czwartek, 6 sierpnia 2015

Chapter 7

Na dwa tygodnie po rozpoczęciu roku w Hogwarcie, Noel miała szczerze dość. I nie chodziło tu bynajmniej o lekcje i nawał prac domowych, a raczej o mieszkanie z pewnym ślizgonem. Nie chodziło tu o Blaise'a, który taktownie schodził jej z drogi i nie zmuszał do częstych rozmów, które faktycznie powinni odbyć. Chodziło o blondwłosego arystokratę, który starał się na każdym kroku uprzykrzyć jej życie. Próbowała go unikać, jednak ciężko było to robić kiedy mieszkali kilka kroków od siebie. Humor poprawiały jej jednak te nieliczne wieczory, które spędzała w towarzystwie trójki gryfonów, znanych jako Złota Trójca. Jako uczniowie ostatniej klasy, mogli pozwolić sobie na sobotnie wypady do Hogsmeade, wioski czarodziejów, w której mieścił się ich ulubiony pub 'Pod Trzema Miotłami'. Wieczorami pili piwo kremowe i razem pomagali sobie w pracach domowych. Ku uciesze dwójki chłopaków, Noel okazała się osobą równie inteligentną co Hermiona, może tylko cichszą i chłodniejszą w obyciu. Nie przeszkadzało im to jednak, zdążyli przyzwyczaić się do tajemniczości ich nowej przyjaciółki, a Harry zaczął darzyć ją szczerą sympatią, kiedy odkrył jej zamiłowanie do Quidditcha. Noel w każdej sytuacji wskazywała trzeźwość umysłu i chociaż troche cicha, zawsze służyła pomocną dłonią. Hermiona po dwóch tygodniach wspólnego mieszkania, czuła się w jej towarzystwie naprawdę swobodnie i mogła nazwać ją swoją dobrą przyjaciółką. Tego ranka, w poniedziałek, jak zwykle Noel już w pełni przygotowana, obudziła Hermionę na godzinę przed śniadaniem.

-Wstawiaj, Miona - potrząsnęła ramieniem kasztanowłosej gryfonki - Snape da nam popalić jeśli spóźnimy się na eliksiry.

Hermiona mruknęła pod nosem coś, co brzmiało jak 'Cholerna podróba nietoperza', a następnie zwlokła się ociężale z łóżka. Noel uśmiechnęła się pod nosem i wyszła z pokoju, by dać dziewczynie trochę prywatności. Zapukała również w drzwi do pokoju ślizgonów, by obudzić Blaise'a, po czym podeszła do barku na którym, postawiła wcześniej szklankę z sokiem. Usiadła na kanapie ciesząc się piękną pogodą na dworze. Drzwi od jej pokoju uchyliły się i wyszła przez nie ubrana Hermiona, uśmiechnęła się do Noel i poczłapała do łazienki, przecierając oczy. Po chwili, usłyszała za sobą skrzypienie drzwi do pokoju chłopaków, przez które wyszedł zaspany Blaise w samych bokserkach. Za nim szedł blondyn, z miną skazańca, przeklinając cicho. Blaise widząc Gryfonke uśmiechnął się szeroko, a ona odpowiedziała mu tym samym.

-To jak się spało, księżniczko ?

Noel przewróciła oczami, ale uśmiech nie zszedł z jej twarzy.

-Dzięki, Diabełku, całkiem smacznie.

Draco parsknął głośno, na co dziewczyna spiorunowała go wzrokiem,a Blaise popatrzył na niego zaskoczony. Chłopak popatrzył na dziewczynę i uśmiechnął się drwiąco.

-To królowa nocy w ogóle sypia ?

Hermiona weszła do salonu, uważnie obserwując sytuację i posyłając zdezorientowane spojrzenie najpierw Draco, a później Noel. Blaise,czujący się zupełnie nie w temacie, wzruszył ramionami, ale po chwili zorientował się, że Draco może wcale nie kłamać. Od czasu kiedy w nocy obudził go jej krzyk, nie widział jej śpiącej. Zawsze zostawała w salonie kiedy on kładł się spać i zawsze zastawał ją w dormitorium pierwszą, w pełni ubraną, nawet kiedy budził się o piątej rano, by napić się czegokolwiek. Popatrzył na jej bladą twarz, nie widząc na niej śladu zmęczenia. Tylko podkrążone oczy, które próbowała ukryć pod warstwą makijażu, sine przebijały się, tak, że ledwie było je widać. A jednak zobaczył je w porannym świetle i szczerze się zmartwił. Jak długo nie spała?

-O czym ty mówisz Malfoy ? - warknęła pod nosem, ale jej głos zabrzmiał jakoś słabo i cicho, podobnie mówiła przez ostatnie kilka dni, ale Blaise zauważył to dopiero teraz.

Zmarszczył brwi kiedy jego najlepszy przyjaciel uśmiechnął się złośliwie pod nosem, a w jego oczach zatańczyły groźne iskierki, które pojawiały się zawsze kiedy patrzył bezpośrednio na Noel.

-A o tym - zaczął - że kiedy zeszłej soboty wróciłem do dormitorium o czwartej nad ranem, siedziałaś tu w pełni ubrana, a tej nocy, kiedy wstałem przed trzecią czytałaś tu książkę. Poza tym, ogień w kominku daje światło, nikt w nocy go nie gasi, a to znaczy, że ktoś jest w salonie. Kominek nie gaśnie od ponad tygodnia.

Noel zaklęła pod nosem. Mogła nazywać go głupkiem, tępakiem czy idiotą, ale nie mogła odmówić mu spostrzegawczości. Malfoy z jego zwykłym, ironicznym uśmieszkiem na twarzy wszedł do łazienki, zostawiając całą trójkę w niezręcznej ciszy.

-Noel.. - zaczęli równocześnie Blaise i Hermiona, ale zaraz ucichli, jeszcze bardziej skonfundowani niż wsześniej.
Blondynka uśmiechnęła się do nich niewinnie, jakby trochę przepraszająco. Blaise miał ochotę prychnąć pod nosem, ta sytuacja wydawała mu się niedorzeczna. Miała przepraszać za co ? Za to, że nie spała prawie tydzień ? Domyślał się jednak, dlaczego dziewczyna nie sypia prawidłowo, i wcale nie był z tego powodu zadowolony.

-Nie ma się czym martwić - powiedziała łagodnie Noel, a widząc ich pełne powątpiewania miny dodała: - Naprawdę, wszystko jest w porządku.

-Malfoy to dupek - zaczęła Hermiona patrząc na przyjaciółkę, kiedy Blaise zmroził ją wzrokiem - Ale w tym przypadku ma rację. Ty nie sypiasz prawda ?

-Sypiam - Noel zmarszczyła brwi, przenosząc wzrok to z Blaise'a to z Hermiony - Tylko...Nie w nocy. A teraz koniec tematu, porozmawiamy kiedy indziej, musimy iść na śniadanie, bo się spóźnimy.

Nie słuchając protestów Blaise'a, pociągnęła za rękę Hermione, kierując się w stronę wyjścia, ale zanim zrobiła krok, stanęła na palcach i zrobiła coś czego nikt się nie spodziewał - pocałowała Blaise'a w policzek. To był pierwszy taki gest, od początku ich znajomości, dlatego chłopak stał jak porażony. Uśmiechnął się tylko pod nosem, kiedy portret zamknął się za obiema dziewczynami.
 
***

Wyćwiczona ręka Hermiony wystrzeliła w górę, po raz kolejny w ciągu ostatnich piętnastu minut lekcji. Ona i Noel, siedziały obok siebie na eliksirach, Hermiona zasłuchana w cichy głos Snape'a, miała przygotowaną odpowiedź na każde pytanie, natomiast druga gryfonka była jakby znudzona, wpatrywała się w swoje dłonie położone na otwartej książce.

-Panno Granger? - mruknął Snape, nie sprawiając wrażenia jakby zależało mu na odpowiedzi, a zwłaszcza z ust kasztanowłosej, ale samo to, że tak szybko dopuścił ją do głosu było zadziwiające.

-To fagus aurum, bardzo rzadki gatunek buka, jest niemal bezużyteczny, zawiera tylko drobinki złota, dlatego nazywany jest cennym brązem

Na Snapie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, przechadzał się tylko po klasie zastanawiając się nad czymś.

-To poprawna odpowiedź - mruknął - Ale bezużyteczna, jak sama ta roślina. Nie myślałem tylko o Złocistym Buku, chodziło o coś bardziej...czarnomagicznego. Chyrospyros. Panno Mecris?

Noel nie prędko podniosła głowę, a kiedy już to zrobiła, popatrzyła profesorowi prostu w oczy. Nikt nie myślał o podniesionej ręce Hermiony, cała klasa zwróciła głowy w kierunku blondynki, chcąc usłyszeć jej wypowiedź pierwszy raz od początku roku.

-Chryospyros - zaczęła cicho, nadzwyczaj spokojnie - Z Lilią grecką tworzą nadzwyczaj niebezpieczny eliksir, eliksir śmierci. Chyrospyros nazywany jest Błękitną Śmiercią, z uwagi na niezwykle błękitną barwę pyłku, i jego działanie. - zamilkła marszcząc brwi, jakby się nad czymś uważnie zastanawiała, a potem zaczęła mówić szybciej i głośniej - Ale tylko głupcy o nim tak mówią. Bez Graecus lilium nigdy nikogo nie zabił, nie wyrządził krzywdy, wręcz przeciwnie, to on prowadził wielu zagubionych, kiedy wyruszali w samotne tułaczki, on rozjaśniał umysł rosnąc tylko w kierunku wschodu. Każdy kto go spotkał uchodził z życiem. Nie jest śmiercią, jest czymś zupełnie innym. Jest ratunkem.

Snape, mimo, że zupełnie zaskoczony nie dał tego po sobie poznać, wpatrywał się tylko uważnie w dziewczynę, jakby czekając na dalszą wypowiedź, ale Noel wyraźnie dała do zrozumienia, że już skończyła mówić. Ale mężczyzna wiedział, że to jeszcze nie koniec.

-Nie chodzi tylko o Eliksir Śmierci prawda, panno Mecris? Wie pani dlaczego jeszcze ci głupcy  nazywają Chyrospyrosa, Błękitną Śmiercią? - powiedział to jeszcze ciszej niż zwykle.

Noel drgnęła, czując jakby Snape rzucał jej wyzwanie, ale nie chciała sprawiać żadnych problemów, więc postanowiła odpowiedzieć. Zastanowiła się nad tym co powinna powiedzieć, a co jest zbędne. Uporządkowała wszystko w głowie i zaczęła równie cicho:

-To różdżki. Od kilkuset lat zakazane jest ich produkowanie..Mówiono, że przynoszą pecha potężnym ludziom. Każdy kto władał taką różdżką, był na swój sposób potężny, ale też umierał tragicznie. Tymi różdżkami tworzono wielkie rzeczy...Ale przyciągały ludzi łaknących władzy. Ich właściciele parzyli się zawsze na swojej chciwości, zaczęto zapominać, że to różdżka wybiera czarodzieja, a nie czarodziej różdżkę. To właśnie Chyrospyros był oskarżany, on miał przynosić śmierć. To ludzie stworzyli mu taki wizerunek. Nigdy nie był śmiercią, profesorze. Ludzie zawsze byli głupcami.

***

-To było coś - mruknął Harry, patrząc na Noel wielkimi oczami kiedy wychodzili z lochów - Nikt NIGDY nie powiedział czegoś takiego, Snape'owi prosto w oczy.

-Taaa...Zagalopowałam się - jęknęła Noel, przypominając sobie sytuacje sprzed kilku chwil. Zmierzali na Hogwardzkie błonia, zamierzając cieszyć się słoneczną pogodą, przed następną lekcją, która rozpoczynała się za pół godziny. Noel schowała twarz w dłoniach. No i masz Ci los - pomyślała - To rozumiesz przez 'Nie wychylaj się tylko, głupia dziewczyno!' ? Za dużo powiedziała. Znała przecież na pamięć książkową wersję, nie mogła więc zrozumieć dlaczego powiedziała coś tak..od siebie. Usłyszała jak Ron cicho mruczy coś pod nosem, a potem ktoś odsunął jej ręce od twarzy. Spodziewała się zobaczyć Hermionę, ale ręce tego kogoś były zbyt duże, jej umysł zarejestrował to od razu. Potem musiała podnieść głowę do góry,  by dopiero wtedy móc zobaczyć ciemne tęczówki Blaise'a , w których czaiła się duma.

-Niezłe, Mecris - uśmiechnął się do niej szeroko,a ona poczuła jak połowa jej trosk odlatuje i próbuje się trzymać od niej z dala. Tak już było z Blaisem. Koił jej nerwy, przyrzekła sobie, że teraz nie będzie starała się już trzymać od niego z dala. Postanowiła mu zaufać ciesząc się z małych gestów, takich jak ten z rana czy ten teraz. Kiedy mimo wszystko potrafił wywołać uśmiech na jej twarzy.

***

-Dumbledore, twoje zaufanie do ludzi jest godne podziwu. Ale jesteś naiwny.

-Tobie zaufałem Severusie - odpowiedział z portretu staruszek, oparty czołem na swoich złączonych dłoniach - Noel Mecris jest tu niczemu niewinna, każdy ma prawo do posiadania wiedzy. Ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej.

-Jeżeli mogę profesorze - wtrąciła stanowczo Minerwa McGonagall - Ta dziewczyna nigdy nie zgłasza się pierwsza na lekcjach, ale zawsze wszystko wychodzi jej od razu, jakby już to kiedyś robiła. Nawet zaklęcia z którymi najbardziej wytrawni czarodzieje mają problem..Nigdy nie ma z tym kłopotów.

-Po co, tak młodej dziewczynie potrzebna jest wiedza o chyrosperosie ? To ponad program, nikt o tym nie uczy, nawet w Durmstrangu. Na co jej wiedza o eliksirze śmierci ? - powiedział Severus Snape.

Dumbledore wplótł palce w swoją długą, siwą brodę, gładząc ją jakby się nad czymś zastanawiał. W gabinecie dyrektora panowała teraz cisza, wszyscy troje zajęci rozmyślaniami, siedzieli spokojnie, czekając na następne słowa, które tu padną. Zbliżał się już wieczór, było już dawno po zajęciach, a kolacja skończyła się chwilę wcześniej. Severus Snape postanowił powiadomić Dumbledore'a o tym, co stało się na lekcji. Cała sprawa, ze względu na okoliczności, wydała mu się nieco podejrzana, ale wbrew pozorom, nie przyszedł tu rozmawiać o sytuacji, a właśnie o okolicznościach.

-Dumbledore..Znasz jej ojca, Novelius Mecris nigdy nie wypowiedział się, po czyjej stronie jest..

-A ty Severusie znasz jej matkę, równie dobrze co ojca, wiesz, że Rhapsoddia Mecris nigdy nie pozwoliłaby na to by jej córka, miała zachwiane poczucie dobra. O to pierwsze by zadbała, gwarantuję Ci, że jej córka potrafi odróżniać to co słuszne od tego co złe.

Na chwile zapadła znów cisza, przerywana tylko smętnymi pomrukiwaniami pozostałych dyrektorów Hogwartu.

-To prawda - powiedziała profesor McGonagall, zwracając się do Snape'a - Dodi zawsze była dobrą dziewczyną, nie wierzę, że nie przekazałaby jej wartości i priorytetów tej dziewczynie.

Snape zamyślił się. Nie był głupcem, żadna
z dziewczyn w jej wieku, nigdy nie interesowałaby się czymś takim jak eliksir śmierci, żadna z dziewczyn w jej wieku nie miałaby na ten temat wyrobionego zdania. Faktem było, że jej matka zawsze była po tej słusznej stronie, ale jej ojciec nigdy się nie opowiedział, nikt nie wiedział po czyjej stronie jest. Nie posłał swojej córki do szkoły, podobno sam uczył ją w domu, nikt nie wiedział jednak czego jej uczył. No i dlaczego akurat w tym roku ta dziewczyna zdecydowała się pójść do Hogwartu ? Tyle pytań, tyle pytań...

-Dobrze Severusie - powiedział Dumbledore - Jeżeli tak bardzo Ci na tym zależy, miej oko na tę dziewczynę. To faktycznie..niecodzienne, ten eliksir..Tak, miej na nią oko. Mów mi o wszystkim, ale wątpię by cokolwiek rzuciło Ci się w oczy. Minerwo?

-To cicha i spokojna dziewczyna, Albusie. Ufam jej i ufam ocenie sytuacji Hermiony Granger, a ona cóż, zaprzyjaźniła się z nią. Ale dobrze, będę ją obserwować, nie sądzę jednak bym miała powody.

Dumbledore uśmiechnął się.



Mówiłam, że dodam :D
Męczyłam się nad nim okropnie, ale na szczęście z pomocą przyszła mi twórczość Taylor Davis i BOOM. Udało się. Cóż, byłam przekonana, że rozdział pojawi się jutro, ale coś mnie wzięło i jednak wyrobiłam się. Jestem z tego zadowolona, nie ukrywam. Cóż rozdział nie jest najgorszy, ale na mój gust trochę za dużo dialogów, w następnych rozdziałach postaram się nie przesadzać.
Martwi mnie jednak liczba komentarzy. Staram się pisać jak najlepiej, udostępniam bloga, zostawiam linki w komentarzach, mimo to komentarzy jest mało, w porównaniu do liczby wejść na bloga.
Naprawdę, chciałabym wiedzieć czy ktoś to czyta.
Następnego rozdziału na 100% nie będzie w przyszłym tygodniu, wyjeżdżam nad morze, nie będę miała nawet jak pisać, ale może do przyszłego poniedziałku już coś dodam. Znaczy chciałabym, ale nie obiecuję.
To jak zawsze, liczę na komentarze :)
NikaPlease

sobota, 1 sierpnia 2015

Sowa

Tak, tak wiem. Nikola i jej obietnice co ?
Piszę rozdział, staram się naprawdę, ale czas mi nie sprzyja. Powód ? 2 pieprzone tygodnie za granicą, zero neta i laptopa, ale dobra wiadomość jest taka, ze kupiłam zeszyt, uporządkowałam w nim swoje myśli dotyczące bloga i zrobiłam rozpiskę planowanych wątków, jest dużo o postaciach, także nie będę się gubić.

Co dalej..Ah tak, rozdział. Uwaga! Uroczyście przysięgam, że dodam to do końca tego tygodnia.
A jak się nie uda, to niech mnie sklątki tylnowybuchowe pogryzą, albo gorzej.

Nie jestem pewna czy mam na niego pomysł. Możliwe, ze będzie tylko rozdziałem 'przejściowym'.
Nie chciałabym tego, naprawdę. Pojęcia nie mam jak to skończę, ledwo widzę na oczy ze zmęczenia. Moja ilość snu w ciągu ostatnich 5-6 dni to uwaga.... 14 godzin.
Wczoraj zamiast spać, oglądałam oczywiście HP do 11, podczas kiedy wstać musiałam już o 7. Brawo.

Cóż, do zobaczenia jak najszybciej mam nadzieję.
Oczywiście liczę na komentarze :)
NikaPlease

Ach, Czaro Ognia /*

piątek, 26 czerwca 2015

Chapter 6

Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony. ~ J.K Rowling 'Harry Potter i Insygnia Śmierci'



Stała w znajomym jej pomieszczeniu i oddychała płytko wiedząc co ją zaraz czeka. Czuła zapach iglastych drzew które otaczały jej dom. Dudnienie serca w rytm wskazówek zegara. Tik-tak, tik-tak. Ściany wydawały się ociekać szkarłatem. Pomyślała przez chwilę ,że to krew. Czuła się mała jak nigdy. Zapomniała jak przerażające jest to miejsce.
-Inirze...
Usłyszała głos bardziej delikatny niż jedwab. Zawsze zdołał ukoić jej myśli. Nie słyszała go wiele miesięcy i Bóg jej świadkiem ,że nie było nigdy dźwięku za którym tęskniłaby bardziej. Zdała sobie sprawę ,że ktos trzyma ją mocno za rękę i tuli do siebie. Postać drżała ,ale nie z zimna. Jej dotyk jakby rozpływał się falami po skórze Noel. Mężczyzna którego zauważyła dopiero teraz opierał się na rękach ja czymś co wyglądało na stół. Westchnął.
-To nieuniknione.
Kobieta mocniej przytuliła Noel. Drżała bardziej niż chwilę temu.
-Jest jeszcze taka mała...
Pojedyncza łza spłynęła po bladej, delikatnej ,ale chłodnej twarzy. Podeszła bliżej mężczyzny i położyła mu dłoń na ramieniu. Poruszała się ze średniowieczną gracją i wyglądało to jakby płynęła w powietrzu. Mężczyzna odwrócił się i dopiero teraz można było zauważyć jego twarz zdeformowaną bliznami. Dziewczynka mocniej wtuliła się w kobietę.
-Podejdź dziecko.
Dalej nie zdołała przypomnieć sobie szczegółów. Pamiętała ból na nadgarstku i krew na swojej granatowej sukience. Pomieszczenie zaczęło się rozmywać i widziała je teraz jakby przez mgłę. Wszystko działo się szybko. Zobaczyła ogień, znów poczuła ból i zaczęła panicznie krzyczeć. Łzy wylewały jej się spod powiek zanim zdążyła nad nimi zapanować.
-Noel!
Bolało bardziej niż wcześniej.
-Noel, proszę!
Ogień trawił jej skórę na nadgarstku. Jej ciało wykrzywiało się pod wpływem bólu. Krzyczała ,żeby przestał ,ale wciąż czuła ból.
-Jezu, Noel! Obudź się! Błagam!
Ból ustał. Wpatrywała się w sufit. Była w swoim pokoju w dormitorium. Ktoś mocno trzymał ją za nadgarstki. Czuła ,że znajduje się w dziwnej pozycji. Głowa znajdywała się na poduszce ,ale jej kręgosłup był uniesiony do góry. Opadła na łóżko trzęsąc się i szlochając ,a łzy wciąż gęsto spływały po jej policzkach.
-Noel więcej mi tego nie rób...
Podniosła się gwałtownie kiedy usłyszała głos Hermiony. Popatrzyła w jej zmartwione i załzawione oczy wciąż drżąc. Sama nie wiedziała kiedy rzuciła się w ramiona dziewczyny i wypłakiwała się trzymając materiał jej piżamy. Hermiona objęła ją i głaskała po plecach.
-Cii..To sen. To tylko sen.
Dopiero gdy przestała się trząść zauważyła ,ze nie są same w pokoju. Obok łóżka stał Zabini ze zmartwioną i poważną miną. Kiedy dziewczyna popatrzyła się mu w oczy uśmiechnął sie pokrzepująco. Był tam jednak ktoś jeszcze. Draco stał oparty o framugę drzwi z ramionami złożonymi na piersiach. Nie uśmiechał się kpiąco tak jak zazwyczaj. Popatrzył się na Noel bez żadnych emocji po czym odwrócił się i odszedł. Po chwili wyszedł też Blaise i dziewczyny zostały same. Noel nie miała ochoty na rozmowę. Wciąż przed oczami miała ciemny pokój i zabliźnioną twarz mężczyzny. Puściła Hermionę i uśmiechnęła się do niej.
-Musisz iść spać.
Hermiona ziewnęła przeciągle jakby dotarł do niej sens słów dziewczyny. Odwzajemniła uśmiech i wstała rozciągając ramiona.
-Dobranoc, Miona.
-Dobranoc Noel.
Kiedy Hermiona położyła się do łóżka druga dziewczyna obróciła się w stronę okna i zaczęła rozmyślać. Leżała tak pół godziny kiedy usłyszała cichy i zaspany głos Hermiony.
-Noel ? Kim jest Inir ?
Nie odpowiedziała.
        
                                                                       *

Nie miała pojęcia dlaczego tak długo nie przychodzi sen. Leżała kolejną godzinę w łóżku wypłakując ostatnie wody z organizmu. Ten głos..Tak bardzo chciała go usłyszeć. Tak bardzo za nim tęskniła. Tej nocy ból w nadgarstku był tak silny jak w noc kiedy poczuła go pierwszy raz. Nie mogła zapanować nad szlochem który wydobywał się z jej gardła. Płakała w poduszkę czując się jakby umierała. Potrzebowała teraz ukojenia. Tutaj miało być inaczej. Od płaczu zaczęła ją boleć głowa i było jej po prostu słabo. Poczuła ręce gładzące jej ramiona i włosy. Ktoś położył się obok niej i przytulił ją do serca próbując dać jej poczucie bezpieczeństwa. Dopiero gdy odpływała w krainę morfeusze (chcąc-nie-chcąc wciąż płacząc) zdała sobie sprawę ,że to nie Hermiona. To był Diabeł.

                                                                   *

Nazajutrz nikt nie wspominał o zajściu w nocy. Nikt nie chciał nic mówić. Noel nie potrafiła spojrzeć Zabini'emu w oczy po tym co zrobił. Potrafił uspokoić jej myśli. Czasami wydawało jej się to niemożliwe. Stała podtrzymując dłonie na umywalce i patrzyła się w lustro. Czuła pustkę patrząc w odbicie. Wyrzucała sobie to ,że pokazała swoje największe słabości. Już wiedzieli ,że nie jest tak silna na jaką się kreuje.
Patrzyła w lustro z obrzydzeniem na twarzy.
Patrzyła w lustro czując odrazę.
Patrzyła w lustro nie widząc w nim nikogo ważnego.
Patrzyła w lustro czując ból w nadgarstku.
Odsłoniła długi rękaw szaty. To dalej tam było. Od siedmiu lat czuła tego obecność. Miała ochotę znów krzyczeć. Ta blizna miała dowodzić jej wartości i chronić ją. Jednocześnie była dumna z tego ,że ją posiada ,ale nie było rzeczy której wstydziłaby się bardziej. Blizna w kształcie gotyckiej litery 'F' była jej największą hańbą. Napiętnowała jej dzieciństwo. W pewnym momencie coś zrozumiała. Wytarła szybko słone krople spływające po twarzy i wybiegła z łazienki. Znalazła w pokoju kawałek pergaminu i zaczęła pisać. Po pięciu minutach tekst był gotowy i zwinęła papier wiążąc go wstążką. Wyciągnęła z klatki sowę ,która wyprostowała się dumnie i zahukała dostojnie. Noel przywiązała list do jej nóżki i otworzyła okno. Sowa wciąż siedziała nieruchomo na jej przedramieniu wpatrując się z utęsknieniem w majestatyczny krajobraz zakazanego lasu.
-Leć Driado. Do domu. Daj jej to.
Sowa spojrzała na swoją właścicielkę po czym nie wiadomo kiedy wyleciała przez okno. Po chwili nie było jej już widać ,a dziewczyna stała dalej w oknie nie mogąc się doczekać odpowiedzi. Że też nie pomyślała o tym wcześniej! A jeżeli się spóźniła i już nic nie da się zrobić? Jej podejrzenia nie mijały się z prawdą. Miało stać się cos na co nie była przygotowana.

                                                                  *

W chwili gdy Draco usłyszał głośne krzyki Gryfonki czuł się jakby dostał młotkiem w głowę. Pierwsze o czym pomyślał to ,to ,że ktoś włamał się do ich dormitorium i coś robi obu dziewczyną. Wybiegł z pokoju i wpadł do salonu ,ale nikogo w nim nie zastał. Głośny szloch dziewczyny znów rozniósł się po pomieszczeniu i teraz przez drzwi do salonu wpadł Diabeł. Popatrzył się na smoka niezrozumiale i stanął naprzeciw niego.
-Myślałem ,że chcesz ją zabić.
Smok uśmiechnął się na te słowa. Nie wpadł na to. Miał już odpowiedzieć ,że to dobry pomysł ,ale Noel znów zaczęła krzyczeć i tym razem obaj ruszyli do pokoju dziewczyn.
-Noel, proszę!
To co tam zastali przeszło ich największe oczekiwania. Hermiona próbowała utrzymać nadgarstki wijącej się w jakby największych męczarniach blondynki. Łzy płynęły po jej policzkach i wciąż krzyczała.
-Nie rób tego! Błagam! Nie! NIEE!
Zrozpaczona Hermiona nieudolnie próbowała ją obudzić ,ale ta nie dawała jej na to największych szans.
- Zostaw! Proszę! Inir..NIE!
Miotała się po łóżku wykrzywiając ciało w łuk jakby miało jej to pomóc znieść ból. Blaise znieruchomiał i wyglądał jakby miał zaraz zemdleć.
-Pomóżcie mi ją utrzymać!
Draco sam nie wiedział kiedy jego stopy ruszyły w stronę łóżka dziewczyny. Złapał jej lewy nadgarstek czując pod palcami jakąś wypukłość. Po drugiej stronie łóżka Blaise już trzymał dłoń dziewczyny. Hermiona poklepała Noel po policzku ,ale to nic nie dało więc potrząsnęła nią lekko.
- Jezu, Noel! Obudź się! Błagam!
Jej ciało nagle przestało się miotać. Draco i Blaise puścili jej nadgarstki ,a Hermiona nachyliła się nad jej twarzą odganiając włosy z oczu. Dziewczyna upadła na łóżko nie krzycząc już. Wciąż drżała i płakała. Draco odsunął się od łóżka i oparł o drzwi. Patrzył jak ta żałosna dziewczyna rzuca się na Granger szukając wsparcia. Słaba. On nigdy nie potrzebował wsparcia i nigdy go nie otrzymał. Kiedy dziewczyna popatrzyła na niego zrobiło mu się nieprzyjemnie dziwnie. Jej zaszklone oczy wierciły dziurę w głowie, jakby szukała tam czegoś, zupełnie nieprawdopodobnego. Nie dostrzegła tego. Nie mogła tego dostrzec. A jednak było coś takiego, coś czego sam po sobie by się nie spodziewał, wiedza, którą zupełnie nieoczekiwanie trafiła w jego dłonie.Inir. Znał to imię. Nie wiedział tylko skąd.


NIEEEMOŻLIWE
DODAŁAM ROZDZIAŁ
Cóż, po wielu miesiącach, ale ważne, że jest.
Następny powinien pojawić się w ciągu najbliższego tygodnia, góra dwóch.
Dzisiaj krótko, zwięźle i na temat. Laptop naprawiony, powróciła chęć do pisania, nie zamierzam robić już jakichś dłuższych przerw, a to jest też i dla mnie dobra wiadomość.
Jeżeli są jakieś pytania - komentarze :)
NikaPlease
                                 

czwartek, 1 stycznia 2015

Blog zostaje zawieszony

Ciężko mi to mówić ,ale blog zostaje zawieszony do odwołania. Powodów mojej decyzji jest kilka:
1. Na telefonie pisze się bardzo nie wygodnie i powoli, a ja nie należę do osób cierpliwych.
2. Na laptopie, który jest obecnie zepsuty miałam 3/4 rozdziału ,a kiedy go straciłam byłam bardzo zdemotywowana.
3. Na telefonie miałam kawałek rozdziału 6 i około 10 stron rozdziału 7 ,ale..usunęły się.
4. Wiem co ma być w danym rozdziale ,ale brakuje mi weny i motywacji do pisania.
5. Chyba nie ma na tym blogu czytelników.

Im więcej komentarzy pod tym postem tym bardziej będzie mi zależeć na napisaniu rozdziału. Dlatego proszę: Niech każdy kto to czyta zostawi tu coś po sobie, chociażby uśmieszek.

Wasza
NikaPlease

niedziela, 14 grudnia 2014

Ważne.

Na początek chciałabym was wszystkich serdecznie przeprosić.

Mój laptop szlag trafił i nie mogłam nawet go uruchomić. Długo się z nim męczyłam ,ale teraz chyba umarł na poważnie. Nie miałam nawet jak wejść na blogspot i was o tym powiadomić ,ale udało mi się naprawić przglądarkę w telefonie i oto jestem ;)

Jeżeli jeszcze chociaż jedna osoba czyta tego bloga to niech zostawi tu po sobie komentarz ;)

Co do następnego rozdziału, to sama nie wiem kiedy się pojawi. Powinnam go wstawić do końca tygodnia ,albo do góra 23.12 ;)

Bardzo was przepraszam za tę nieobecność.

Wasza
NikaPlease

czwartek, 2 października 2014

Chapter 5

Przygotowując się do bitwy, zawsze orientowałem się, że plany są bezużyteczne, ale planowanie jest nieodzowne ~ Dwight Eisenhower 


Gdyby łzy były słodkie. Gdyby oczy słyszały myśli ust. Czym byśmy byli ? Jak dla mnie są tylko dwie opcje i każda jest prawdziwa. Bylibyśmy wszystkim i niczym. Teraz potrafimy być tylko duchem wszystkiego i widmem niczego. To chyba nawet mniej niż nic. Nie wiem dlaczego się teraz nad tym zastanawiam. Nie potrafił bym żyć słodką rzeczywistością ,bo nie tego mnie nauczono. Od małego wyznawałem wartości inne niż wszyscy i to ich uważałem za gorszych ,bo nie byli tacy jak ja. A może to nie ja byłem taki jak oni ? Nie wiem. To ja miałem być tym lepszym, to ja miałem wszystkim rządzić, to JA miałem nic nie czuć. Nigdy nie miałem wyboru ,ale zawsze chciałem go mieć. Wszystko co powinno być proste zawsze było trudne i nawet jako dzieciak to widziałem i tego doświadczałem. Sam byłem tego ofiarą. Tylko teraz nijak miało się moje dzieciństwo i moje przeżycia i nauki do obecnej sytuacji. Stałem w dziwnym, obcym paraliżu wpatrując się w ciepłe - po raz pierwszy w życiu - oczy mojego przyjaciela. On też nie miał lekko i był jedyną osobą która w jakiś niezrozumiały sposób zawsze wiedziała co mi odpowiedzieć. Do teraz nie wiedziałem ile byłbym w stanie kiedykolwiek zrobić ,żeby znaleźć uczucia w jego oczach i ile bym oddał ,żeby odczuwał je w inny sposób i do innej osoby. Wszystko. Poza matką był on jedyną osobą na której mi kiedykolwiek zależało ,a teraz jakby zniknął. To nie był on. Mój przyjaciel znany jako Blaise Zabini posiadał ciepłe uczucia i okazał je osobie która nigdy nie powinna ich doświadczyć. I podobnie jak ja na pewno nie zasłużyła na nie.                                                                                                                                           


                                                               *

Trudno było zrozumieć emocje panujące w pokoju w którym teraz stali. Znacznie łatwiej było zrozumieć tą ciszę która między nimi zaległa. Dormitorium zdawało się milczeć razem z nimi ,a jedyny dźwięk wydawały ich oddechy tonące w powietrzu. Czegoś w końcu można było dowiedzieć się o blondwłosej dziewczynie. Potrafiła jak inni odczuwać zarówno strach jak i ulgę i jej emocje ulegały łatwo zmianie. Diabłowi trudno było się w tym odnaleźć i wolał nie myśleć co odczuwa dziewczyna ,ale jego przypuszczenia nijak się miały to stanu faktycznego. W głowie Noel panowała pustka. Dawno nie czuła się tak pusta i wyprana z emocji jak teraz. Potrzebowała samotności jak nigdy w życiu i doskonale wiedziała ,że jej nie otrzyma. Takiego obrotu spraw nie przewidziała ,a to wszystko utrudniało znacznie jej misję. Nikt nie mówił ,że będzie łatwo ,ale tego było za wiele. Zawsze wiedziała co ma robić i miała wszystko idealnie zaplanowane ,ale teraz była kompletnie zagubiona. Co teraz ?
-Malfoy wychodzimy.                                                                   
-Nie.
Chłodny jak nigdy głos Dracona przedzierał powietrze wokół niego jak brzytwa. Przybrał zimny i obojętny wyraz twarzy i bez uczucia wpatrywał się w oczy drugiego Ślizgona. W Hermionie coś mimowolnie zadrżało z przerażenia. Powietrze nieprzyjemnie zgęstniało. Granger wzięła głęboki oddech i ponownie zwróciła się do młodego dziedzica fortuny Malfoy'ów.
-Malfoy..Teraz.
Draco uśmiechnął się kpiąco i spojrzał na Noel.
-Nie.
W Diable coś nagle pękło. Spojrzał gwałtownie na przyjaciela.
-Smoku. Wyjdź.
-Co?
Draco pomyślał ,że w takiej chwili nawet człowiek bez uczuć mógłby poczuć się zdradzony.
Nie spodziewał się tego po Blaisie. Znali sie od dzieciństwa i dorastali obok siebie. Walczyli ramię w ramię jak brat z bratem. Teraz Diabeł chciał to wszytsko porzucić dla jakiejś Gryfonki. Żadne uczucie jakiego kiedykolwiek doświadczył Dracon nie równało się z nienawiścią i chęcią zemsty jaką odczuwał wobec Noel. Potrzebował chwili by uporządkować myśli i znów móc przybrać maskę bezgranicznej obojętności. Opuścił głowę na dół i uśmiechnął się pod nosem.
-Jak sobie życzysz.
Wysyczał przez zęby, gwałtownie podnosząc głowę i obdarowując jeszcze raz zimnym spojrzeniem Zabini'ego. Ruszył w stronę wyjścia ciągnąc za sobą Hermione. Wzruszył ramionami przechodzą przez obraz. Szedł wzdłuż korytarza i postanowił udać się do lochów. Hermiona nawet na niego nie patrząc ruszyła w przeciwną stronę. Pomyślał ,że chociaż z Granger wszystko jest po staremu. Musi powiedzieć jej dzisiaj jakiś komplement w podziękowaniu. Zatrzymał się przed wejściem do Pokoju Wspólnego ślizgonów i zdjął z twarzy złośliwy uśmiech zastępując go morderczym wyrazem twarzy. Lecz zanim zdążył podać hasło ktoś złapał go za szatę i przycisnął do ściany obok portretu.
-Co ty sobie wyobrażasz Draco ?
Zobaczył przed sobą twarz opiekuna Jego domu. Snape* choć zachował zimny wyraz twarzy to zdanie prawie wywarczał.
-O co Ci chodzi profesorze ?
-Wczoraj wyszedłeś z zamku z dwiema Gryfonkami i upiłeś się. Jak myślisz chłopcze ? Jak wróciłeś do zamku?
Draco pomyślał. Jeszcze się nad tym nie zastanawiał. Był przekonany ,że wrócił o własnych siłach.
-Jak więc wróciłem do zamku ?
Snape wyglądał jakby wpadł w furię. Zachwiał się na nogach i widać było ,że ledwo powstrzymuje się przed wyjęciem różdżki.
-Przyniosła Cię tu Noel Mecris. Dobrze Ci radzę Draco. Nie zadawaj się z nią jeżeli Ci życie miłe. Znam jej ojca. Należał do Slytherinu i ta dziewczyna pewnie cudem trafiła do Gryffindoru. Widocznie wdała się w matkę. Jej matka była najlepszą przyjaciółką matki Pottera, Draco. Dobrze znałem te kobietę.
Snape puścił Go tylko...I odszedł. Draco przez chwile analizował słowa opiekuna po czym poprawił na sobie marynarkę i znów stanął przed wejściem.
-Niewybaczalny.
Portret uniósł się do góry i otworzył przejście.

                                                                      *

 Hermiona szła schodami do wieży Gryffindoru myśląc o zajściu w dormitorium. Była tak zamyślona ,że nie zauważyła jak dwóch Gryfonów biegnie w jej stronę. Pierwszy w ramiona złapał ją Harry i z wyraźną ulgą na twarzy przytulił ją do serca zaciskając oczy. Po chwili te czynność powtórzył Ron. Kiedy się od niej odderwał zauważyła wyraz dezaprobaty na twarzach przyjaciół. Wyraz twarzy Harry'ego znów zrobił się zaniepokojony i rozejrzał się za Hermioną.
-A gdzie Noel ?
Hermiona spoważniała.
-Rozmawia z Zabinim.
-A ok...ZARAZ CO KURWA ROBI ?!
-Oh Ron..Mam Ci wiele do powiedzenia.

                                                                     *

Stali sami w dormitorium uparcie na siebie nie patrząc. No ,bo co mieli powiedzieć ? Blaise był właściwie inicjatorem tego niezręcznego momentu więc to on postanowił się odezwać. Spojrzał na dziewczynę która wpatrywała się w swoje dłonie i uśmiechnął się sam do siebie. Dziewczyna czuła na sobie jego spojrzenie ,ale nie zamierzała nic powiedzieć.
-Zaczniemy od nowa ?
Noel drgnęła na dźwięk głosu Zabini'ego. Podniosła hardo głowę i zmarszczyła nos.
-Co ?
Blaise uśmiechnął się do niej i zachichotał pod nosem. Z takim wyrazem twarzy wyglądała jak mała dziewczynka. Dziewczyna patrzyła na niego jak na wariata i trudno było jej się dziwić.
-No wiesz...Tego nie można cofnąć. A wolałbym żyć z tobą w zgodzie niż udawać ,że wszystko jest w porządku. Dumbledore powiedział ,ze właściwie to dobrze ,że tak się stało. Nie wiem do końca co miał na myśli ,ale jak Dumbledore coś powie to zwykle się to sprawdza.
-Czyli..Mamy się polubić ? Dobrze zrozumiałam ?
Diabeł przyjrzał się jej bladej twarzy. Odniósł wrażenie ,że dziewczynie wcale nie jest to na rękę ,ale chyba ie zamierza z tym walczyć.
-Ja już Cię lubię.
Teraz Noel uśmiechnęła się ,a Blaise zachichotał znów pod nosem. Dziewczyna zrobiła coś niespodziewanego. Wyciągnęła rękę w kierunku Blaise'a.
-Jestem Noel.
Diabeł popatrzył na nią uważnie ,a potem przerzucił wzrok na jej rękę. Wyciągnął pewnie swoją dłoń i uścisnął jej wyciągnęitą rękę.
-Blaise.

                                                                  *

Siedzieli już kolejną minutę pijąc piwo kremowe na kanapie w salonie. Dziewczyna rozkoszowała się tym pysznym smakiem zapominając o swoich troskach i śmiejąc się co jakiś czas z żartów Diabła. Jeszcze nigdy nie piła piwa krenowego ,ale teraz czuła ,że nie będzie mogła przestać. Ton głosu Blaise'a był spokojny i wydawał się szczęśliwy. Nie był tak wypranym z emocji człowiekiem jak Smok. Noel miała wrażenie ,że ten człowiek nie potrafiłby właściwie rozróżnić dobra od zła. Ale według Hermiony był śmierciożercą. I to powodowało ,że dziewczyna nie mogła czuć się w jego towarzystwie do końca spokojnie. W jednej chwili wydawało się ,że Zabini zaczyna rozłupywać mur ,który wytworzyła wokół się ,ale zaraz pojawia się kolejna ściana i tak w nieskończoność. Noel pierwsza usłyszała kroki w korytarzu. Draco wszedł do salonu poważny jak nigdy. Popatrzył na dwie postacie siedzące na kanapie. Dziewczyna trzymała w ręku kufel piwa kremowego ,a chłopak szklankę ognistej whiskey. Smok uśmiechnął się kpiarsko patrząc na przyjaciela. Spojrzał na kalendarz wiszący na ścianie i zmarszczył brwi.
-Blaise, chyba się pomyliłeś. Dzień Dobroci dla zwierząt nie wypada dzisiaj.
Diabeł nie odpowiedział. Popatrzył na Noel z smutkiem w oku ,ale nie zamierzał dać sprowokować się Draconowi.
-A ty Mecris..Dzięki za odholowanie do zamku. Następnym razem umyj ręce zanim mnie dotkniesz.
-Uważaj ,bo zacznę tego żałować Malfoy.
-Jasne - mruknął znudzony Smok - Nie zależy mi. Kogo obchodzi twoje zdanie Mecris.
Diabeł zrobił coś czego nikt się nie spodziewał. Wstał i wycelował różdżką w gardło Dracona z morderczym wyrazem twarzy ,ale ten tylko uśmiechnął się szerzej.
-No dalej. Wypowiedz to.
-Nie, Draco.
Stali tak wpatrzeni w siebie. Każdy miał na myśli zaklęcie ,ale nie potrafiłby go rzucić na drugiego.  Noel stała obok nich wpatrując się w Diabła i próbując mu mentalnie przekazać ,że nie warto. Jeszcze ani razu się nie pokłócili. Nigdy.
-Diable ?
-Tak Draco ?
-Nalejesz mi Ognistej ?
Zabini uśmiechnął się szczerze i usiadł na kanapie biorąc do ręki czystą szklanę i powoli zapełnił ją trunkiem. Podał ją Draco ,a ten usiadł obok niego.
-Dzięki stary.
Noel wciąż stała przodem do kominka zupełnie nie zwracając uwagi na dwóch wpatrujących się w jej drobną sylwetkę mężczyzn. Gdyby rzucili te zaklęcia byłoby mi łatwiej wykonać zadanie.


Bardzo przepraszam za takie opóźnienie :) Patrząc z perspektywy czasu moim zdaniem było nieuniknione. Głównym powodem tego był kompletny brak weny. Dacie radę mnie jakoś zmotywować do napisania kolejnego rozdziału ?
*Nie mogłabym żyć ze świadomością ,że Snape'a nie będzie w 'Niewybaczalny' :)
NXX

niedziela, 21 września 2014

Chapter 4

Noel nie miała pojęcia jak znalazła się na obcym łóżku w obcym pokoju. Leżała nieruchomo wpatrując się w sufit i próbowała przypomnieć sobie jak się tu znalazła. Pamiętała jak piła w Trzech Miotłach, jak ciągnęła Malfoya do zamku..Jak pomogła jej jakaś dziewczyna...I na pewno weszła do dormitorium. Nie wiedziała czy dalej się w nim znajduje ,bo nie była pewna czy kładła sie do łóżka. Po chwili namysłów postanowiła podnieść głowę ,ale żadnych śladów kaca nie było. Kiedy jej spojówki przyzwyczaiły się już do światła rozejrzała się po pokoju. Najpierw zobaczyła wielkie przestronne okno, obite kremowymi zasłonami wyglądające na błonie i kawałek zakazanego lasu. Pod oknem koło jej łóżka stała jasna szafa z podwójnymi drzwami ,a obok niej jej własny kufer zapełniony rzeczami. Po prawej stronie szafy stał skórzany duży fotel w kolorze jaskrów. Zauważyła ,że i jej pościel i koce leżące obok łóżka są w tym kolorze. Dalej za fotelem stała klatka z jej sową Driadą ,a dalej były już tylko jasne, brzozowe drzwi. Po drugiej stronie drzwi na obszernym legowisku spał rudy, puszysty kot z zadowolonym wyrazem twarzy. Koło kota stał inny kufer z inisiałami 'H.J.G' ,a dalej za kufrem szafa identyczna do tej obok okna. Po drugiej stronie nie było okna ,ale była jednak piękna toaletka z dużym lustrem. Przed toaletką było kolejne łóżko ,a na nim Noel zauważyła Hermionę Granger z rozczochranymi włosami i w tym samym ubraniu w którym była wczoraj. Po oględzinach całego pokoju stwierdziła ,że nie ma się o co martwić ,bo skoro Hermiona tu jest to znaczy ,że wszystko gra. Wychyliła stopy zza kołdry smakując chłodu ,który panowałna zewnątrz jej kokonu i usiadła delikatnie. Błąd. Kac faktycznie był tylko uderzył w innym momencie niż się spodziewała i przez mocny ból głowy znów położyła się do łóżka. Jęknęła gardłowo kiedy poczuła odruch wymiotny i szybko zasłoniła sobie usta dłonią i zahamowała płyn z żołądka. Jedno było pewne. Musiała wstać ,żeby iść szybko do łazienki ,bo była przekonana ,że następnym razem już nie zdoła zapanować nad sytuacją. Pośpiesznie zgarnęła wszystkie włosy w rękę i związała je w luźnego koka po czym usiadła znów krztusząc się własną śliną. Jej stopy dotknęły mięciutkiego śnieżnobiałego dywanu i w tym momencie poczuła ,że od nowa zaczyna poprawnie funkcjonować. Wstała podpierając się najpierw o łóżko ,a potem o parapet i kiedy już sytuacja była w miarę stabilna przetarła oczy i rozciągnęła ostrożnie ramiona. Odwróciła się w stronę łóżka stwierdzając ,że jej ciuchy również wyglądaja tak samo jak zeszłego wieczora więc wyciągnęła z szafy luźne, szare dresy ze ściągaczali na nogawkach i szybko przebrała spodnie. Zdecydowała się na dużą luźną koszulkę i ją równie szybko i sprawnie naciągnęła przez głowę. Wyjęła z kufra jeszcze ręcznik i szczotkę po czym skierowała się w stronę łazienki. Nie miała jednak czasu przyjrzeć się wnętrzu dormitorium ,bo znów poczuła gorzki smak na języku i pobiegła do łazienki tak szybko jak tylko mogła. Łazienka na szczęście okazała się być pierwszymi drzwiami które otworzyła i zaoszczędziła dzięki temu odrobinę czasu. Szybkimi krokami podeszła do muszli i...nic. Nic się nie stało. Nie zwymiotowała. Odetchnęła trochę z ulgą, troche z zażenowaniem i nalała sobie gorącej wody do wanny. Rozebrała się powoli i z ulgą weszła do pełnej wanny. Nie wiedziała jak długo leżała w wannie ,ale woda zaczynała już być chłodna ,a ona coraz lepiej się czuła. Z jej transu wyrwało ją głośne i nierównomierne pukanie do drzwi. Zamierzała udawać ,że nic nie słyszy ,ale powtórzyło się to kolejne kilka razy więc zmuszona była odpowiedzieć:
-Kto tam ?
-Czy to ważne ? Otwórz te jebane drzwi Mecris ,albo zrzygam ci się do kufra!
Głoś Malfoy'a wypełnił pomieszczenie na co dziewczyna głośno sapnęła i wyciągnęła środkowy palec w stonę z której dobiegał głos. Wstała powoli z wanny i owinęła się ręcznikiem. Wytarła się i założyła nowe ubrania po czym stanęła przed lustrem i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Obok wanny w której właśnie brała kąpiel stał jeszcze prysznic z deszczownicą i pełnym wyposażeniem w żele do kąpieli damskie i męskie. Dalej mała umywaleczka z szafką pod spodem ,a obok niej tylko drzwi. Koło lustra była półka na ręczniki i szafka na różnorakie kosmetyki. Ściany były w kolorze oliwkowym ,a meble i płytki były białe. Łazienka jak i jej pokój były olśniewające. Było to z pewnością najnowocześniejsze pomieszczenie w Hogwarcie.
Wyszła w końcu z pomieszczenia pierwsze co rzuciło jej się w oczy to wyścielony zielonym, puchatym dywanem przedpokój i dużą drewnianą  szafą na szaty i buty. Na lewo od szafy były 'drzwi' wejściowe ,a na prawo wejście do salonu. Z ciężkim sercem skręciła w prawo i ujrzała kolejne duże przestronne okno wychodzące podobnie jak to w jej pokoju na błonie. Pod oknem na podłodze z ciemnych paneli stały doniczki z dużymi kwiatami. Po prawej stronie okna koło wejścia do sypialni dziewczyn stała drewniana komoda z kolekcją książek różnego rodzaju i barkiem który właśnie był wypełniany przez Zabiniego najróżniejszymi trunkami. Dziewczynie przemknęło przez myśl skąd on właściwie to wszystko ma ,ale postanowiła kontynuować oględziny pomieszczeń.Dalej były tylko drzwi do pokoju Gryfonek. Po drugiej stronie pomieszczenia były drzwi do pokoju chłopaków otoczone dwoma fotelami. Na przeciwko okna stał rozbudowany kominek z cegieł ,a tuż pod oknem skórzana, ciemna kanapa idealnie kontrastująca z beżowymi ścianami.
-Umm...Dobrze się spało ?
Z zamyślenia wyrwał ją głos którego nie spodziewała się usłyszeć. Odwróciła się w stronę ciemnoskórego mężczyzny z nieodgadnionym wyrazem twarzy i przyjrzała mu się podejrzliwie. Nie zamierzała odpowiedzieć i znów odwróciła się w stronę kanapy. Usiadła ostrożnie na meblu jakby miał się zaraz rozpłynąć i podciągnęła kolana pod brodę. Zapatrzyła się w płomienie, nie zauważając nawet ,że ktoś obok niej usiadł. Kiedy poczuła jak kanapa ugina się obok niej odwróciła wzrok od płomieni i przyjrzała się twarzy Diabła. To tylko on, nie ma się o co martwić..Zaraz! To ,aż on. Czego od niej chce ? Ci ślizgoni są męczący.
-Chyba powinnaś porozmawiać z Dumbledore'm.
Westchnęła.
-Dlaczego ?
-Miał Ci coś do powiedzenia.
-Jasne - warknęła - Obudzę Hermione.
Niechętnie zeszła z wygodnej kanapy i szybkim krokiem udała sie do pokoju w którym wciąż smacznie spała gryfonka. Uchyliła drzwi i rozejrzała się po pokoju. Na szczęście dziewczyna wciąż leżała w tej samej pozycji.
-Hemiona..- szturchnęła ją lekko - Hej Hermiona..Wstawaj.
Dziewczyna odwróciła się tyłem do Noel  i mruknęła coś niezrozumiałego po czym zakryła głowę poduszką.
-Hermiona jak możesz z czystym sumieniem zostawiać na pastwę ślizgonów! Co z ciebie za Gryfon ?!
Hermionę jakby oblano wiadrem zimnej wody. Otworzyła szybko oczy i usiadła przez co złapała się od razu za głowę. Jęknęła cicho znów kładąc się do łóżka.
-Co się stało ? - wychrypiała.
-Przesadziłaś z alkoholem - powiedziała uśmiechając się Noel.
-C-co? Piłam ? Nie, nie, nie, nie...Jak ja mogłam się tak upokorzyć ?! Jeszcze w życiu tak się nie zbłaźniłam...
-Um Hermiona...Ja też tam byłam.
-Och przepraszam..Nie miałam tego na myśli. Po prostu to dla mnie nowe. A tak właściwie gdzie jesteśmy ?
-Jesteśmy w naszym pokoju w nowym dormitorium - odparła spokojnie blondynka- Wczoraj Cię tu przyniosłam.
Ciemnowłosa schowała twarz w dłoniach. Trzęsła się jakby miała się zaraz ropłakać i oddychała ciężko. Noel wzięła jej rozczochrane włosy do ręki i związała w wysokiego kucyka. Potarłą jej ramiona rękami i odsunęła ręce od twarzy. Dziewczyna miała zaczerwienione policzki ,ale nie płakała.
-Hej nic się nie stało. Zafundowaliśmy ludziom niezły widok. Zwłaszcza Malfoy szorujący zębami po ziemi.
Hermiona łypnęła nad nią wzrokiem z cwanym uśmiechem na twarzy ,ale zaraz spoważniała i usiadła uważnie się jej przypatrując.
-Zaraz....To Malfoya też tu ciągnęłaś ?
-Ta...Po pijaku robi się różne rzeczy.

                                                                   *

Diabeł rozumiał niechęć Noel względem siebie, w końcu był ślizgonem i nie wywarł na niej zbyt dobrego wrażenia przy pierwszym spotkaniu. Przemyślał sobie całą wczorajszą rozmowę z Dumbledore'm i postanowił pogodzić się z sytuacją w której się znalazł. Faktem było ,że nie spał całą noc myśląc jak powiedzieć to dziewczynie. Kiedy on zrobi się się wobec dziewczyny opiekuńczy Draco i Granger pewnie zauważą więc chcąc-niechcąc im też musiał powiedzieć. Draco właśnie wyszedł z łazienki z podkrążonymi oczami wciąż blady ,ale zdecydowanie bardziej orzeźwiony. Spojrzał na przyjaciela przymrużonymi oczami i usiadł obok niego na kanapie. Mógł udawać ,że nie widzi strapionej miny przyjaciela ,ale przypomniał sobie ,że to przecież nie Goyle i jego problemy nie ograniczają się się pustej lodówki. Nie znał się na emocjach i nie wiedział czy da radę zrozumieć przyjaciela ,ale postanowił spróbować. Uderzył Blaise'a w ramię ,a ten odwrócił na niego wzrok.
-Coś nie gra stary ?
-Chyba muszę zwołać naradę rodzinną..-mruknął zniesmaczony Diabeł.
-Co musisz kurwa..
-EJ EKIPA! Do salonu.
Dwie dziewczyny niechętnie wlokły się do kanapy i stanęły zaraz obok niej. Noel wyczuwając jakiś podstęp trzymała różdżkę w pogotowiu i szła stala tuż przed Hermioną.
-Mam wam coś ważnego do powiedzenia...-Zaczął niespokojnie Blaise - Jak wy wyszliście od McGonagall to ja jeszcze zostałem porozmawiać z Dumbledore'm. W sumie too dotyczy tylko mnie i Mecris ,ale wy i tak byście się domyślili..Więc..No to ten..Ja..
-Umiesz mówić Zabini ? - warknęła wreszcie zdenerwowana Noel.
-Zamknij się - syknął w jej stronę Smok - Ale poważnie stary, umiesz mówić ?
-Jak będziecie siedzieć cicho to się zastanowię - powiedział Blaise - No, Mecris na nasze rodziny na moje nieszczęście padła kiedyś klątwa czy coś. Chodzi o to ,że mam się tobą opiekować ,bo taka jest ta klątwa...Nie wiem kurwa o co chodzi nie patrzcie się tak na mnie! Nie moja wina..No ,ale tak jest po prostu..
Cały salon zamarł. Nikt się nie poruszał i nie wydawał żadnego dźwięku. Cholera, nawet ropucha Neville'a siedziała cicho gdzieś w pokoju wspólnym Gryfonów. Nagle ciszę rozdarł histeryczny śmiech Draco który zgiął się w pół, łapiąc za brzuch i rechotał w najlepsze. Hermiona poszła w jego ślady i po chwili pomieszczenie wypełnił również jej perlisty śmiech. Noel i Blaise stali jednak po środku salonu wpatrując się w siebie z kamiennym wyrazem twarzy. Noel poruszyła się nieznacznie budząc zainteresowanie wśród pozostałych.
-To dlatego..
Dziewczyna zbladła nagle i upadła na kanapę nie panując nad odruchami. Zasłoniła sobie usta dłonią i spojrzała w ciemne tęczówki Zabini'ego.
-Co 'dlatego' ? - zapytał z rozczuleniem sobie nieznanym Blaise.
-Wtedy..na korytarzu kiedy wpadłam na Malfoya...Znaczy kiedy Malfoy wpadł na mnie..Jak na Ciebie spojrzałam to przestałam się bać.















No i jest 4 :)
Wyszedł chyba bardzo lekki i to jak dla mnie miłe odświeżenie :)
Martynko jak obiecałam dodaje. Wiem ,że miał być dłuższy ,ale wyszedł jaki wyszedł :D
Jak mówię 'Napisz długą opinię' to znaczy ,że ma mieć więcej niż 2 linijki :D
Patrząc na liczbę wyświetleń zakładam ,że bloga czyta więcej niż 2 osoby więc następny rozdział pojawi się za 4 komentarze :)
NXX