Przygotowując się do bitwy, zawsze orientowałem się, że plany są bezużyteczne, ale planowanie jest nieodzowne ~ Dwight Eisenhower
Gdyby łzy były słodkie. Gdyby oczy słyszały myśli ust. Czym byśmy byli ? Jak dla mnie są tylko dwie opcje i każda jest prawdziwa. Bylibyśmy wszystkim i niczym. Teraz potrafimy być tylko duchem wszystkiego i widmem niczego. To chyba nawet mniej niż nic. Nie wiem dlaczego się teraz nad tym zastanawiam. Nie potrafił bym żyć słodką rzeczywistością ,bo nie tego mnie nauczono. Od małego wyznawałem wartości inne niż wszyscy i to ich uważałem za gorszych ,bo nie byli tacy jak ja. A może to nie ja byłem taki jak oni ? Nie wiem. To ja miałem być tym lepszym, to ja miałem wszystkim rządzić, to JA miałem nic nie czuć. Nigdy nie miałem wyboru ,ale zawsze chciałem go mieć. Wszystko co powinno być proste zawsze było trudne i nawet jako dzieciak to widziałem i tego doświadczałem. Sam byłem tego ofiarą. Tylko teraz nijak miało się moje dzieciństwo i moje przeżycia i nauki do obecnej sytuacji. Stałem w dziwnym, obcym paraliżu wpatrując się w ciepłe - po raz pierwszy w życiu - oczy mojego przyjaciela. On też nie miał lekko i był jedyną osobą która w jakiś niezrozumiały sposób zawsze wiedziała co mi odpowiedzieć. Do teraz nie wiedziałem ile byłbym w stanie kiedykolwiek zrobić ,żeby znaleźć uczucia w jego oczach i ile bym oddał ,żeby odczuwał je w inny sposób i do innej osoby. Wszystko. Poza matką był on jedyną osobą na której mi kiedykolwiek zależało ,a teraz jakby zniknął. To nie był on. Mój przyjaciel znany jako Blaise Zabini posiadał ciepłe uczucia i okazał je osobie która nigdy nie powinna ich doświadczyć. I podobnie jak ja na pewno nie zasłużyła na nie.
*
Trudno było zrozumieć emocje panujące w pokoju w którym teraz stali. Znacznie łatwiej było zrozumieć tą ciszę która między nimi zaległa. Dormitorium zdawało się milczeć razem z nimi ,a jedyny dźwięk wydawały ich oddechy tonące w powietrzu. Czegoś w końcu można było dowiedzieć się o blondwłosej dziewczynie. Potrafiła jak inni odczuwać zarówno strach jak i ulgę i jej emocje ulegały łatwo zmianie. Diabłowi trudno było się w tym odnaleźć i wolał nie myśleć co odczuwa dziewczyna ,ale jego przypuszczenia nijak się miały to stanu faktycznego. W głowie Noel panowała pustka. Dawno nie czuła się tak pusta i wyprana z emocji jak teraz. Potrzebowała samotności jak nigdy w życiu i doskonale wiedziała ,że jej nie otrzyma. Takiego obrotu spraw nie przewidziała ,a to wszystko utrudniało znacznie jej misję. Nikt nie mówił ,że będzie łatwo ,ale tego było za wiele. Zawsze wiedziała co ma robić i miała wszystko idealnie zaplanowane ,ale teraz była kompletnie zagubiona. Co teraz ?
-Malfoy wychodzimy.
-Nie.
Chłodny jak nigdy głos Dracona przedzierał powietrze wokół niego jak brzytwa. Przybrał zimny i obojętny wyraz twarzy i bez uczucia wpatrywał się w oczy drugiego Ślizgona. W Hermionie coś mimowolnie zadrżało z przerażenia. Powietrze nieprzyjemnie zgęstniało. Granger wzięła głęboki oddech i ponownie zwróciła się do młodego dziedzica fortuny Malfoy'ów.
-Malfoy..Teraz.
Draco uśmiechnął się kpiąco i spojrzał na Noel.
-Nie.
W Diable coś nagle pękło. Spojrzał gwałtownie na przyjaciela.
-Smoku. Wyjdź.
-Co?
Draco pomyślał ,że w takiej chwili nawet człowiek bez uczuć mógłby poczuć się zdradzony.
Nie spodziewał się tego po Blaisie. Znali sie od dzieciństwa i dorastali obok siebie. Walczyli ramię w ramię jak brat z bratem. Teraz Diabeł chciał to wszytsko porzucić dla jakiejś Gryfonki. Żadne uczucie jakiego kiedykolwiek doświadczył Dracon nie równało się z nienawiścią i chęcią zemsty jaką odczuwał wobec Noel. Potrzebował chwili by uporządkować myśli i znów móc przybrać maskę bezgranicznej obojętności. Opuścił głowę na dół i uśmiechnął się pod nosem.
-Jak sobie życzysz.
Wysyczał przez zęby, gwałtownie podnosząc głowę i obdarowując jeszcze raz zimnym spojrzeniem Zabini'ego. Ruszył w stronę wyjścia ciągnąc za sobą Hermione. Wzruszył ramionami przechodzą przez obraz. Szedł wzdłuż korytarza i postanowił udać się do lochów. Hermiona nawet na niego nie patrząc ruszyła w przeciwną stronę. Pomyślał ,że chociaż z Granger wszystko jest po staremu. Musi powiedzieć jej dzisiaj jakiś komplement w podziękowaniu. Zatrzymał się przed wejściem do Pokoju Wspólnego ślizgonów i zdjął z twarzy złośliwy uśmiech zastępując go morderczym wyrazem twarzy. Lecz zanim zdążył podać hasło ktoś złapał go za szatę i przycisnął do ściany obok portretu.
-Co ty sobie wyobrażasz Draco ?
Zobaczył przed sobą twarz opiekuna Jego domu. Snape* choć zachował zimny wyraz twarzy to zdanie prawie wywarczał.
-O co Ci chodzi profesorze ?
-Wczoraj wyszedłeś z zamku z dwiema Gryfonkami i upiłeś się. Jak myślisz chłopcze ? Jak wróciłeś do zamku?
Draco pomyślał. Jeszcze się nad tym nie zastanawiał. Był przekonany ,że wrócił o własnych siłach.
-Jak więc wróciłem do zamku ?
Snape wyglądał jakby wpadł w furię. Zachwiał się na nogach i widać było ,że ledwo powstrzymuje się przed wyjęciem różdżki.
-Przyniosła Cię tu Noel Mecris. Dobrze Ci radzę Draco. Nie zadawaj się z nią jeżeli Ci życie miłe. Znam jej ojca. Należał do Slytherinu i ta dziewczyna pewnie cudem trafiła do Gryffindoru. Widocznie wdała się w matkę. Jej matka była najlepszą przyjaciółką matki Pottera, Draco. Dobrze znałem te kobietę.
Snape puścił Go tylko...I odszedł. Draco przez chwile analizował słowa opiekuna po czym poprawił na sobie marynarkę i znów stanął przed wejściem.
-Niewybaczalny.
Portret uniósł się do góry i otworzył przejście.
*
Hermiona szła schodami do wieży Gryffindoru myśląc o zajściu w dormitorium. Była tak zamyślona ,że nie zauważyła jak dwóch Gryfonów biegnie w jej stronę. Pierwszy w ramiona złapał ją Harry i z wyraźną ulgą na twarzy przytulił ją do serca zaciskając oczy. Po chwili te czynność powtórzył Ron. Kiedy się od niej odderwał zauważyła wyraz dezaprobaty na twarzach przyjaciół. Wyraz twarzy Harry'ego znów zrobił się zaniepokojony i rozejrzał się za Hermioną.
-A gdzie Noel ?
Hermiona spoważniała.
-Rozmawia z Zabinim.
-A ok...ZARAZ CO KURWA ROBI ?!
-Oh Ron..Mam Ci wiele do powiedzenia.
*
Stali sami w dormitorium uparcie na siebie nie patrząc. No ,bo co mieli powiedzieć ? Blaise był właściwie inicjatorem tego niezręcznego momentu więc to on postanowił się odezwać. Spojrzał na dziewczynę która wpatrywała się w swoje dłonie i uśmiechnął się sam do siebie. Dziewczyna czuła na sobie jego spojrzenie ,ale nie zamierzała nic powiedzieć.
-Zaczniemy od nowa ?
Noel drgnęła na dźwięk głosu Zabini'ego. Podniosła hardo głowę i zmarszczyła nos.
-Co ?
Blaise uśmiechnął się do niej i zachichotał pod nosem. Z takim wyrazem twarzy wyglądała jak mała dziewczynka. Dziewczyna patrzyła na niego jak na wariata i trudno było jej się dziwić.
-No wiesz...Tego nie można cofnąć. A wolałbym żyć z tobą w zgodzie niż udawać ,że wszystko jest w porządku. Dumbledore powiedział ,ze właściwie to dobrze ,że tak się stało. Nie wiem do końca co miał na myśli ,ale jak Dumbledore coś powie to zwykle się to sprawdza.
-Czyli..Mamy się polubić ? Dobrze zrozumiałam ?
Diabeł przyjrzał się jej bladej twarzy. Odniósł wrażenie ,że dziewczynie wcale nie jest to na rękę ,ale chyba ie zamierza z tym walczyć.
-Ja już Cię lubię.
Teraz Noel uśmiechnęła się ,a Blaise zachichotał znów pod nosem. Dziewczyna zrobiła coś niespodziewanego. Wyciągnęła rękę w kierunku Blaise'a.
-Jestem Noel.
Diabeł popatrzył na nią uważnie ,a potem przerzucił wzrok na jej rękę. Wyciągnął pewnie swoją dłoń i uścisnął jej wyciągnęitą rękę.
-Blaise.
*
Siedzieli już kolejną minutę pijąc piwo kremowe na kanapie w salonie. Dziewczyna rozkoszowała się tym pysznym smakiem zapominając o swoich troskach i śmiejąc się co jakiś czas z żartów Diabła. Jeszcze nigdy nie piła piwa krenowego ,ale teraz czuła ,że nie będzie mogła przestać. Ton głosu Blaise'a był spokojny i wydawał się szczęśliwy. Nie był tak wypranym z emocji człowiekiem jak Smok. Noel miała wrażenie ,że ten człowiek nie potrafiłby właściwie rozróżnić dobra od zła. Ale według Hermiony był śmierciożercą. I to powodowało ,że dziewczyna nie mogła czuć się w jego towarzystwie do końca spokojnie. W jednej chwili wydawało się ,że Zabini zaczyna rozłupywać mur ,który wytworzyła wokół się ,ale zaraz pojawia się kolejna ściana i tak w nieskończoność. Noel pierwsza usłyszała kroki w korytarzu. Draco wszedł do salonu poważny jak nigdy. Popatrzył na dwie postacie siedzące na kanapie. Dziewczyna trzymała w ręku kufel piwa kremowego ,a chłopak szklankę ognistej whiskey. Smok uśmiechnął się kpiarsko patrząc na przyjaciela. Spojrzał na kalendarz wiszący na ścianie i zmarszczył brwi.
-Blaise, chyba się pomyliłeś. Dzień Dobroci dla zwierząt nie wypada dzisiaj.
Diabeł nie odpowiedział. Popatrzył na Noel z smutkiem w oku ,ale nie zamierzał dać sprowokować się Draconowi.
-A ty Mecris..Dzięki za odholowanie do zamku. Następnym razem umyj ręce zanim mnie dotkniesz.
-Uważaj ,bo zacznę tego żałować Malfoy.
-Jasne - mruknął znudzony Smok - Nie zależy mi. Kogo obchodzi twoje zdanie Mecris.
Diabeł zrobił coś czego nikt się nie spodziewał. Wstał i wycelował różdżką w gardło Dracona z morderczym wyrazem twarzy ,ale ten tylko uśmiechnął się szerzej.
-No dalej. Wypowiedz to.
-Nie, Draco.
Stali tak wpatrzeni w siebie. Każdy miał na myśli zaklęcie ,ale nie potrafiłby go rzucić na drugiego. Noel stała obok nich wpatrując się w Diabła i próbując mu mentalnie przekazać ,że nie warto. Jeszcze ani razu się nie pokłócili. Nigdy.
-Diable ?
-Tak Draco ?
-Nalejesz mi Ognistej ?
Zabini uśmiechnął się szczerze i usiadł na kanapie biorąc do ręki czystą szklanę i powoli zapełnił ją trunkiem. Podał ją Draco ,a ten usiadł obok niego.
-Dzięki stary.
Noel wciąż stała przodem do kominka zupełnie nie zwracając uwagi na dwóch wpatrujących się w jej drobną sylwetkę mężczyzn. Gdyby rzucili te zaklęcia byłoby mi łatwiej wykonać zadanie.
Bardzo przepraszam za takie opóźnienie :) Patrząc z perspektywy czasu moim zdaniem było nieuniknione. Głównym powodem tego był kompletny brak weny. Dacie radę mnie jakoś zmotywować do napisania kolejnego rozdziału ?
*Nie mogłabym żyć ze świadomością ,że Snape'a nie będzie w 'Niewybaczalny' :)
NXX