze. Hermiona podbiegała do Gryfonki która osunęła się na po ścianie na ziemię całkiem zszokowana trzymając się za gardło i ciężko oddychając. Do oczu zdążyły jej już napłynąć łzy i kiedy poczuła je na policzkach uznała ,że jest słaba. Płakała przez tego mordercę i musiała się uspokoić. Hermiona widząc cierpienie na twarzy dziewczyny podniosła ją delikatnie nie mogąc dalej uwierzyć w to co się stało. Znała Malfoy'a aż za dobrze, ale nie przypuszczała, że mógłby bez powodu zaatakować tak niewinną i delikatną dziewczynę. I bardzo jej współczuła
*
Draco sam nie wiedział dlaczego ta dziewczyna budziła w nim tyle negatywnych emocji. Nie docierało do niego coś właśnie zrobił, ani krzyki niedowierzania dyrektorki, a tym bardziej zawiedzione spojrzenie z portretu Dumbledora. Widział tylko przerażone oczy irytującej Gryfonki i wcale mu się to nie podobało. Obudził go dopiero trzask zamykanych drzwi. Popatrzył najpierw na dyrektor, a potem na swojego przyjaciela. Ale to co miał mu do powiedzenia Blaise wcale nie było pokrzepiające.
-Powiedziałeś kiedyś ,że nie jesteś jak twój ojciec. Zaczynam w to wątpić smoku
Draco nagle spoważniał. Nie mógł być jak jego ojciec. Nie był tak zimnym sukinsynem i Blaise nie mógł tak sądzić przecież nawet nie miał podstaw. Ale przypomniał sobie sytuację z przed chwili. Przez moment w wspomnieniach zamiast zobaczyć twarz Noel zobaczył twarz swojej matki. Taką samą jak wtedy kiedy jego ojciec dusił ją by pokazać synowi jaką ma władze. Draco pełny odrazy do siebie spojrzał na swoje dłonie. Nie mógł uwierzyć w to co zrobił. Przecież obiecał sobie ,że nie będzie taki jak ojciec, no przecież obiecał to swojej matce. Z rozmyślań wyrwał go już pełny współczucia głos McGonagall.
-Panie..Zabini proszę iść poszukać dziewczyn i sprowadzić je tutaj. Zanim Blaise zdążył przytaknąć Draco odpowiedział za niego.
-Ja pójdę. To znaczy..To moja wina i chciałbym to naprawić.
*
Dziewczyny stały wciśnięte w kąt niedaleko gabinetu McGonagall. Noel choć już nie płakała dalej się trzęsła ,a Hermiona robiła co mogła by ją uspokoić. Żadna z nich nie miała ochoty na powrót do pomieszczenia i było to zrozumiałe. Tyle ,że McGonagall miała do nich jakąś ważną sprawę i chcąc nie chcąc musiały wrócić. A Hermiona chociaż przejęta całą sytuacją, jako pani Prefekt Naczelna była w obowiązku odprowadzić Noel do gabinetu.
-No już Noel. Przecież wiesz ,że Malfoy to dupek! Tyle ,że okazał się większy niż wszyscy myśleli, że jest.
-Och no już Granger- w korytarzach zadźwięczał aksamitny baryton który obie dziewczyny dobrze znały i wcale nie cieszyły się słysząc go. Wręcz przeciwnie - Dyrektor McSztywna wzywa Cię do siebie. Ją odprowadzę twoją koleżaneczkę.
-Chyba śnisz Malfoy, że pozwolę Ci z nią zostać! - zagrzmiała Hermiona pokazując palcem na lekko wystraszoną Noel.
- Po tym co jej.. Niestety nie dane jej było dokończyć, bo zniecierpliwiony chłopak przyglądając się uważnie dziewczynie która uparcie postanowiła na niego nie patrzeć, postanowił jej brutalnie przerwać.
-Zamknij się Granger ,bo w końcu przypomnę Ci chwilę z Bellatriks- syknął gniewnie- Chcę tylko porozmawiać.
-I mam Ci uwierzyć kiedy tak mó..
I znów nie dokończyła ,bo tym razem ślizgon złapał ją za szaty i wypchnął z ich małej kryjówki, a sam zajął jej miejsce.
-Idź już Granger.
Tym razem Hermiona otworzyła usta ,ale zrozumiała ,że to i tak nie ma sensu. Popatrzyla tylko na Noel wsóolczujaco i powolnym krokiem udała się w stronę pokoju. W korytarzu zapanowała cisza której nikt nie zamierzał przerywać. Draco zastanawiał się co ma powiedzieć. Gdyby powiedział ,że mu przykro pewnie by mu nie uwierzyła ,a Malfoy'owie przecież nie przepraszają. Tylko ,że jemu nie było przykro. To było coś więcej niż poczucie winy. Czuł ,że zawiódł swoją matkę, Blaisa, Dumbledora i przede wszystkim siebie. Nie wiedział już nawet dlaczego ją zaatakował przecież on nienawidził jej, tak samo jak ona jego. Ta kretynka jest pewnie nową przyjaciółeczką Pottera, tego śmiecia Weasley'a i Granger i to są wystarczające powody by jej nienawidzić. Ale nawet jej nie powinien atakować. Zwłaszcza jej. Natomiast Noel nie wiedziała co ma myśleć. Nie bała się go nawet po tym co jej zrobił. Uczono ją ,że boją się tylko słabi, a ona nie mogła być słaba. Musiała mieć serce jak kamień i zachować zimną krew w każdej sytuacji. Żadnych emocji i uczuć. Zimna suka. Zanim jednak odważyła się mu spojrzeć w oczy i powiedzieć jak bardzo go nienawidzi, on postanowił się w końcu odezwać.
-Posłuchaj ja...Przepraszam okej? Wiem zachowałem się jak kretyn i nie powinienem tego robić. Co nie zmienia faktu ,że dalej jesteś tylko nędznym i nic nie wartym robakiem Mecris.
-I nawzajem Malfoy. Wciąż jesteś śmieciem i ochydnym śmierciożercą.
-Nie przeginaj mała pijawko. Nic o mnie nie wiesz i nie masz prawa tak mówić.- Syknął i zacisnął pięści próbując się uspokoić. Jego oddech choć urywany ciężko dobijał się o ściany korytarzy na siódmym piętrze, ale dziewczyna nie zwróciła na to uwagi i ruszyła w stronę gabinetu.
-Wiem o tobie więcej niż chciałbyś ,żeby ktokolwiek wiedział.Zdziwiony Ślizgon powiódł za nią wzrokiem. Nic nie wiesz pomyślał.
-Ej Mecris, a ty dokąd?!
-Jak najdalej od Ciebie!
Usatysfakcjonowany tą odpowiedzią szybko zrównał z nią kroku i z ironicznym uśmieszkiem nie schodzącym z jego twarzy otworzył sobie drzwi. Gryfonka myśląc ,że posiada on jeszcze jakieś pokłady człowieczeństwa i przetrzyma jej drzwi, podążyła za nim. Niestety bardzo się przeliczyła, bo ten zamknął je z impetem tuż przed jej nosem przez co po raz kolejny tego dnia upadła.
-PRZKLĘCI ŚLIZGONI !
Dodała tylko i usłyszała potworny chichot pewnego blond włosego palanta.
*
Blaise Zabini. Właściwie nie bez powodu był nazywany Diabłem. W ciągu tych 6 lat nauki w Hogwarcie nie było bójki w której on nie brał by udziału. Nie ważne było kto i o co się bił on po prostu dołączał. Tyle ,że perfekcyjnie potrafił zachować pozory i nigdy nie przejawiał oznak zniecierpliwienia czy strachu. Nic nie było w stanie go wzruszyć i każdy o tym wiedział. Dla każdego był bez uczuciowym osiłkiem że Slytherinu który bił się dla czystej rozrywki. Niestety wcale tak nie było ,a idealnym tego przykładem była obecna sytuacja. Otóż obecnie Ślizgon niemal obgryzał paznokcie że zdenerwowania. Jak Draco mógł tak potraktować tą kobietę?! Dlaczego akurat ją ?! Czy mu zupełnie na mózg padło ?! Przecież mógł jej zrobić poważną krzywdę! Co jej jest ?! Wszystko dobrze?! I co najważniejsze dlaczego przejmował się tym tak bardzo do kurwy nędzy! Sytuację tylko pogorszyło przybycie do gabinetu Hermiony bez owej dwójki. Dziewczyna była wyraźnie zdenerwowana, a biedny Diabełek właśnie zastanawiał się jakby wyglądało to ,że ucieknie z gabinetu przywali Draco i wróci tu niosąc Noel? Jego rozmyślania przerwał huk zamykanych drzwi. Szybko spojrzał na rozpromienionego Dracona i w tej samej chwili usłyszał donośny krzyk pewnej Gryfonki. Rechot Smoka rozniósł się po pomieszczeniu w chwili kiedy drzwi ponownie się otworzyły, ale tym razem wpadła przez nie czerwona że złości Noel. Spojrzała pewnym nienawiści spojrzeniem na Draco, a ten tylko uśmiechnął się kpiarsko.
-Coś nie tak ?- Zapytał udając zmartwienie tak przesiąkniętym ironią tonem, że dziewczyna ledwo zapanowała nad złowrogim uśmieszkiem informującym o ewentualnej śmierci.
-Nienawidzę Cię Malfoy.
Dodała tylko i odwróciła się w stronę biurka pani McGonagall. Czuła ,że w środku ją roznosi i miała ochotę udusić Ślizgona gołymi rękami. Postanowiła nie przyjmować się nim i by się uspokoić skupiła się na swoim najprzyjemniejszym wspomnieniu, ale nie było jej dane nacieszyć się długo tą chwilą harmonii.
-Tylko na tyle Cię stać Mecris?
-Bardzo Cię nienawidzę.
*
Chociaż profesor Dumbledore obecny był tylko na obrazie zachował swoją mądrość i trzeźwość umysłu. Patrzył uważnie na całą czwórkę i już wiedział co jest grane. Faktycznie nienawidzili się i faktycznie chcieli się pozabijać. Jednak on sam miał całkiem inny obraz sytuacji i bez wątpienia wziął się on nie bez powodu. Nie chodziło o jasny umysł profesora ani jakieś przeczucia. On po śmierci doświadczył czegoś niezwykłego. Poznał prawdę i wszystkie sekrety dusz które napotykał. Słyszał ich myśli i odczuwał podobne emocje. Zwrócił uwagę na Blaisa i już wiedział. Musiał mu o czymś pilnie powiedzieć
*
-Ty cholerny kretynie!
-Zamknij się już Mecris GŁOWA BOLI MNIE OD TWOJEGO WYCIA!
-I BARDZO DOBRZE MALFOY TWÓJ BÓL TO MOJA SATYSFAKCJA DO CHOLERY!
-NIE PRÓBUJ BYĆ ZABAWNA BO CI TO NIE WYCHODZI!
-JESTEM ZABAWNA GŁĄBIE! PRAWDA HERMIONA?!
-Jasne ,że tak Noel, ale..
-NIE WTRĄCAJ SIĘ DO ICH KŁÓTNI GRANGER!
-TO SAMO MOGĘ POWIEDZIEĆ DO CIEBIE ZABINI IDIOTO!
-CO JEST SZLAMCIU?! PUŚCIŁY NERWY ?!
-NIE WAŻ SIĘ JEST ATAK NAZYWAĆ TY ZADUFANY W SOBIE ZŁAMASIE!
-PRZESTAŃ JĘCZEĆ PIJAWKO!
- IDIOTA!
-DZIWKA!
-Co do ch...cholery Smoku?! Nawet pewnie nie pamiętacie o co poszło!- ryknął wreszcie Zabini przerywając tą głośną wymianę zdań. Faktycznie nikt nie pamiętał o co się pokłócili - Smoku zachowujesz się gorzej niż kot po kastracji! -Igrasz z ogniem Diable. - Draco wskazał palcem w jego stronę. Próbował zachować spokój, ale szło mu to niezwykle biernie. Wziął jeden głęboki oddech i już miał wypuszczać powietrze kiedy do jego uszu dobiegł jeszcze cichy szept
-On nawet nie ma co kastrować.
Wypuścił powietrze z ust i spojrzał z kpiącym na wpatrującą się w swoje buty dziewczynę.
-Jak tak bardzo chciałaś to zobaczyć to mogłaś po prostu powiedzieć. Ale muszę przyznać, że nieźle to zaplanowałaś.
-Och zamknij się już.
Powiedziała Noel. Cała czwórka jak jeden mąż spojrzała w stronę biurka pani Dyrektor ,ale to co zobaczyli poważnie nimi wstrząsnęło. Zwykle zdyscyplinowana pani McGonagall leżała twarzą na biurku, a ręce miała opuszczone wzdłuż ciała w geście bezradności. Mahoniowe biurko nie mogło być wygodnym meblem, ale w tej chwili kobiecie ani trochę to nie przeszkadzało. Pierwszy raz w całej swojej karierze zawodowej była załamana. Obok niej leżała kartka którą Hermiona po chwili zastanowienia wzięła do rąk i przeczytała na głos.
Dzieci!
Błagam niech to będzie już koniec. Mam do was trzy sprawy.
1. Minus 50 punktów dla Gryffindoru i Slytherinu.
2.Hermiono ty i pan Zabini zamieszkacie razem w dormitorium na czwartym piętrze. Chciałabym ,żebyś pomogła Noel oswoić się że szkołą więc i ona zamieszka z wami ,a żeby było sprawiedliwie pan Zabini mógł sobie wybrać współlokatora ,a jak mniemam będzie to pan Malfoy. Jeszcze dzisiaj przenieście tam swoje rzeczy. Dormitorium znajduje się na końcu korytarzu na 4 piętrze, a hasło do drzwi to 'Zgoda'. Chociaż myślę ,że mało się to sprawdza.
3.Nie pozabijajcie się proszę.
Minerwa McGonagall
Jak możecie zauważyć w tym rozdziale, nie zamierzam idealnie trzymać się kanonu. McGonagall jest słabsza, Hermiona małomówna, a Dumbledore jest..kim jest.
Akcja toczy się tu bardzo szybko ,ale ureguluję to w następnych rozdziałach :)
Ten rozdział jest w pewnym sensie lekko wzorowany na jednym z moich ulubionych Dramione ,ale w następnych rozdziałach nie to nie powinno się powtórzyć.
Jak zwykle liczę na komentarze :)
*
Wcześniej Rozmowę przerwał piskliwy głosik.
-Panienka Granger? - zapytała urocza pierwszoroczna krukonka zdziwionej Hermiony. Dziewczyna popatrzyła na nią z pewnym zwątpieniem wymalowanym na twarzy ,ale w końcu uśmiechnęła się i odpowiedziała uprzejmym tonem.
-Tak to ja, czy coś się stało?
-Dyrektor McGonagal wzywa cię do siebie.
Powiedziała ,że to pilne i ,żebyś przeprowadziła ze sobą Noel Mecris. Noel wyraźnie zdziwiła się kiedy usłyszała swoje nazwisko. Czyżby Pani Dyrektor wiedziała coś więcej o jej przeszłości? Może chodziło o kłótnię z Malfoy'em ? Lub po prostu chciała się z nią przywitać? Nie zdążyła pomyśleć dłużej ,bo równie zdziwiona Hermiona ciągnęła ją w stronę gabinetu McGonagall i obie zerkając na siebie co chwila w milczeniu szły w wyznaczonym kierunku, zostawiając zdezorientowanych chłopaków w tyle. Chociaż Noel z wyuczonym kamiennym wyrazem twarzy przemierzała Hogwarckie korytarze to w środku jej umysłu trwała prawdziwa wojna. Zaczęła wyliczać powody dla których mogłaby trafić do gabinetu dyrektora i będąc pewna, że jej tajemnice są na miejscu doszła do dwóch wniosków. Po pierwsze dyrektor może chciała ją powitać i dać jej plan lekcji, a po drugie i mniej prawdopodobne chodziło o kłótnie z Malfoy'em. A jeżeli o to chodzi to poprzysięgła sobie, że wydrapie oczy tej cholernej fretce. Nim się obejrzała Hermiona podała hasło do portretu rycerza i weszły do gabinetu. Na ścianach pomieszczenia widniały portrety poprzedników pani Dyrektor w tym Albusa Dumbledora, który z wielkim uśmiechem powitał Hermione ,a następnie spojrzał tajemniczo na Noel. W końcu uśmiechnął się do niej lekko ,a ona skinęła głową czując jakby jego wzrok wywiercał dziurę w głowie tym samym poznając jej największe sekrety. Niestety nie myliła się. * Profesor Minerwa McGonagall właściwie sama nie wiedziała dla czego tak chce skrzywdzić obie swoje podopieczne. Właściwie wcale nie chciała tego robić ,ale jej wieloletni przyjaciel, a także poprzednik Dumbledore miał wobec pewnej dwójki pewne plany ,a był pewny, że Minerwa weźmie pod uwagę jego zdanie i nie mylił się ,bo pani Dyrektor zbyt bardzo go szanowała by mu odmówić. Tak więc stojąc teraz przed czwórką nienawidzących się uczniów ciężko przełknęła ślinę była pewna, że przez jej decyzję dojdzie do co najmniej 4 zabójstw z zimną krwią. Przystąpiła nerwowo z nogi na nogę i w końcu postanowiła się odezwać.
-No więc drogie dzieci pewnie zastanawiacie się dlaczego poprosiłam byście się tu zjawili. Otóż panna Granger i pan Zabini zostali prefektami naczelnymi. Swoje prawa i obowiązki odczytaliście już państwo w wakacje. Została jeszcze jedna sprawa. Zamieszkacie w jednym dormitorium.
-Co?! - krzyknęli w tym samym czasie Blaise i Hermiona po czym spojrzeli na siebie z czystą nienawiścią w oczach, po czym Hermiona dodała -Mam mieszkać z tym ohydnym, samolubnym, złośliwym śmierciożercą?!
-Też cię nienawidzę Granger- syknął rozjuszony Zabini. Oboje byli gotowi rzucić się sobie do gardeł ,a ich towarzysze pewnie stanęli by w ich obronie. Już teraz Noel patrzyła na Dracona z odrazą, a ten nie pozostawał jej dłużny i w końcu rozzłoszczony do granic możliwości szybkim ruchem przyparł dziewczynę do ściany która pisnęła cicho czując ból w plecach , jedną ręką ściskając ją za szyję ,a drugą wyciągając rożdżkę. Profesor McGonagall istotnie zszokowana całą sytuacją na początku nie mogła wydobyć z siebie słowa podobnie jak Hermiona nie wiedziała co ma zrobić. Jedynie Diabeł otrzeźwiał i zanim stała się jakaś tragedia podszedł do Smoka i odciągnął go od dziewczyny ,która zaczynała już tracić powietrze. Hermiona podbiegała do Gryfonki która osunęła się na po ścianie na ziemię całkiem zszokowana trzymając się za gardło i ciężko oddychając. Do oczu zdążyły jej już napłynąć łzy i kiedy poczuła je na policzkach uznała ,że jest słaba. Płakała przez tego mordercę i musiała się uspokoić. Hermiona widząc cierpienie na twarzy dziewczyny podniosła ją delikatnie nie mogąc dalej uwierzyć w to co się stało. Znała Malfoy'a aż za dobrze, ale nie przypuszczała, że mógłby bez powodu zaatakować tak niewinną i delikatną dziewczynę. I bardzo jej współczuła
*
Draco sam nie wiedział dlaczego ta dziewczyna budziła w nim tyle negatywnych emocji. Nie docierało do niego coś właśnie zrobił, ani krzyki niedowierzania dyrektorki, a tym bardziej zawiedzione spojrzenie z portretu Dumbledora. Widział tylko przerażone oczy irytującej Gryfonki i wcale mu się to nie podobało. Obudził go dopiero trzask zamykanych drzwi. Popatrzył najpierw na dyrektor, a potem na swojego przyjaciela. Ale to co miał mu do powiedzenia Blaise wcale nie było pokrzepiające.
-Powiedziałeś kiedyś ,że nie jesteś jak twój ojciec. Zaczynam w to wątpić smoku
Draco nagle spoważniał. Nie mógł być jak jego ojciec. Nie był tak zimnym sukinsynem i Blaise nie mógł tak sądzić przecież nawet nie miał podstaw. Ale przypomniał sobie sytuację z przed chwili. Przez moment w wspomnieniach zamiast zobaczyć twarz Noel zobaczył twarz swojej matki. Taką samą jak wtedy kiedy jego ojciec dusił ją by pokazać synowi jaką ma władze. Draco pełny odrazy do siebie spojrzał na swoje dłonie. Nie mógł uwierzyć w to co zrobił. Przecież obiecał sobie ,że nie będzie taki jak ojciec, no przecież obiecał to swojej matce. Z rozmyślań wyrwał go już pełny współczucia głos McGonagall.
-Panie..Zabini proszę iść poszukać dziewczyn i sprowadzić je tutaj. Zanim Blaise zdążył przytaknąć Draco odpowiedział za niego.
-Ja pójdę. To znaczy..To moja wina i chciałbym to naprawić.
*
Dziewczyny stały wciśnięte w kąt niedaleko gabinetu McGonagall. Noel choć już nie płakała dalej się trzęsła ,a Hermiona robiła co mogła by ją uspokoić. Żadna z nich nie miała ochoty na powrót do pomieszczenia i było to zrozumiałe. Tyle ,że McGonagall miała do nich jakąś ważną sprawę i chcąc nie chcąc musiały wrócić. A Hermiona chociaż przejęta całą sytuacją, jako pani Prefekt Naczelna była w obowiązku odprowadzić Noel do gabinetu.
-No już Noel. Przecież wiesz ,że Malfoy to dupek! Tyle ,że okazał się większy niż wszyscy myśleli, że jest.
-Och no już Granger- w korytarzach zadźwięczał aksamitny baryton który obie dziewczyny dobrze znały i wcale nie cieszyły się słysząc go. Wręcz przeciwnie - Dyrektor McSztywna wzywa Cię do siebie. Ją odprowadzę twoją koleżaneczkę.
-Chyba śnisz Malfoy, że pozwolę Ci z nią zostać! - zagrzmiała Hermiona pokazując palcem na lekko wystraszoną Noel.
- Po tym co jej.. Niestety nie dane jej było dokończyć, bo zniecierpliwiony chłopak przyglądając się uważnie dziewczynie która uparcie postanowiła na niego nie patrzeć, postanowił jej brutalnie przerwać.
-Zamknij się Granger ,bo w końcu przypomnę Ci chwilę z Bellatriks- syknął gniewnie- Chcę tylko porozmawiać.
-I mam Ci uwierzyć kiedy tak mó..
I znów nie dokończyła ,bo tym razem ślizgon złapał ją za szaty i wypchnął z ich małej kryjówki, a sam zajął jej miejsce.
-Idź już Granger.
Tym razem Hermiona otworzyła usta ,ale zrozumiała ,że to i tak nie ma sensu. Popatrzyla tylko na Noel wsóolczujaco i powolnym krokiem udała się w stronę pokoju. W korytarzu zapanowała cisza której nikt nie zamierzał przerywać. Draco zastanawiał się co ma powiedzieć. Gdyby powiedział ,że mu przykro pewnie by mu nie uwierzyła ,a Malfoy'owie przecież nie przepraszają. Tylko ,że jemu nie było przykro. To było coś więcej niż poczucie winy. Czuł ,że zawiódł swoją matkę, Blaisa, Dumbledora i przede wszystkim siebie. Nie wiedział już nawet dlaczego ją zaatakował przecież on nienawidził jej, tak samo jak ona jego. Ta kretynka jest pewnie nową przyjaciółeczką Pottera, tego śmiecia Weasley'a i Granger i to są wystarczające powody by jej nienawidzić. Ale nawet jej nie powinien atakować. Zwłaszcza jej. Natomiast Noel nie wiedziała co ma myśleć. Nie bała się go nawet po tym co jej zrobił. Uczono ją ,że boją się tylko słabi, a ona nie mogła być słaba. Musiała mieć serce jak kamień i zachować zimną krew w każdej sytuacji. Żadnych emocji i uczuć. Zimna suka. Zanim jednak odważyła się mu spojrzeć w oczy i powiedzieć jak bardzo go nienawidzi, on postanowił się w końcu odezwać.
-Posłuchaj ja...Przepraszam okej? Wiem zachowałem się jak kretyn i nie powinienem tego robić. Co nie zmienia faktu ,że dalej jesteś tylko nędznym i nic nie wartym robakiem Mecris.
-I nawzajem Malfoy. Wciąż jesteś śmieciem i ochydnym śmierciożercą.
-Nie przeginaj mała pijawko. Nic o mnie nie wiesz i nie masz prawa tak mówić.- Syknął i zacisnął pięści próbując się uspokoić. Jego oddech choć urywany ciężko dobijał się o ściany korytarzy na siódmym piętrze, ale dziewczyna nie zwróciła na to uwagi i ruszyła w stronę gabinetu.
-Wiem o tobie więcej niż chciałbyś ,żeby ktokolwiek wiedział.Zdziwiony Ślizgon powiódł za nią wzrokiem. Nic nie wiesz pomyślał.
-Ej Mecris, a ty dokąd?!
-Jak najdalej od Ciebie!
Usatysfakcjonowany tą odpowiedzią szybko zrównał z nią kroku i z ironicznym uśmieszkiem nie schodzącym z jego twarzy otworzył sobie drzwi. Gryfonka myśląc ,że posiada on jeszcze jakieś pokłady człowieczeństwa i przetrzyma jej drzwi, podążyła za nim. Niestety bardzo się przeliczyła, bo ten zamknął je z impetem tuż przed jej nosem przez co po raz kolejny tego dnia upadła.
-PRZKLĘCI ŚLIZGONI !
Dodała tylko i usłyszała potworny chichot pewnego blond włosego palanta.
*
Blaise Zabini. Właściwie nie bez powodu był nazywany Diabłem. W ciągu tych 6 lat nauki w Hogwarcie nie było bójki w której on nie brał by udziału. Nie ważne było kto i o co się bił on po prostu dołączał. Tyle ,że perfekcyjnie potrafił zachować pozory i nigdy nie przejawiał oznak zniecierpliwienia czy strachu. Nic nie było w stanie go wzruszyć i każdy o tym wiedział. Dla każdego był bez uczuciowym osiłkiem że Slytherinu który bił się dla czystej rozrywki. Niestety wcale tak nie było ,a idealnym tego przykładem była obecna sytuacja. Otóż obecnie Ślizgon niemal obgryzał paznokcie że zdenerwowania. Jak Draco mógł tak potraktować tą kobietę?! Dlaczego akurat ją ?! Czy mu zupełnie na mózg padło ?! Przecież mógł jej zrobić poważną krzywdę! Co jej jest ?! Wszystko dobrze?! I co najważniejsze dlaczego przejmował się tym tak bardzo do kurwy nędzy! Sytuację tylko pogorszyło przybycie do gabinetu Hermiony bez owej dwójki. Dziewczyna była wyraźnie zdenerwowana, a biedny Diabełek właśnie zastanawiał się jakby wyglądało to ,że ucieknie z gabinetu przywali Draco i wróci tu niosąc Noel? Jego rozmyślania przerwał huk zamykanych drzwi. Szybko spojrzał na rozpromienionego Dracona i w tej samej chwili usłyszał donośny krzyk pewnej Gryfonki. Rechot Smoka rozniósł się po pomieszczeniu w chwili kiedy drzwi ponownie się otworzyły, ale tym razem wpadła przez nie czerwona że złości Noel. Spojrzała pewnym nienawiści spojrzeniem na Draco, a ten tylko uśmiechnął się kpiarsko.
-Coś nie tak ?- Zapytał udając zmartwienie tak przesiąkniętym ironią tonem, że dziewczyna ledwo zapanowała nad złowrogim uśmieszkiem informującym o ewentualnej śmierci.
-Nienawidzę Cię Malfoy.
Dodała tylko i odwróciła się w stronę biurka pani McGonagall. Czuła ,że w środku ją roznosi i miała ochotę udusić Ślizgona gołymi rękami. Postanowiła nie przyjmować się nim i by się uspokoić skupiła się na swoim najprzyjemniejszym wspomnieniu, ale nie było jej dane nacieszyć się długo tą chwilą harmonii.
-Tylko na tyle Cię stać Mecris?
-Bardzo Cię nienawidzę.
*
Chociaż profesor Dumbledore obecny był tylko na obrazie zachował swoją mądrość i trzeźwość umysłu. Patrzył uważnie na całą czwórkę i już wiedział co jest grane. Faktycznie nienawidzili się i faktycznie chcieli się pozabijać. Jednak on sam miał całkiem inny obraz sytuacji i bez wątpienia wziął się on nie bez powodu. Nie chodziło o jasny umysł profesora ani jakieś przeczucia. On po śmierci doświadczył czegoś niezwykłego. Poznał prawdę i wszystkie sekrety dusz które napotykał. Słyszał ich myśli i odczuwał podobne emocje. Zwrócił uwagę na Blaisa i już wiedział. Musiał mu o czymś pilnie powiedzieć
*
-Ty cholerny kretynie!
-Zamknij się już Mecris GŁOWA BOLI MNIE OD TWOJEGO WYCIA!
-I BARDZO DOBRZE MALFOY TWÓJ BÓL TO MOJA SATYSFAKCJA DO CHOLERY!
-NIE PRÓBUJ BYĆ ZABAWNA BO CI TO NIE WYCHODZI!
-JESTEM ZABAWNA GŁĄBIE! PRAWDA HERMIONA?!
-Jasne ,że tak Noel, ale..
-NIE WTRĄCAJ SIĘ DO ICH KŁÓTNI GRANGER!
-TO SAMO MOGĘ POWIEDZIEĆ DO CIEBIE ZABINI IDIOTO!
-CO JEST SZLAMCIU?! PUŚCIŁY NERWY ?!
-NIE WAŻ SIĘ JEST ATAK NAZYWAĆ TY ZADUFANY W SOBIE ZŁAMASIE!
-PRZESTAŃ JĘCZEĆ PIJAWKO!
- IDIOTA!
-DZIWKA!
-Co do ch...cholery Smoku?! Nawet pewnie nie pamiętacie o co poszło!- ryknął wreszcie Zabini przerywając tą głośną wymianę zdań. Faktycznie nikt nie pamiętał o co się pokłócili - Smoku zachowujesz się gorzej niż kot po kastracji! -Igrasz z ogniem Diable. - Draco wskazał palcem w jego stronę. Próbował zachować spokój, ale szło mu to niezwykle biernie. Wziął jeden głęboki oddech i już miał wypuszczać powietrze kiedy do jego uszu dobiegł jeszcze cichy szept
-On nawet nie ma co kastrować.
Wypuścił powietrze z ust i spojrzał z kpiącym na wpatrującą się w swoje buty dziewczynę.
-Jak tak bardzo chciałaś to zobaczyć to mogłaś po prostu powiedzieć. Ale muszę przyznać, że nieźle to zaplanowałaś.
-Och zamknij się już.
Powiedziała Noel. Cała czwórka jak jeden mąż spojrzała w stronę biurka pani Dyrektor ,ale to co zobaczyli poważnie nimi wstrząsnęło. Zwykle zdyscyplinowana pani McGonagall leżała twarzą na biurku, a ręce miała opuszczone wzdłuż ciała w geście bezradności. Mahoniowe biurko nie mogło być wygodnym meblem, ale w tej chwili kobiecie ani trochę to nie przeszkadzało. Pierwszy raz w całej swojej karierze zawodowej była załamana. Obok niej leżała kartka którą Hermiona po chwili zastanowienia wzięła do rąk i przeczytała na głos.
Dzieci!
Błagam niech to będzie już koniec. Mam do was trzy sprawy.
1. Minus 50 punktów dla Gryffindoru i Slytherinu.
2.Hermiono ty i pan Zabini zamieszkacie razem w dormitorium na czwartym piętrze. Chciałabym ,żebyś pomogła Noel oswoić się że szkołą więc i ona zamieszka z wami ,a żeby było sprawiedliwie pan Zabini mógł sobie wybrać współlokatora ,a jak mniemam będzie to pan Malfoy. Jeszcze dzisiaj przenieście tam swoje rzeczy. Dormitorium znajduje się na końcu korytarzu na 4 piętrze, a hasło do drzwi to 'Zgoda'. Chociaż myślę ,że mało się to sprawdza.
3.Nie pozabijajcie się proszę.
Minerwa McGonagall
Jak możecie zauważyć w tym rozdziale, nie zamierzam idealnie trzymać się kanonu. McGonagall jest słabsza, Hermiona małomówna, a Dumbledore jest..kim jest.
Akcja toczy się tu bardzo szybko ,ale ureguluję to w następnych rozdziałach :)
Ten rozdział jest w pewnym sensie lekko wzorowany na jednym z moich ulubionych Dramione ,ale w następnych rozdziałach nie to nie powinno się powtórzyć.
Jak zwykle liczę na komentarze :)
środa, 10 września 2014
Chapter 1
Rozdział 1 - Przydzielenie Stacja Hogsmeade. Mimo ,że znajdowała się tu po raz pierwszy, nie mogła przestać się uśmiechać patrząc na wierze zamku górujące nad drzewami. Widziała je w każdym mrocznym śnie jakiego doświadczyła. Czuła na skórze pewne i mało delikatne podmuchy wrześniowego wietrzyku którego języki niemal kaleczyły jej delikatną skórę. Mimo kłucia każdego nawet lekkiego zefirku, czuła ulgę. Ten ból był przyjemny. Przejechała palcami po niezwykle bladym nadgarstku, a po jej palcach pozostawały lekkie czerwone smugi. Była chyba najbardziej kruchą dziewczyną jaką widział świat. Usmiechnela się do siebie i pozwoliła by wiatr dalej rozwiewał jej długie blond włosy. Przymknęła lekko powieki gdy dała się ponieść chwili. Nic nie było w tej chwili przyjemniejsze niż świadomość tego gdzie się znajdowała i w jakich okolicznościach tu przyjechała. Ta chwila dla niej mogłaby się już nigdy nie kończyć. Nagle ktoś klasnal tuż przed jej oczami tak mocno , że biedna dziewczyną straciła równowagę i upadła na twarde płyty betonu.
-Och przepraszam nic Ci nie jest ? Tak mi przykro..- brązowo włosy chłopak podał dziewczynie rękę i pomógł jej wstać- Chciałem się po prostu przywitać. Nazywam się Harry Potter, a to są moi przyjaciele - wskazał na dwie postacie za nim ,które usmiechaly się do niej uprzejmie- Hermiona Granger i Ron Weasley.
Dziewczyna uścisnęła dłonie całej złotej trójce po czym zgrabnie przemieściła się z nogi na nogę ignorując ból w kości ogonowej spowodowany upadkiem.
- Nazywam się Noel..Noel Mecris. I jestem tu nowa.
Nikt nie wiedział ,że z boku całemu zajściu przygląda się para dziwnie zaciekawionych, ale wciąż zimnych i stalowych oczu pewnego kretyna...Uch to znaczy blondyna.
Wędrówka przez miasteczko nie wydawała jej się długa nie tylko dlatego ,że kochała spacerować co starała się robić jak najczęściej, bo po prostu uważała to za zdrową ucieczkę od rzeczywistości ,ale dlatego ,że była stale zagadywana przez nowych znajomych. Hermiona jako jedyna wykazała się nutką taktu i dała odpocząć dziewczynie po długiej i zapewne męczącej podróży tylko kiwajac jej głową że zrozumieniem za co ona była wdzięczna do tego stopnia, że mogła całować ją za to po stopach o ile odczepili się od niej Ci audiomacniacy i dali w końcu odpocząć jej biednym uszą..I jej samej. Przyznając sobie w głowie całkiem niezłego kopa w twarz prawdziwie acz nie chętnie stwierdziła ,że polubiła tych dwóch świergotliwych Gryfonów i ich cichą przyjaciółkę- której cicho w podświadomości nadała ksywke anielica - i nie chodzi o to ,że nie mogła, ale nawet nie chciała winić za ich dociekliwosc. Była nowa i była tematem plotek. Czego innego się mogła spodziewać ? Jej za równo pierwszy jak i ostatni rok w Hogwarcie mimo tego ,że wcześniej wydawał się być nudny szybko miał okazać się całkiem ciekawy. I ona tego nie chciała. Czekały ją OWTM-y i nie zamierzała zdać ich na słaba ocenę. Dopiero po chwili kiedy już głęboko zagubiona w swoich myślach doszła do jakiegokolwiek wniosku coś zrozumiała. Wcześniej nie chciała myśleć o czymś innym niż nauka. Zamierzała zakówać dwadzieścia cztery godziny na dobę przerywając sobie jedynie na jedzenie czy proste fizjologiczne potrzeby. Nie widziała sensu wychodzenia nawet z pokoju. Odkąd wojna się skończyła ,a Czarny Pan poniósł klęskę nie musiała już walczyć i mogła znów tak po prostu żyć po cichutku. Niestety jej temperament już od razu pokazał się w momencie kiedy zagadana przez Gryfonów wpadła na 'Tlenionego debila' i odpyskowała mu ciętymi docinkami uprzedzając je najzwyczjniej w świecie tekstem 'Jak lezież tleniona podróbo sklepowego manekina' nie wiedząc tym samym z kim właśnie zadarła. No dobra wiedziała i zrobiła to celowo.
Draco Malfoy. Zwykle cierpliwy i żadko ukazujący swoje uczucia ślizgon, a równocześnie były śmierciożerca był w tej chwili na skraju załamania psychicznego. Nawet nie chodziło o Dziecko szczęścia w postaci Harry'ego Pottera czy rudego łasica ,ani nawet tej kujonki Granger którzy stali w tej chwili obok niego wyraźnie rozbawieni całą sytuacją. Chodziło o małą ciemno-blond włosą istotkę która stała przed nim z uniesioną głową i zadziornym uśmiechem na twarzy i nie dość ,że wpadła mu pod nogi to jeszcze wyzwała jego i jego włosy. Tego było dla młodego arystokraty za wiele. Już miał wyciągać rozdżkę gdy poczuł na swoim ramieniu dłoń przyjaciela.
-Uspokój się Smoku. Nie warto tracić czasu na tą kretynkę, przecież widzisz ,że to pewnie taka sama fajtłapa jak łasic i bliznowaty czy nawet ta Szl... Idiotka Granger.
W pewnym sensie Draco nie zgadzał się z Zabinim. Gdy na chwilę zdążył spojrzeć w oczy dziewczyny zauważył coś co przypominało mu o walecznych oczach jego matki. Ale te oczy były niepokojąco podobne do jego zimnego i zupełnie wypranego z emocji spojrzenia. Te oczy nie były oczami nastolatki, ale dorosłej kobiety po wielu przejściach, a najdziwniejsze było to ,że kiedyś już je widział. Nie były to oczy jego matki, bo były zimniejsze i były wręcz złote. Nie były to jego oczy ,bo były zbyt ciepłe. Widział kiedyś takie oczy, ale one były inne. Nie nie były tak puste. I co najważniejsze były przerażone i był pewny ,że nie należały do tej dziewczyny. Nie zrezygnował z zaklęcia które miał na myśli ,bo uważał ,że Diabeł ma rację ,ale dlatego ,że nawet gdyby je rzucił nic by to nie dało. Ta dziwka była uodporniona na wszystko tak jak on.
-Masz rację Diable. Nie warto tracić na nią mojego cennego czasu.
Wydawało się jakby cały korytarz odetchnął z ulgą. Zabini powoli wypuścił powietrze z ust i spojrzał na przyjaciela który wciąż ciężko dyszal i zaciskał wargi tworząc nimi cienką linie. Oddalając się od miejsca zdarzenia Zabini klepnął Draco przyjacielsko w ramię. Wiedział co młodemu dziedzicu fortuny Malfoy'ów chodzi po głowie. Myślał dokładnie o tym samym i niepokoiło go to jeszcze bardziej niż samego Smoka. Myślał o tej dziewczynie i o tym ,że kiedy się do niej zbliżył poczuł dziwny rodzaj potrzeby opiekowania się nią. Mentalnie strzelił sobie z pięści w twarz zdając sobie sprawę ,że kiedy powstrzymał Dracona tylko minimalnie chodziło o bezpieczeństwo przyjaciela ,a o tą małą blond szmate która była prawdopodobnie zagrożona. Rozumiał Smoka bardziej niż samego siebie.
-Tak Draco..Wiem o czym myślisz.
*
Noel stała zszokowana na środku korytarza na czwartym piętrze. Przez jej głowę przewijały się myśli których nie była w stanie zaszufladkować w żadnej kategorii o jakiej myślała. Ten przebrzydły śmierciożerca chciał ją zaatakować i wcale jej to nie dziwiło, wręcz przeciwnie, spodziewała się tego. Stała wpatrując się w punkt w którym zniknął Malfoy i jego wierny przyjaciel trzymając w ręce rożdżkę wciąż gotowa by zaatakować domniemanego przeciwnika i nie zauważyła nawet kiedy Hermiona ostrożnie wyjęła jej ją z rąk. Dziewczyna wybudziła się z transu dopiero kiedy Ron zaczął wykrzykiwać głośno o tym jak świetne to było. Hemiona popatrzyla jej w oczy i uszczypnęła w ramię tym samym prosząc o chwilę uwagi. Wiedziała ,że nie powinna drażyć tematu i postanowiła w dosyć subtelny sposób wprowadzić ja w temat o którym faktycznie powinna myśleć.
-Noel? Chyba powinnyśmy iść do Wielkiej Sali i dowiedzieć się do którego domu zostaniesz przydzielona.
Kasztanowłosa uśmiechnęła się lekko do swojej nowej towarzyszki i wzięła pod ramię prowadząc ją do wielkiej sali.
-Tak, masz rację Hermiono. Czas ruszać.
*
-Gryffindor! W Wielkiej Sali rozległy się głośne oklaski, a cały dom Godryka Gryffindora wykrzykiwał imię blondynki która była wyraźnie zadowolona z tej wiadomości. Czuła rozpierającą ją dumę i wiedziała ,że to samo czuła by jej matka. Westchnęła lekko i udała się do odpowiedniego stołu by przywitać nowych znajomych i kontynuować obiad. Ludzie witali się z nią niezwykle uprzejmie i od razu poczuła niezwykle domową atmosferę. Kiedy usiadła na miejscu które zajęła jej Hermiona dumna z siebie je z opanowaną do perfekcji gracją usiadła na nim ,a Hermiona rzuciła się na nią mocno ją ściskając i krzycząc 'Gratulacje!' Noel wciągnęła mocno powietrze, zupełnie nie przyzwyczajona do takiej bliskości. Hermiona szybko odsunęła się od niej z zmartwionym wyrazem twarzy.
-Och przepraszam nie powinnam..- uśmiechnęła się i zarumieniła do granic możliwości i odwróciła głowę .zawstydzona.
-Nie, nie nic się nie stało- powiedziała szybko- To było miłe.
Hermiona niepewnie uśmiechnęła się i znów lekko przytuliła dziewczynę lecz tym razem ona odwzajemnila uścisk.
*
-Super, że jesteś w Gryffindorze nie Noel? - zagadnął zamyśloną dziewczynę podekscytowany Ron. Dziewczyna wyrwała się ze swojego chwilowego odrętwienia i z szerokim uśmiechem spojrzała na rudego chłopaka po swojej prawej stronie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! Będę mogła skopać tyłki tym gadom że Slytherinu - powiedziała Noel i cała czwórka wybuchła śmiechem.
-Nie wydali się mili prawda? -zagadnął Harry wyszczerzając się do blondynki.
-Nie, ani trochę - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Domyślała się ,że zyskała sympatię złotej trójcy wybuchem na korytarzu i było jej to bardzo na rękę zwłaszcza, że do tego nacisnęła na odcisk pewnemu ślizgońskiemu idiocie.
-Bo nie są- odpowiedziała rozbawiona Hermiona. Wszyscy znów się zaśmiali.
-Całe szczęście ,że trafiłaś do nas. Już wcześniej zdążyłem Cię polubić- znów zaśmiał się Harry. Było mu na rękę mieć przy sobie tak odważną istotę ,bo kiedy już zdążył trochę poznać charakter panny Mecris miał mocną broń przeciwko księciu Slytherinu. No i faktycznie ją polubił.
-No zgadzam się z Harrym. Jesteś naprawdę fajna - zgodnie skinął Ron z chytrym uśmiechem na ustach. Faktycznie Gryfonka przypadła mu do gustu już na stacji w Hogesmeade i był pewien ,że dziewczyna niedługo dołączy do grona jego bliskich przyjaciół.
-Chłopcy mają rację. - powiedziała usatysfakcjonowana Hermiona- Fajnie ,że jesteś z nami. Rozmowa została przerwana piskliwym głosikiem.
-Och przepraszam nic Ci nie jest ? Tak mi przykro..- brązowo włosy chłopak podał dziewczynie rękę i pomógł jej wstać- Chciałem się po prostu przywitać. Nazywam się Harry Potter, a to są moi przyjaciele - wskazał na dwie postacie za nim ,które usmiechaly się do niej uprzejmie- Hermiona Granger i Ron Weasley.
Dziewczyna uścisnęła dłonie całej złotej trójce po czym zgrabnie przemieściła się z nogi na nogę ignorując ból w kości ogonowej spowodowany upadkiem.
- Nazywam się Noel..Noel Mecris. I jestem tu nowa.
Nikt nie wiedział ,że z boku całemu zajściu przygląda się para dziwnie zaciekawionych, ale wciąż zimnych i stalowych oczu pewnego kretyna...Uch to znaczy blondyna.
Wędrówka przez miasteczko nie wydawała jej się długa nie tylko dlatego ,że kochała spacerować co starała się robić jak najczęściej, bo po prostu uważała to za zdrową ucieczkę od rzeczywistości ,ale dlatego ,że była stale zagadywana przez nowych znajomych. Hermiona jako jedyna wykazała się nutką taktu i dała odpocząć dziewczynie po długiej i zapewne męczącej podróży tylko kiwajac jej głową że zrozumieniem za co ona była wdzięczna do tego stopnia, że mogła całować ją za to po stopach o ile odczepili się od niej Ci audiomacniacy i dali w końcu odpocząć jej biednym uszą..I jej samej. Przyznając sobie w głowie całkiem niezłego kopa w twarz prawdziwie acz nie chętnie stwierdziła ,że polubiła tych dwóch świergotliwych Gryfonów i ich cichą przyjaciółkę- której cicho w podświadomości nadała ksywke anielica - i nie chodzi o to ,że nie mogła, ale nawet nie chciała winić za ich dociekliwosc. Była nowa i była tematem plotek. Czego innego się mogła spodziewać ? Jej za równo pierwszy jak i ostatni rok w Hogwarcie mimo tego ,że wcześniej wydawał się być nudny szybko miał okazać się całkiem ciekawy. I ona tego nie chciała. Czekały ją OWTM-y i nie zamierzała zdać ich na słaba ocenę. Dopiero po chwili kiedy już głęboko zagubiona w swoich myślach doszła do jakiegokolwiek wniosku coś zrozumiała. Wcześniej nie chciała myśleć o czymś innym niż nauka. Zamierzała zakówać dwadzieścia cztery godziny na dobę przerywając sobie jedynie na jedzenie czy proste fizjologiczne potrzeby. Nie widziała sensu wychodzenia nawet z pokoju. Odkąd wojna się skończyła ,a Czarny Pan poniósł klęskę nie musiała już walczyć i mogła znów tak po prostu żyć po cichutku. Niestety jej temperament już od razu pokazał się w momencie kiedy zagadana przez Gryfonów wpadła na 'Tlenionego debila' i odpyskowała mu ciętymi docinkami uprzedzając je najzwyczjniej w świecie tekstem 'Jak lezież tleniona podróbo sklepowego manekina' nie wiedząc tym samym z kim właśnie zadarła. No dobra wiedziała i zrobiła to celowo.
Draco Malfoy. Zwykle cierpliwy i żadko ukazujący swoje uczucia ślizgon, a równocześnie były śmierciożerca był w tej chwili na skraju załamania psychicznego. Nawet nie chodziło o Dziecko szczęścia w postaci Harry'ego Pottera czy rudego łasica ,ani nawet tej kujonki Granger którzy stali w tej chwili obok niego wyraźnie rozbawieni całą sytuacją. Chodziło o małą ciemno-blond włosą istotkę która stała przed nim z uniesioną głową i zadziornym uśmiechem na twarzy i nie dość ,że wpadła mu pod nogi to jeszcze wyzwała jego i jego włosy. Tego było dla młodego arystokraty za wiele. Już miał wyciągać rozdżkę gdy poczuł na swoim ramieniu dłoń przyjaciela.
-Uspokój się Smoku. Nie warto tracić czasu na tą kretynkę, przecież widzisz ,że to pewnie taka sama fajtłapa jak łasic i bliznowaty czy nawet ta Szl... Idiotka Granger.
W pewnym sensie Draco nie zgadzał się z Zabinim. Gdy na chwilę zdążył spojrzeć w oczy dziewczyny zauważył coś co przypominało mu o walecznych oczach jego matki. Ale te oczy były niepokojąco podobne do jego zimnego i zupełnie wypranego z emocji spojrzenia. Te oczy nie były oczami nastolatki, ale dorosłej kobiety po wielu przejściach, a najdziwniejsze było to ,że kiedyś już je widział. Nie były to oczy jego matki, bo były zimniejsze i były wręcz złote. Nie były to jego oczy ,bo były zbyt ciepłe. Widział kiedyś takie oczy, ale one były inne. Nie nie były tak puste. I co najważniejsze były przerażone i był pewny ,że nie należały do tej dziewczyny. Nie zrezygnował z zaklęcia które miał na myśli ,bo uważał ,że Diabeł ma rację ,ale dlatego ,że nawet gdyby je rzucił nic by to nie dało. Ta dziwka była uodporniona na wszystko tak jak on.
-Masz rację Diable. Nie warto tracić na nią mojego cennego czasu.
Wydawało się jakby cały korytarz odetchnął z ulgą. Zabini powoli wypuścił powietrze z ust i spojrzał na przyjaciela który wciąż ciężko dyszal i zaciskał wargi tworząc nimi cienką linie. Oddalając się od miejsca zdarzenia Zabini klepnął Draco przyjacielsko w ramię. Wiedział co młodemu dziedzicu fortuny Malfoy'ów chodzi po głowie. Myślał dokładnie o tym samym i niepokoiło go to jeszcze bardziej niż samego Smoka. Myślał o tej dziewczynie i o tym ,że kiedy się do niej zbliżył poczuł dziwny rodzaj potrzeby opiekowania się nią. Mentalnie strzelił sobie z pięści w twarz zdając sobie sprawę ,że kiedy powstrzymał Dracona tylko minimalnie chodziło o bezpieczeństwo przyjaciela ,a o tą małą blond szmate która była prawdopodobnie zagrożona. Rozumiał Smoka bardziej niż samego siebie.
-Tak Draco..Wiem o czym myślisz.
*
Noel stała zszokowana na środku korytarza na czwartym piętrze. Przez jej głowę przewijały się myśli których nie była w stanie zaszufladkować w żadnej kategorii o jakiej myślała. Ten przebrzydły śmierciożerca chciał ją zaatakować i wcale jej to nie dziwiło, wręcz przeciwnie, spodziewała się tego. Stała wpatrując się w punkt w którym zniknął Malfoy i jego wierny przyjaciel trzymając w ręce rożdżkę wciąż gotowa by zaatakować domniemanego przeciwnika i nie zauważyła nawet kiedy Hermiona ostrożnie wyjęła jej ją z rąk. Dziewczyna wybudziła się z transu dopiero kiedy Ron zaczął wykrzykiwać głośno o tym jak świetne to było. Hemiona popatrzyla jej w oczy i uszczypnęła w ramię tym samym prosząc o chwilę uwagi. Wiedziała ,że nie powinna drażyć tematu i postanowiła w dosyć subtelny sposób wprowadzić ja w temat o którym faktycznie powinna myśleć.
-Noel? Chyba powinnyśmy iść do Wielkiej Sali i dowiedzieć się do którego domu zostaniesz przydzielona.
Kasztanowłosa uśmiechnęła się lekko do swojej nowej towarzyszki i wzięła pod ramię prowadząc ją do wielkiej sali.
-Tak, masz rację Hermiono. Czas ruszać.
*
-Gryffindor! W Wielkiej Sali rozległy się głośne oklaski, a cały dom Godryka Gryffindora wykrzykiwał imię blondynki która była wyraźnie zadowolona z tej wiadomości. Czuła rozpierającą ją dumę i wiedziała ,że to samo czuła by jej matka. Westchnęła lekko i udała się do odpowiedniego stołu by przywitać nowych znajomych i kontynuować obiad. Ludzie witali się z nią niezwykle uprzejmie i od razu poczuła niezwykle domową atmosferę. Kiedy usiadła na miejscu które zajęła jej Hermiona dumna z siebie je z opanowaną do perfekcji gracją usiadła na nim ,a Hermiona rzuciła się na nią mocno ją ściskając i krzycząc 'Gratulacje!' Noel wciągnęła mocno powietrze, zupełnie nie przyzwyczajona do takiej bliskości. Hermiona szybko odsunęła się od niej z zmartwionym wyrazem twarzy.
-Och przepraszam nie powinnam..- uśmiechnęła się i zarumieniła do granic możliwości i odwróciła głowę .zawstydzona.
-Nie, nie nic się nie stało- powiedziała szybko- To było miłe.
Hermiona niepewnie uśmiechnęła się i znów lekko przytuliła dziewczynę lecz tym razem ona odwzajemnila uścisk.
*
-Super, że jesteś w Gryffindorze nie Noel? - zagadnął zamyśloną dziewczynę podekscytowany Ron. Dziewczyna wyrwała się ze swojego chwilowego odrętwienia i z szerokim uśmiechem spojrzała na rudego chłopaka po swojej prawej stronie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! Będę mogła skopać tyłki tym gadom że Slytherinu - powiedziała Noel i cała czwórka wybuchła śmiechem.
-Nie wydali się mili prawda? -zagadnął Harry wyszczerzając się do blondynki.
-Nie, ani trochę - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Domyślała się ,że zyskała sympatię złotej trójcy wybuchem na korytarzu i było jej to bardzo na rękę zwłaszcza, że do tego nacisnęła na odcisk pewnemu ślizgońskiemu idiocie.
-Bo nie są- odpowiedziała rozbawiona Hermiona. Wszyscy znów się zaśmiali.
-Całe szczęście ,że trafiłaś do nas. Już wcześniej zdążyłem Cię polubić- znów zaśmiał się Harry. Było mu na rękę mieć przy sobie tak odważną istotę ,bo kiedy już zdążył trochę poznać charakter panny Mecris miał mocną broń przeciwko księciu Slytherinu. No i faktycznie ją polubił.
-No zgadzam się z Harrym. Jesteś naprawdę fajna - zgodnie skinął Ron z chytrym uśmiechem na ustach. Faktycznie Gryfonka przypadła mu do gustu już na stacji w Hogesmeade i był pewien ,że dziewczyna niedługo dołączy do grona jego bliskich przyjaciół.
-Chłopcy mają rację. - powiedziała usatysfakcjonowana Hermiona- Fajnie ,że jesteś z nami. Rozmowa została przerwana piskliwym głosikiem.
Prologue
Nikt na swój sposób nie jest normalny. Nikt też nie jest idealny. Ale są ludzie którzy jeszcze chcą się starać odbudować samych siebie. Zmieniają otoczenie, czasem wygląd i żyją inaczej. Ale co jeśli nie potrafiłbyś się zmienić ? Wstawałbyś z rana bojąc się spojrzeć w lustro i czując krew na rękach. To było by umieranie. Życie by dla Ciebie nie istniało. Ale jeszcze gorsza jest chęć zemsty. Wiesz ,że nienawidzi Cię większość świata i każdy czułby ulgę gdybyś zniknął. Nienawidzi Cię nawet osoba za którą mógłbyś umrzeć w najgorszych męczarniach. Ale to jest nic.Ta osoba cierpi z twojego powodu ,a twoja obecność pozbawia ją oddechu. To jest moje życie. Nazywam się Draco Malfoy i jestem potworem.
Wstęp
LEPIEJ TO PRZECZYTAJ ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ BLOGA ,BO JAK TEGO NIE ZROBISZ TO CZYTANIE BLOGA NIE MA NAJMNIEJSZEGO SENSU :)) XX
Ten blog NIE jest tematyką 'Dramione' chociaż Hermiona pojawia się tu jako jedna z głównych postaci ,a Draco jest główną postacią. Pod tym postem znajdziecie kilka wskazówek dzięki którym ten blog nie będzie ciemną materią do czytania. Piszę tą notkę ,bo dostałam kilka wskazówek od przyjaciół i jak się okazuje dla niektórych to co piszę może być mało zrozumiałe. Więc:
1.Nie zniechęcajcie się fragmentami gdzie jest mało dialogów ,bo każda linijka ma swój pewien urok.
2.Wyjaśniam od razu dlaczego Dracze ma takie wahania nastroju. Jest on bowiem bipolarny (jak nie wiecie internety witają). Więc nie piszcie proszę ,że nie potrafię manipulować emocjami bohaterów. Może i nie potrafię ,ale to demotywuje.
3. Czas akcji jest zmieniony na potrzeby opowiadania. Wydarzenia odbywają się po zakończeniu wojny, która załóżmy skończyła się w czerwcu kiedy Złota Trójca kończyła 6 klasę. Riddle przegrał nie ma śmierciożerców itd.Hogwart był odbudowywany na wakacje.
4. Draco i Blaise byli śmierciożercami ,ale teraz starają się 'naprawić' samych siebie.
Więc życzę wam przyjemnego czytania i liczę na wasze komentarze :))
I pytanie: Mają się pojawiać miniaturki ?
Ten blog NIE jest tematyką 'Dramione' chociaż Hermiona pojawia się tu jako jedna z głównych postaci ,a Draco jest główną postacią. Pod tym postem znajdziecie kilka wskazówek dzięki którym ten blog nie będzie ciemną materią do czytania. Piszę tą notkę ,bo dostałam kilka wskazówek od przyjaciół i jak się okazuje dla niektórych to co piszę może być mało zrozumiałe. Więc:
1.Nie zniechęcajcie się fragmentami gdzie jest mało dialogów ,bo każda linijka ma swój pewien urok.
2.Wyjaśniam od razu dlaczego Dracze ma takie wahania nastroju. Jest on bowiem bipolarny (jak nie wiecie internety witają). Więc nie piszcie proszę ,że nie potrafię manipulować emocjami bohaterów. Może i nie potrafię ,ale to demotywuje.
3. Czas akcji jest zmieniony na potrzeby opowiadania. Wydarzenia odbywają się po zakończeniu wojny, która załóżmy skończyła się w czerwcu kiedy Złota Trójca kończyła 6 klasę. Riddle przegrał nie ma śmierciożerców itd.Hogwart był odbudowywany na wakacje.
4. Draco i Blaise byli śmierciożercami ,ale teraz starają się 'naprawić' samych siebie.
Więc życzę wam przyjemnego czytania i liczę na wasze komentarze :))
I pytanie: Mają się pojawiać miniaturki ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)