Na dwa tygodnie po rozpoczęciu roku w Hogwarcie, Noel miała szczerze dość. I nie chodziło tu bynajmniej o lekcje i nawał prac domowych, a raczej o mieszkanie z pewnym ślizgonem. Nie chodziło tu o Blaise'a, który taktownie schodził jej z drogi i nie zmuszał do częstych rozmów, które faktycznie powinni odbyć. Chodziło o blondwłosego arystokratę, który starał się na każdym kroku uprzykrzyć jej życie. Próbowała go unikać, jednak ciężko było to robić kiedy mieszkali kilka kroków od siebie. Humor poprawiały jej jednak te nieliczne wieczory, które spędzała w towarzystwie trójki gryfonów, znanych jako Złota Trójca. Jako uczniowie ostatniej klasy, mogli pozwolić sobie na sobotnie wypady do Hogsmeade, wioski czarodziejów, w której mieścił się ich ulubiony pub 'Pod Trzema Miotłami'. Wieczorami pili piwo kremowe i razem pomagali sobie w pracach domowych. Ku uciesze dwójki chłopaków, Noel okazała się osobą równie inteligentną co Hermiona, może tylko cichszą i chłodniejszą w obyciu. Nie przeszkadzało im to jednak, zdążyli przyzwyczaić się do tajemniczości ich nowej przyjaciółki, a Harry zaczął darzyć ją szczerą sympatią, kiedy odkrył jej zamiłowanie do Quidditcha. Noel w każdej sytuacji wskazywała trzeźwość umysłu i chociaż troche cicha, zawsze służyła pomocną dłonią. Hermiona po dwóch tygodniach wspólnego mieszkania, czuła się w jej towarzystwie naprawdę swobodnie i mogła nazwać ją swoją dobrą przyjaciółką. Tego ranka, w poniedziałek, jak zwykle Noel już w pełni przygotowana, obudziła Hermionę na godzinę przed śniadaniem.
-Wstawiaj, Miona - potrząsnęła ramieniem kasztanowłosej gryfonki - Snape da nam popalić jeśli spóźnimy się na eliksiry.
Hermiona mruknęła pod nosem coś, co brzmiało jak 'Cholerna podróba nietoperza', a następnie zwlokła się ociężale z łóżka. Noel uśmiechnęła się pod nosem i wyszła z pokoju, by dać dziewczynie trochę prywatności. Zapukała również w drzwi do pokoju ślizgonów, by obudzić Blaise'a, po czym podeszła do barku na którym, postawiła wcześniej szklankę z sokiem. Usiadła na kanapie ciesząc się piękną pogodą na dworze. Drzwi od jej pokoju uchyliły się i wyszła przez nie ubrana Hermiona, uśmiechnęła się do Noel i poczłapała do łazienki, przecierając oczy. Po chwili, usłyszała za sobą skrzypienie drzwi do pokoju chłopaków, przez które wyszedł zaspany Blaise w samych bokserkach. Za nim szedł blondyn, z miną skazańca, przeklinając cicho. Blaise widząc Gryfonke uśmiechnął się szeroko, a ona odpowiedziała mu tym samym.
-To jak się spało, księżniczko ?
Noel przewróciła oczami, ale uśmiech nie zszedł z jej twarzy.
-Dzięki, Diabełku, całkiem smacznie.
Draco parsknął głośno, na co dziewczyna spiorunowała go wzrokiem,a Blaise popatrzył na niego zaskoczony. Chłopak popatrzył na dziewczynę i uśmiechnął się drwiąco.
-To królowa nocy w ogóle sypia ?
Hermiona weszła do salonu, uważnie obserwując sytuację i posyłając zdezorientowane spojrzenie najpierw Draco, a później Noel. Blaise,czujący się zupełnie nie w temacie, wzruszył ramionami, ale po chwili zorientował się, że Draco może wcale nie kłamać. Od czasu kiedy w nocy obudził go jej krzyk, nie widział jej śpiącej. Zawsze zostawała w salonie kiedy on kładł się spać i zawsze zastawał ją w dormitorium pierwszą, w pełni ubraną, nawet kiedy budził się o piątej rano, by napić się czegokolwiek. Popatrzył na jej bladą twarz, nie widząc na niej śladu zmęczenia. Tylko podkrążone oczy, które próbowała ukryć pod warstwą makijażu, sine przebijały się, tak, że ledwie było je widać. A jednak zobaczył je w porannym świetle i szczerze się zmartwił. Jak długo nie spała?
-O czym ty mówisz Malfoy ? - warknęła pod nosem, ale jej głos zabrzmiał jakoś słabo i cicho, podobnie mówiła przez ostatnie kilka dni, ale Blaise zauważył to dopiero teraz.
Zmarszczył brwi kiedy jego najlepszy przyjaciel uśmiechnął się złośliwie pod nosem, a w jego oczach zatańczyły groźne iskierki, które pojawiały się zawsze kiedy patrzył bezpośrednio na Noel.
-A o tym - zaczął - że kiedy zeszłej soboty wróciłem do dormitorium o czwartej nad ranem, siedziałaś tu w pełni ubrana, a tej nocy, kiedy wstałem przed trzecią czytałaś tu książkę. Poza tym, ogień w kominku daje światło, nikt w nocy go nie gasi, a to znaczy, że ktoś jest w salonie. Kominek nie gaśnie od ponad tygodnia.
Noel zaklęła pod nosem. Mogła nazywać go głupkiem, tępakiem czy idiotą, ale nie mogła odmówić mu spostrzegawczości. Malfoy z jego zwykłym, ironicznym uśmieszkiem na twarzy wszedł do łazienki, zostawiając całą trójkę w niezręcznej ciszy.
-Noel.. - zaczęli równocześnie Blaise i Hermiona, ale zaraz ucichli, jeszcze bardziej skonfundowani niż wsześniej.
Blondynka uśmiechnęła się do nich niewinnie, jakby trochę przepraszająco. Blaise miał ochotę prychnąć pod nosem, ta sytuacja wydawała mu się niedorzeczna. Miała przepraszać za co ? Za to, że nie spała prawie tydzień ? Domyślał się jednak, dlaczego dziewczyna nie sypia prawidłowo, i wcale nie był z tego powodu zadowolony.
-Nie ma się czym martwić - powiedziała łagodnie Noel, a widząc ich pełne powątpiewania miny dodała: - Naprawdę, wszystko jest w porządku.
-Malfoy to dupek - zaczęła Hermiona patrząc na przyjaciółkę, kiedy Blaise zmroził ją wzrokiem - Ale w tym przypadku ma rację. Ty nie sypiasz prawda ?
-Sypiam - Noel zmarszczyła brwi, przenosząc wzrok to z Blaise'a to z Hermiony - Tylko...Nie w nocy. A teraz koniec tematu, porozmawiamy kiedy indziej, musimy iść na śniadanie, bo się spóźnimy.
Nie słuchając protestów Blaise'a, pociągnęła za rękę Hermione, kierując się w stronę wyjścia, ale zanim zrobiła krok, stanęła na palcach i zrobiła coś czego nikt się nie spodziewał - pocałowała Blaise'a w policzek. To był pierwszy taki gest, od początku ich znajomości, dlatego chłopak stał jak porażony. Uśmiechnął się tylko pod nosem, kiedy portret zamknął się za obiema dziewczynami.
***
Wyćwiczona ręka Hermiony wystrzeliła w górę, po raz kolejny w ciągu ostatnich piętnastu minut lekcji. Ona i Noel, siedziały obok siebie na eliksirach, Hermiona zasłuchana w cichy głos Snape'a, miała przygotowaną odpowiedź na każde pytanie, natomiast druga gryfonka była jakby znudzona, wpatrywała się w swoje dłonie położone na otwartej książce.
-Panno Granger? - mruknął Snape, nie sprawiając wrażenia jakby zależało mu na odpowiedzi, a zwłaszcza z ust kasztanowłosej, ale samo to, że tak szybko dopuścił ją do głosu było zadziwiające.
-To fagus aurum, bardzo rzadki gatunek buka, jest niemal bezużyteczny, zawiera tylko drobinki złota, dlatego nazywany jest cennym brązem
Na Snapie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, przechadzał się tylko po klasie zastanawiając się nad czymś.
-To poprawna odpowiedź - mruknął - Ale bezużyteczna, jak sama ta roślina. Nie myślałem tylko o Złocistym Buku, chodziło o coś bardziej...czarnomagicznego. Chyrospyros. Panno Mecris?
Noel nie prędko podniosła głowę, a kiedy już to zrobiła, popatrzyła profesorowi prostu w oczy. Nikt nie myślał o podniesionej ręce Hermiony, cała klasa zwróciła głowy w kierunku blondynki, chcąc usłyszeć jej wypowiedź pierwszy raz od początku roku.
-Chryospyros - zaczęła cicho, nadzwyczaj spokojnie - Z Lilią grecką tworzą nadzwyczaj niebezpieczny eliksir, eliksir śmierci. Chyrospyros nazywany jest Błękitną Śmiercią, z uwagi na niezwykle błękitną barwę pyłku, i jego działanie. - zamilkła marszcząc brwi, jakby się nad czymś uważnie zastanawiała, a potem zaczęła mówić szybciej i głośniej - Ale tylko głupcy o nim tak mówią. Bez Graecus lilium nigdy nikogo nie zabił, nie wyrządził krzywdy, wręcz przeciwnie, to on prowadził wielu zagubionych, kiedy wyruszali w samotne tułaczki, on rozjaśniał umysł rosnąc tylko w kierunku wschodu. Każdy kto go spotkał uchodził z życiem. Nie jest śmiercią, jest czymś zupełnie innym. Jest ratunkem.
Snape, mimo, że zupełnie zaskoczony nie dał tego po sobie poznać, wpatrywał się tylko uważnie w dziewczynę, jakby czekając na dalszą wypowiedź, ale Noel wyraźnie dała do zrozumienia, że już skończyła mówić. Ale mężczyzna wiedział, że to jeszcze nie koniec.
-Nie chodzi tylko o Eliksir Śmierci prawda, panno Mecris? Wie pani dlaczego jeszcze ci głupcy nazywają Chyrospyrosa, Błękitną Śmiercią? - powiedział to jeszcze ciszej niż zwykle.
Noel drgnęła, czując jakby Snape rzucał jej wyzwanie, ale nie chciała sprawiać żadnych problemów, więc postanowiła odpowiedzieć. Zastanowiła się nad tym co powinna powiedzieć, a co jest zbędne. Uporządkowała wszystko w głowie i zaczęła równie cicho:
-To różdżki. Od kilkuset lat zakazane jest ich produkowanie..Mówiono, że przynoszą pecha potężnym ludziom. Każdy kto władał taką różdżką, był na swój sposób potężny, ale też umierał tragicznie. Tymi różdżkami tworzono wielkie rzeczy...Ale przyciągały ludzi łaknących władzy. Ich właściciele parzyli się zawsze na swojej chciwości, zaczęto zapominać, że to różdżka wybiera czarodzieja, a nie czarodziej różdżkę. To właśnie Chyrospyros był oskarżany, on miał przynosić śmierć. To ludzie stworzyli mu taki wizerunek. Nigdy nie był śmiercią, profesorze. Ludzie zawsze byli głupcami.
***
-To było coś - mruknął Harry, patrząc na Noel wielkimi oczami kiedy wychodzili z lochów - Nikt NIGDY nie powiedział czegoś takiego, Snape'owi prosto w oczy.
-Taaa...Zagalopowałam się - jęknęła Noel, przypominając sobie sytuacje sprzed kilku chwil. Zmierzali na Hogwardzkie błonia, zamierzając cieszyć się słoneczną pogodą, przed następną lekcją, która rozpoczynała się za pół godziny. Noel schowała twarz w dłoniach. No i masz Ci los - pomyślała - To rozumiesz przez 'Nie wychylaj się tylko, głupia dziewczyno!' ? Za dużo powiedziała. Znała przecież na pamięć książkową wersję, nie mogła więc zrozumieć dlaczego powiedziała coś tak..od siebie. Usłyszała jak Ron cicho mruczy coś pod nosem, a potem ktoś odsunął jej ręce od twarzy. Spodziewała się zobaczyć Hermionę, ale ręce tego kogoś były zbyt duże, jej umysł zarejestrował to od razu. Potem musiała podnieść głowę do góry, by dopiero wtedy móc zobaczyć ciemne tęczówki Blaise'a , w których czaiła się duma.
-Niezłe, Mecris - uśmiechnął się do niej szeroko,a ona poczuła jak połowa jej trosk odlatuje i próbuje się trzymać od niej z dala. Tak już było z Blaisem. Koił jej nerwy, przyrzekła sobie, że teraz nie będzie starała się już trzymać od niego z dala. Postanowiła mu zaufać ciesząc się z małych gestów, takich jak ten z rana czy ten teraz. Kiedy mimo wszystko potrafił wywołać uśmiech na jej twarzy.
***
-Dumbledore, twoje zaufanie do ludzi jest godne podziwu. Ale jesteś naiwny.
-Tobie zaufałem Severusie - odpowiedział z portretu staruszek, oparty czołem na swoich złączonych dłoniach - Noel Mecris jest tu niczemu niewinna, każdy ma prawo do posiadania wiedzy. Ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej.
-Jeżeli mogę profesorze - wtrąciła stanowczo Minerwa McGonagall - Ta dziewczyna nigdy nie zgłasza się pierwsza na lekcjach, ale zawsze wszystko wychodzi jej od razu, jakby już to kiedyś robiła. Nawet zaklęcia z którymi najbardziej wytrawni czarodzieje mają problem..Nigdy nie ma z tym kłopotów.
-Po co, tak młodej dziewczynie potrzebna jest wiedza o chyrosperosie ? To ponad program, nikt o tym nie uczy, nawet w Durmstrangu. Na co jej wiedza o eliksirze śmierci ? - powiedział Severus Snape.
Dumbledore wplótł palce w swoją długą, siwą brodę, gładząc ją jakby się nad czymś zastanawiał. W gabinecie dyrektora panowała teraz cisza, wszyscy troje zajęci rozmyślaniami, siedzieli spokojnie, czekając na następne słowa, które tu padną. Zbliżał się już wieczór, było już dawno po zajęciach, a kolacja skończyła się chwilę wcześniej. Severus Snape postanowił powiadomić Dumbledore'a o tym, co stało się na lekcji. Cała sprawa, ze względu na okoliczności, wydała mu się nieco podejrzana, ale wbrew pozorom, nie przyszedł tu rozmawiać o sytuacji, a właśnie o okolicznościach.
-Dumbledore..Znasz jej ojca, Novelius Mecris nigdy nie wypowiedział się, po czyjej stronie jest..
-A ty Severusie znasz jej matkę, równie dobrze co ojca, wiesz, że Rhapsoddia Mecris nigdy nie pozwoliłaby na to by jej córka, miała zachwiane poczucie dobra. O to pierwsze by zadbała, gwarantuję Ci, że jej córka potrafi odróżniać to co słuszne od tego co złe.
Na chwile zapadła znów cisza, przerywana tylko smętnymi pomrukiwaniami pozostałych dyrektorów Hogwartu.
-To prawda - powiedziała profesor McGonagall, zwracając się do Snape'a - Dodi zawsze była dobrą dziewczyną, nie wierzę, że nie przekazałaby jej wartości i priorytetów tej dziewczynie.
Snape zamyślił się. Nie był głupcem, żadna
z dziewczyn w jej wieku, nigdy nie interesowałaby się czymś takim jak eliksir śmierci, żadna z dziewczyn w jej wieku nie miałaby na ten temat wyrobionego zdania. Faktem było, że jej matka zawsze była po tej słusznej stronie, ale jej ojciec nigdy się nie opowiedział, nikt nie wiedział po czyjej stronie jest. Nie posłał swojej córki do szkoły, podobno sam uczył ją w domu, nikt nie wiedział jednak czego jej uczył. No i dlaczego akurat w tym roku ta dziewczyna zdecydowała się pójść do Hogwartu ? Tyle pytań, tyle pytań...
-Dobrze Severusie - powiedział Dumbledore - Jeżeli tak bardzo Ci na tym zależy, miej oko na tę dziewczynę. To faktycznie..niecodzienne, ten eliksir..Tak, miej na nią oko. Mów mi o wszystkim, ale wątpię by cokolwiek rzuciło Ci się w oczy. Minerwo?
-To cicha i spokojna dziewczyna, Albusie. Ufam jej i ufam ocenie sytuacji Hermiony Granger, a ona cóż, zaprzyjaźniła się z nią. Ale dobrze, będę ją obserwować, nie sądzę jednak bym miała powody.
Dumbledore uśmiechnął się.
Mówiłam, że dodam :D
Męczyłam się nad nim okropnie, ale na szczęście z pomocą przyszła mi twórczość Taylor Davis i BOOM. Udało się. Cóż, byłam przekonana, że rozdział pojawi się jutro, ale coś mnie wzięło i jednak wyrobiłam się. Jestem z tego zadowolona, nie ukrywam. Cóż rozdział nie jest najgorszy, ale na mój gust trochę za dużo dialogów, w następnych rozdziałach postaram się nie przesadzać.
Martwi mnie jednak liczba komentarzy. Staram się pisać jak najlepiej, udostępniam bloga, zostawiam linki w komentarzach, mimo to komentarzy jest mało, w porównaniu do liczby wejść na bloga.
Naprawdę, chciałabym wiedzieć czy ktoś to czyta.
Następnego rozdziału na 100% nie będzie w przyszłym tygodniu, wyjeżdżam nad morze, nie będę miała nawet jak pisać, ale może do przyszłego poniedziałku już coś dodam. Znaczy chciałabym, ale nie obiecuję.
To jak zawsze, liczę na komentarze :)
NikaPlease
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz